sobota, 28 lipca 2012

rozdział 4

  Wstałam z łóżka i rozejżałam się po pokoju. Obmacałam wszystkie kieszenie spodni, ale... Nie ma go.
 -Chwileczkę... Przecież Ona go ma!- Pomyślałam i pocichutku wyszłam z pokoju i przeszłam do salonu- Jason gdzie jesteś?- Zajrzałam do kuchni, gdzie była babcia z dziadkiem i szybko na palcach poszłam w stronę łazienki. Dobrze, że rodzice gdzieś wyszli, bo nie ma ich w całym domu, więc mogłam już się nie skradać. Podeszłam pod drzwi do łazienki i lekko zapukałam, po czym bez odpowiedzi weszłam. Mój braciszek spokojnie mył sobie zęby, w samym ręczniku.
 -Masz numer do Waliyhy albo Zayna?
 -Nie, a po co Ci?- Spojrzał na mnie w lustrze.
 -Ona chyba ma mój telefon, a raczej trudno mi będzie ją odwiedzić skoro jestem uziemiona na cały miesiąc.- Odwrócił się w moją stronę z niedowierzającą miną.- Tak. Właśnie za to o czym zapewne teraz myślisz, ale mam prośbę. Ja pójdę po telefon, a Ty będziesz udawał, że jestem w pokoju i jest wszystko ok. Zamknę drzwi od środka i wyjdę oknem, nic strasznego, postaram się wrócić przed powrotem rodziców.- Wypluł pastę i umył twarz po czym zwrócił się do mnie.
 -Spoko, ale nie rób za dużych problemów, żeby i mi się nie oberwało, ok?- Uśmiechną się do mnie.
 -Ok.- Przybiłam z nim żółwika i zrobiłam tak jak powiedziałam. Zamknęłam drzwi na klucz od wewnątrz i wyszłam przez okno bez najmniejszych problemów. Oczywiście zasłoniłam firankę, żeby nie było widać co jest w środku i przymknęłam okno, żeby wyglądało na zamknięte.
   Spojrzałam na karteczkę z adresem i ruszyłam w stronę centrum. O, tam ktoś jest, może mi wskaże kierunek, w którą stronę mam iść. Podeszłam do dwóch chłopaków.
 -Sory.- Zaczepiłam ich. Ale, gdy się odwrócili żałowałam tego.- Boże... Znowu Ty?- Wzięłam głęboki oddech.
 -Mi też miło Cię widzieć.- Spojrzał na mnie nie miłym wzrokiem.- To mój przyjaciel Louis.- wskazał ręką na chłopaka.
 -Tak fajnie.- Podałam mu karteczkę, ale co On robi... Podpisuję się?!
 -Czyli jednak wiesz kim jestem?- Zerkną na mnie.
 -Co?! Nie! Odwróć na drugą stronę, chcę znaleźć ten dom. Zerkną na nią i pokazał Louisowi.- I?
 -I z tego co widzę to nawet szukasz naszego domu co? Jednak fanką jesteś?- zrobiłam wielkie oczy.
 -Muszę się zobaczyć z Waliyhą. I dalej nie wnikam.- Skrzyżowałam ręce pod piersiami.- Powiesz mi czy nie?- Spytałam z oburzeniem.
 -Nie, chyba, że... Dasz mi buzi.- Zalotnie się uśmiechną.
 -Jaja sobie robisz?!- Zwróciłam się do drugiego.- A Ty powiesz mi gdzie to jest?- Poczekałam chwilę i wyrwałam karteczkę z ręki Harry'ego. Obróciłam się na pięcie i poszłam dalej.
 -Pokaże Ci!- Krzykną za mną ten drugi i mnie dogonił.- Zaprowadzę Cię, ale uśmiechnij się, jakaś skwaszona cały czas jesteś. Chyba nie jesteś na mnie obrażona?- Obją mnie ramieniem, które natychmiast zrzuciłam i ruszyłam szybciej.- Ej! Poczekaj, nie musimy się tak spieszyć! Mamy czas.
 -Może Ty masz, ale ja nie mam! Muszę szybko coś wziąć i zmywam się!- Zwolniłam trochę. Po chwili ciszy znów się odezwał.
 -Skąd znasz Harry'ego?
 -Po co Ci to?- Wzruszył ramionami.- Spotkałam Go W samolocie i potem na lotnisku przy automacie.
 -Czyli to Ty mu tak dowaliłaś?! Gratulacje, jesteś chyba pierwszą dziewczyną, która go odrzuciła, mówił mi o tym Zayn. Nieźle załatwiłaś, ale mogłaś troszeczkę delikatniej.
 -Mógł mnie nie dotykać.- Na tym skończyła się nasza gadka, bo stałam przed dużą bramą, za którą wyłaniał się ogromna willa. Ten tutaj wpisał jakiś kod i weszliśmy na wielkie podwórko z basenem. Szłam cały czas za nim, aż przystaną przy drzwiach.
 -Proszę, odprowadziłem i już lecę, powinna być w domu, a jak nie to na pewno ktoś jest.- Skierował się w przeciwną i znikną za zamykającą się bramą. No ok, więc załatwię to szybko. Zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał. Spojrzałam w bok i zauważyłam dzwonek, który nacisnęłam dwa razy. Po chwili usłyszałam przekręcający się zamek. Zza drzwi wyszedł nikt inny tylko Zayn.
 -O hej!- Uśmiechną się szeroko.
 -Cześć, przyszłam do Waliyhy. Muszę wziąć od niej swój telefon.- Gdy to On otworzył, mój plan zachwiał się trochę.
 -Nie ma jej chwilowo, ale zaraz przyjdzie, wyszła do sklepu, wejdź.- Otworzył szerzej drzwi.
 -Ale tylko na chwilę, spieszę się.- Weszłam do środka. Dom był niesamowity. Piękny, bogaty wystrój i tyle miejsca.
 -Usiądź.- wskazał kanapę w salonie przed dużą plazmą. Za chwilę dosiadł się i włączył telewizor.- co chcesz oglądać?
 -Obojętnie, mi bez różnicy.- Usiadłam wygodniej w rogu po turecku.
 -Dlaczego Ci wszystko jest obojętne?
 -Nieważne.
 -Przestań, to mówić: nieważne, obojętnie,bez różnicy.- Nie odezwałam się i czekałam z nadzieją, że Waliyha, szybko przyjdzie.- Chcesz coś do picia?- Pokręciłam przecząco głową. Włączył Disney Chanel i poszedł na pierwsze piętro, gdzie zapewne są sypialnie.
   Drzwi wejściowe się otworzyły. Miałam nadzieję, że to Ona, no ale. Był to ten lokowaty z przyjacielem, którzy od razu rozsiedli się na kanapie, obok mnie Harry, a Louis obok niego.
 -Jeszcze nie przyszła?- Zapytał chłopak obok mnie.
 -Nie.- Zbliżył się i położył głowę na moich kolanach z cwanym uśmiechem.- Zejdź po dobroci, bo Cię zwalę.- Powiedziałam spokojnie... Nawet się nie ruszył.- Zejdź!- Posłałam mu groźne spojrzenie, na co się podniósł i usiadł z boku.
 -Jestem!- Rozległ się głos dziewczyny na, który dość długo czekałam.- Claudia! Nie spodziewałam się, chodź na górę.- Obie weszłyśmy po schodach i skierowałyśmy się do jak sądzę jej pokoju. Od wejścia na przeciwko było duże okno i pod nim duże dwuosobowe łóżko, oraz drugie jedno osobowe z prawej strony. Po lewej było biórko z laptopem i jakaś szafka. Na panelach leżał miękki jasny dywan.- Mogłaś powiedzieć, że przyjdziesz, byłabym wcześniej.
 -Wiem, ale Ja tylko po telefon i już uciekam.
 -Już Ci go daję, zapomniałam o nim całkiem.-Zaczęła grzebać w torebce i po chwili wręczyła mi moją nokie 500.
 -Dzięki.
 -Zostań, jeszcze trochę.- A może teraz zapytać ją wprost, żeby mi pomogła? Tak zrobię to teraz.
 -Wiesz... Mówiłaś, że chcesz mi się odwdzięczyć, no nie?-zaczęłam nie pewnie, na co Ona przytaknęła.- Więc tak pomyślałam, że jest jedna rzecz jaką możesz dla mnie zrobić, ale rozumiem jak się nie zgodzisz, bo to taki trochę głupi pomysł, ale muszę się wyrwać, z domu, bo zostałam uziemiona za nic i tak, może mogłabym... Przenocować u Ciebie?- Chwilę się zastanawiała i od razu się uśmiechnęła.
 -Pewnie, jest tu dużo miejsca. A za co Ci się oberwało?
 -Za dzisiejszą akcję w parku.-Spojrzała na mnie, z miną "serio"? Na co przytaknęłam.- I mogę w dzień wychodzić, abym w nocy została, bo nie chciałabym bym Wam sprawiać problemu.
 -Przestań. Dla Ciebie wszystko.
 -I jeszcze takie małe pytanie, ile osób tu mieszka?
 -Sześć. Ale ja Tu jestem tylko jeszcze na kilka dni, więc chata jest chłopaków: Zayna i całego jego zespołu, a raczej bandy świrów. Ale jednego nie ma do jutra, więc weź trochę ciuchów i przyjdź kiedy chcesz.
 -Ok. to Ja już lecę.
 -Przyjdź wieczorem, chłopaki robią imprezę.
   Wyszłam z ich posesji i pędem pobiegłam do domu. Rodzice już są, bo słyszę ich rozmowy. Szybko weszłam przez okno i je za sobą zamknęłam, otworzyłam drzwi i zawołałam Jasona.
 -Masz? Bo już chcieli Ci drzwi otwierać.
 -Mam, ale będziesz mnie jeszcze krył.
 -Co?! Czy Ty wiesz jak ja dużo dla Ciebie poświęcam?! Powinnaś mi się odwdzięczyć.
 -Jak? Nie chcesz nic ode mnie ale jak coś, to się zgadzam. Wracając do sprawy, znikam na kilka dni i Ty nic o tym nie wiesz, jeśli się w ogóle skapną, ok?
 -Zwariowałaś?! I gdzie Ty poleziesz?
 -Trudno mi to mówić, ale do Waliyhy.
 -Wow. Więc tym Ci się odwdzięczy za pomoc?
 -Tak.-Przytuliłam Go i wygoniłam z naszego pokoju.
   Wzięłam dużą torbę i spakowałam do niej dwie piżamy i cztery komplety ubrań. Nie zabrakło też podstawowych rzeczy, jak szczotka, szczoteczka i takie tam pierduły. Posiedziałam jeszcze chwilę, po czym zajrzałam do pozostałych ubrań, skoro jest dyskoteka, a ja je bardzo lubię to może ubiorę się jakoś lepiej. Wybrałam TO (bluzka jest czarna jak coś) i znów uciekłam wiedząc już w którą stronę iść. Po 10 minutach stanęłam przed bramą i wtopiłam się w tłum ludzi którzy wchodzili. Duży dom = mnóstwo ludzi. Weszłam powoli do środka, grała głośna muzyka, a na stołach były porozstawiane chipsy, jakieś słodycze, napoje, oraz oczywiście alkohol. Była dopiero 21 ale niektórzy byli już chyba nieźle najebani, a przynajmniej tak wyglądali. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Waliyhy. Nie było jej, więc wbiegłam po schodach do jej pokoju. Weszłam nie pukając. Nietypowy widok, bo Ona przytulała się z Zaynem. To jest para? Bo na początku przeszło mi przez myśl rodzeństwo, bo są podobni.
 -Sorki, że przeszkadzam... chciałam tylko zostawić torbę.
 -Nie szkodzi.- Powiedzieli równocześnie.- I ładnie wyglądasz.- Dodał Zayn.
 -Już się nie podlizuj i spadaj.- Skarciła Go, na co ja się lekko uśmiechnęłam.- A i rzeczywiście fajnie wyglądasz. Idziemy zaszaleć?
 -Pewnie.- Rzuciłam torbę i wyszłyśmy zamykając pokój na klucz.
   Dookoła wszyscy tańczyli, były puszczane różne remixy. Razem napiłyśmy się po 2 kieliszki, a potem poszłyśmy tańczyć.
 -Mogę prosić?- Spytał jakiś, muszę powiedzieć przystojny i nie napity facet. Pdałam mu rękę i stanęliśmy na środku parkietu. Tańczyliśmy trochę taniec towarzyski, jakieś obroty itd... ale też normalny, taki jak na każdej imprezie. Z tego co mi powiedziała stara nauczycielka tańca hip-hopu to to, że świetnie się ruszam, więc skoro o tym wiedziałam wykorzystywałam to nawet na zwykłej dyskotece. Tańczyło mi się bardzo dobrze i swobodnie. Po zakończonej piosence podziękowałam za wspaniały taniec i weszłam do kuchni trochę ochłonąć. Siadłam na blacie, po chwili podszedł Zayn i się dosiadł.
 -Co tam? Zmęczyłaś się?- Uśmiechną się.
 -Trochę.
 -Jak się tańczyło z Liamem?
 -Dobrze, choć nie wiem kto to jest, nie znam Go.
 -Mieszka tu i z tego co wiem to Ty na kilka dni też.
 -Chyba tak. A co tam u Ciebie?
 -Normalnie.- Zapadła chwila ciszy, którą przerwał pytaniem.- Zatańczysz?- Skinęłam głową i poszliśmy gdzieś na środek tańczących ludzi. Zaczęła lecieć piosenka " I'm Sexy and I Know It ", co trochę mnie onieśmieliło, ale już po chwili się rozluźniłam i tańczyłam tak jak zawsze, Zayn też fajnie tańczył- tak na swój sposób. Jeszcze nigdy z nikim nie tańczyłam tak jak to nazwę tak "odważnego" tańca. Wokół napici faceci gwizdali i krzyczeli coś w stylu "Dawaj maleńka!" I muszę przyznać, że nieźle się rozkręciłam. Taniec to mój żywioł, ale nigdy tego nikomu nie powiedziałam, bo zawsze odmawiałam, żeby gdziekolwiek zatańczyć. Na końcowej melodii złapał mnie za rękę trzy razy obrócił i nachylił ku ziemi tak, że znów patrzyłam w Jego oczy. Staliśmy przez chwilę w tej pozycji bez ruchu dopóki nie zaczęła lecieć kolejna, teraz już wolna piosenka.
 -Dobra, ja do tego tańczyć nie umiem.- Uśmiechną się.
 -To dobrze, bo ja też nie.
 -I przy okazji, świetnie tańczysz.
 -Znowu się podlizujesz?- Uśmiechnęłam się.
 -Tak. To na razie.- Rozeszliśmy się w dwie różne strony, a ja myślałam, że zwariuję, ze szczęścia, ale nie wiem dlaczego to tylko taniec. No właśnie, a ja go kocham, więc uznajmy, że moje emocje wywołały właśnie ruchy taneczne. Boże co ja robię? Tłumacze sama sobie dlaczego jestem szczęśliwa. A teraz się karcę za to?! Przestań!- Walnęłam się ręką w czoło.
 -AAA!A tak w ogóle to... Co Ty robisz?
 -Biję się z myślami.- Wzruszyłam ramionami.- A ten krzyk co miał oznaczać?- Stałam z nią w kuchni.
 -A no właśnie. AAA! Jezu jak Ty cudnie tańczysz! A mina Zayna na twoje ruchy? Matko jedyna. I tak na marginesie, ładnie razem wyglądaliście!- Posłałam jej piorunujące spojrzenie.- No co? Ja tylko mówie to co myśle i to co widziałam. Będęmiała jak dokuczać braciszkowi, bo ostatnio pomysły mie się skończyły.
 -Chwilę... Bratu? Jesteście rodzeństwem?
 -Tak, a co myślałaś? Że parą?!-Zaśmiała się na co się nie odezwałam.- Ej... Tak myślałaś? No nie wierze... Tak? Przyznaj się!
 -No dobra, tak pomyślałam. Przyznaję się.-Wybuchła śmiechem.
 -chodź już spać, bo nie wstaniemy jutro.
 -Nigdzie nie idę, kocham imprezy i zawsze zostaje do końca.- Wystawiłam jej język.
 -Ok. To chodź te mną zatańczyć.
 -Trochę się zmęczyłam z Twoim BRATEM, więc jeszcze chwilę posiedzę i napiję się czegoś.- Przytaknęła. Wzięłam z lodówki piwo i usiadłam na krześle.
 -Daj łyka?- Odezwał się za mną Harry przytulając od tyłu.
 -Nie i spadaj.- Wydostałam się z jego objęć. Ale jak na złość, wziął puszkę i się z niej napił po czym odstawił.- Teraz to sobie weź całą, nie mam ochoty pić po Tobie.
 -Nie przesadzaj.- Pocałował mnie w szyje.
 -Zostaw!-Warknęłam. Wyrwałam się i odeszłam w stronę tłumu ludzi. Zaczęłam pośród nich tańczyć, czyli można by powiedzieć, że zatańczyłam z każdym. Co chwila jakiś facet mnie klepał w tyłek co mnie strasznie irytowało, w końcu podstawiłam mu nogę tak że z hukiem spotkał się z panelami. Gdy wstał spojrzał na mnie, jak na jakiegoś diabła, i podszedł na tyle blisko, że mogłam spostrzec jego kolor oczu, pomimo, że nie było wcale tak jasno. Odwróciłam się i już chciałam odejść kiedy On nie tyle co mnie klepną co strzelił po tyłku. Sprzedałabym Mu niezłego placka z ręki, ale Waliyha mnie za nią złapała, blokując mi ruch.
 -Chodź i daj sobie spokój. -Zaczęłyśmy razem tańczyć po kolei do każdej piosenki i z każdym. Ludzie powoli się rozchodzili. Ale impreza to impreza- Ja zostaje do końca. 
 -Przepraszam, że zabrałem Ci piwo, czy zatańczysz te mną?- Harry.
 -Jeden taniec.- Pokazałam na palcu, że jeden.- Jesteś bardzo upity.- Zaprzeczył, ale ja wiem swoje. No akurat puścili nam przytulańca. Po prostu super.- Nie będę tańczyła wolnego.
 -Powiedziałaś że jeden, więc rusz się i zaczynamy bo piosenka się skończy.- Spojrzałam błagalnym wzrokiem co nic nie dało, a raczej przyciągną mnie i obją w talii. Ostatecznie objęłam jego szyję i ruszałam się w rytm muzyki.przytulił mnie czego bardzo nie lubiłam, ale jeszcze wytrzymam te dwie minuty. Zaczą zjeżdżac rękami w dół.
 -Harry!
 -No co!- I położył ręce tam gdzie były i za chwilę znowu nimi zjeżdżał.
 -Harry! -Położył je na moim tyłku.
 -Wytrzymasz jeszcze chwilę, a ja nią będę się cieszył dotykając tak fajnej dupy.
 -Weź ręce.
 -Nie.
 -Tak.
 -Nie!
 -Tak!
 -Skończmy się kłócić, bo dziwnie wyglądamy.
 -No raczej jak trzymasz ręce nie tam gdzie trzeba!
 -Przestań, już koniec piosenki zaraz, wytrzymasz.
 -To pierwszy i ostatni raz kiedy z Tobą tańczę!
 -Ok, tylko daj mi się nacieszyć tą chwilą. A mogę ją ...
 -Nie! Nawet nie próbuj.- Oparłam głowę na Jego ramieniu i tak dotrwałam do końca tej przeklętej piosenki. Była długa, a przynajmniej mi się tak wydawało.
 -Chodź, idziemy już?
 -Ok, jestem zmęczona.- Waliyha.
   Poszłyśmy na górę i przebrałyśmy się w piżamy. Ja miałam krótkie różowo-czarne spodenki z paski i czarną bluzkę na ramiączka, a Ona raczej niebieską, krótką koszulę nocną. Związałam luźnego koka i poszłam spać na pojedyncze łóżko.


1 komentarz:

  1. Zajebiste :D uwielbiam twój blog dodaj szybko NN <3

    OdpowiedzUsuń