Ale się jaram, obejrzałam go! Wprawdzie nie od początku ale jednak :D. Nie mogę przestać wariować!!! Ale oni są boscy, jeszcze bardziej ich wielbię <3 <3 <3. I powiedzieli "Come to POLAND". Yea! Fajnie xD. Oglądałyście/liście?
Jak ktoś nie oglądał to macie linki: Wzięłam je z innego bloga (sory). JEet podzielony, ale i tak fajnie :D:
KLIK
KLIK
i tu też KLIK
PS.: Przepraszam! :( , że nie dodałam ostatnio rozdziału, jakoś czasu brak, ciągle nie ma mnie w domu, a jak jestem to bez weny albo czytam czy coś... Postaram się jak najszybciej dodać.
jak wrażenia po obejrzeniu naszych kochanych mężów? xD
Hej wszystkim. Zaczęłam pisać tego bloga, bo chciałam spróbować zacząć coś innego. do tej pory pisałam książkę-dramat. Ale ta będzie bardziej opowieścią romantyczną. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i komentujcie!!!
czwartek, 30 sierpnia 2012
czwartek, 23 sierpnia 2012
Rozdział 19 cz.2
"Młody gwiazdor, Zayn Malik, wokalista zespołu One Directi wczorajszy wieczór w postaci szalonej imprezy oraz noc spędził
z piękną dziewczyną poznaną pubie. Para świetnie się bawiła,
ale czy Zayn dobrze postąpił? Chodzą także plotki, że chodzi on
z nijaką Claudią Bloom. Nie zostało to potwierdzone. Aktualnie
cały zespół jest już w Londynie. Niektórzy fani uważają, że
Malik ostatnio za bardzo szaleje! Wyrywa dziewczyny non stop
i prawdopodobnie na przygodę na jedną noc. Oczywiście impreza nie
obyła się bez alkoholu, więc nie wiemy czy czyny były celowe i
czy w ogóle On o nich pamięta- To było wspaniałe uczucie, a Zayn
to świetny chłopak i nie tylko w łóżku!- Mówi podekscytowana Rose."
Odłożyłam gazetę i starając się zachować powagę i cierpliwość, aby nie wybuchnąć płaczem zabierasz się za kolejne wykonywanie czynności. Cokolwiek robiłaś myślałaś tylko czy to prawda. Ale przecież oczywiście, że prawda! Przecież są ich zdjęcia i jeszcze wypowiedź tej szmaty. Nie miałam wątpliwości: Zayn Malik mnie zdradził. Po prostu, stało się. Wiedziałam, że długo to nie potrwa, ale mógł to załatwić w inny sposób. Szkoda tylko, że był takim dupkiem, żeby to zrobić, nic nie powiedzieć. A jeszcze dzisiaj u mnie był. I co? Nawet się łowem nie odezwał tylko wciąż udawał mojego chłopaka, którym już nie jest.
Źle się czuję... serce mi pęka, a do oczu coraz bardziej cisną się łzy. Nie mogę znieść myśli, że to zrobił. Na prawdę myślałam, że nie jet kolejnym podrywaczem i frajerem, który zarywa do każdej ładniejszej laski.
-Dzień dobry- przywitałam się jak z każdym kilentem- do widzenia- i pożegnałam się jak z każdym klientem. I tak w kółko.
Muszę wytrzymać jeszcze tą ostatnią godzinę na tym siedzeniu przy kasie i mogę wrócić do domu żalić ię i ryczeć w poduszkę. To jest chore. Zawsze taki sam koniec. Jest miłość... a potem nie ma miłości. Ale jednak postanawiam sobie jedno. Nie będę płakać. Zapomnę i będzie po wszystkim. Muzę tylko o tym nie myśleć, jak do tej pory i mi minie. Wstałam i poszłam rozstawić wodę.
-Hej, kupmy przy okazji coś na dziś wieczór! Dużo żelków! I chipsów!- O nie! to oni! przesunęłam otatnią zgrzewkę butelek i zaczęłam moje chowanie się przed przyjaciółmi. Kiedy wchodzili w jakiś korytarz ja szłam w inny. Nie chciałam zaczynać tej rozmowy tu, w sklepie. Wolę to odłożyć, bo wiem, że będę zdenerwowana jezcze bardziej i zaczne się drzeć. A wystraszyć ludzi nie chcę, bo wylecę- O! Tam jest Cornelia!- Obróciłam się i zobaczyłam Nialla z koszykiem ze słodyczami, za chwilę znalazła się przy nim reszta i podeszli do mnie.
Stałam cały czas w jednym miejscu unikając jednego wzroku. Wtuliłam się najpierw w blondaska, a potem jeszcze Louisa, Liama i Harry'ego. Spojrzałam na ostatniego chłopaka i cofnęłam się krok w tył unikając jego ramion do uścisku/
-Ty odejdź i się do mnie nie odzywaj- mówiłam powoli i spokojnie nie chcąc robić tu awantury. Pomimo, że oddech mi przyspieszył byłam opanowana.
-Czemu?- Patrzy zdezorientowany.
-Ty dobrze wiesz i mogłeś zakończyć to inaczej- Pamiętać! Nie rozpłakać się! To jest najważniejsze!
-Ja...
-Nie tłumacz się. Wiem wszystko i więcej nie chcę.
-Przepraszam. Byłem pijany i...
-A co mnie to obchodzi, trzeba było tyle nie chlać!- Podniosłam ton głosu.- A teraz grzecznie proszę. Wyjdźcie, a przynajmniej Ty. Nie mam ochoty Cię oglądać.- Spojrzałam w oczy Malika z nienawicią i wskazałam kierunek wyjścia.
-Daj mi szanse. To nie było tak jak myślisz- Spuściłam głowę nie wiedząc co teraz zrobić. Dać mu ię wytłumaczyć? Czy wyrzucić z terenu budynku? Wzięłam głęboki oddech i chciałam podnieć twarz kiedy dotkną jej. Spojrzałam w jego oczy.- Uwierz mi i nie płacz.
-Czy Ty sobie mylisz, że zapłacze za tobą? Z twojego powodu?! Uwierz, że nie! Szkoda czyichkolwiek łez na takiego dupka jak ty! Nigdy nie zobaczysz moich łez, rozumiesz?! Nikt nie ujrzy, bo ich nie będzie!- Wykrzyczałam mu w twarz. Skoro słowa "kocham Cię" nic dla Ciebie nie znaczą to wynocha. Z Twoich ust padły tylko put słowa! Wyjdź! Już!- Posłusznie wyszedł, a ja z zaciśniętymi zębami odwróciłam wzrok i spostrzegłam szefa. Musiał się temu przyglądać. Gestem ręki wskazał zaplecze na które się udałam.
*
Zabrałam woje rzeczy i oddałam bluzkę z logo sklepu. Dlaczego? Wylał mnie. Uważa, że nie powinnam być taka agresywna i nie życzy sobie takiego zachowania. Skierowałam się do domu nie zwracając uwagi na patrzących pozostałych członków zespołu. Po kilku minutach, gdy już byłam blisko celu usłyszałam nawoływanie zza pleców. Obejrzałam się i ujrzałam biegnącego chłopaka. Loki skakały wraz z ruchem a po słodkich dołeczkach ani śladu.
-Poczekaj!- Stanęłam, aż nie stanął obok mnie. Razem spacerkiem ruszyliśmy.- Jak się trzymasz?- Zapytał z troską.
-Dobrze. Wielka sprawa, bo co? Zayn Malik ze mną zerwał?
-Nie o to mi chodziło. A poza tym to ty z nim zerwałaś, ale z jego powodu. No wiesz... jakbyś się nie dowiedziała On dalej by z tobą był i mówił, że cie kocha.
-Pewnie masz rację. Jak już mówiłam to puste słowa, więc nie używaj ich więcej przy mnie- Przytakną.
-Jakbyś chciała pogadać, albo gdzie wyskoczyć to napisz do mnie. Albo do reszty, zawsze znajdę dla ciebie czas. Eh... znajdziemy.
-Ok- stanęłam przed furtką- dzięki.- Dałam mu buziaka w policzek i poszłam do domu. Zrobiłam sobie 3 kanapki i opowiedziałam, że mnie wywalili. Nie obeszło się bez pytań "dlaczego?". Odpowiedziałam, że pokłóciłam się z jednym klientem. Skitowałam całkiem, ale inaczej nie mogłam. Rodzice i dziadkowie nie wiedzieli, że chodziłam z Zaynem.
Weszłam do pokoju i walnęłam się na łóżko.
-Ciężki dzień?- Zapytał Jaoson siedzący przy biurku na krześle.
-Tak jakby. Spóźniłam się do pracy, odkryłam, że Zayn mnie zdradził, zerwałam z nim i mnie wywalili z pracy. Koniec dnia.
-Możesz powtórzyć co przed chwilą powiedziałaś?- zmarszczył czoło.
-Co?
-Powtórz to co przed chwilą powiedziałaś.
-"co".
-To wcześnie między późnieniem ię, a wylaniem z pracy.
-A! Widziałam w gazecie zdjęcia i artykuł, że podczas pobytu w Nowym Yorku mój BYŁY chłopak przespał się z inną.
-Ale skurwiel.
-Nie zaprzeczę- Pogadaliśmy jeszcze chwilę po czym wstałam i poszłam do łazienki naszykować się do snu.
Gdy wróciłam postrzegłam dwie nowe wiadomości.
Pierwsza: Słodkich snów! xx. Hazza- Uśmiechnęłam się i odpisałam "Tobie też. Dobranoc xx"
Druga: Przepraszam. Mam nadzieję, że mi kiedy to wybaczysz- moje oczy się zaszkliły, ale chwilę potem opanowałam się i po napisaniu sms'a "Nie licz na to" kliknęłam wyślij.
Teraz jak zwykle to u mnie przed snem- myślałam. Zadawałam sobie pytania, na które nie mogłam odpowiedzieć, albo wyobrażałam sobie co by było gdyby... Z jednej strony cieszyłam się, że poznałam prawdę, bo żyłabym z kłamcą, ale z drugiej cierpię z tego powodu. To najgorsze uczucie jakie można czuć, z tym może się tylko równać- utrata przyjaciela. W środku czujesz ogromny ból. Jakbyś się rozpadała, a twoje serce pękało, na zewnątrz zazwyczaj jest potok łez, ale u mnie jest kamienny wyraz twarzy nie dam za wygraną. Nie poddam się emocjom. Po prostu przetrwam ten czas i będę żyła dalej...
________________________________________________________
Tak, tak wiem. Beznadziejnie mi wyszedł. :/ Napiszcie szczere komentarze. WSZYSCY! Chce zobaczyć ile was tak na prawdę jest. Anonimowi się podpisują! Nie wiem kiedy następny. Następne całe 2 dni mam zajęte, więc nwm, czy dam rade.
CZYTASZ= KOMENTUJESZ ! ! !
z piękną dziewczyną poznaną pubie. Para świetnie się bawiła,
ale czy Zayn dobrze postąpił? Chodzą także plotki, że chodzi on
z nijaką Claudią Bloom. Nie zostało to potwierdzone. Aktualnie
cały zespół jest już w Londynie. Niektórzy fani uważają, że
Malik ostatnio za bardzo szaleje! Wyrywa dziewczyny non stop
i prawdopodobnie na przygodę na jedną noc. Oczywiście impreza nie
obyła się bez alkoholu, więc nie wiemy czy czyny były celowe i
czy w ogóle On o nich pamięta- To było wspaniałe uczucie, a Zayn
to świetny chłopak i nie tylko w łóżku!- Mówi podekscytowana Rose."
Odłożyłam gazetę i starając się zachować powagę i cierpliwość, aby nie wybuchnąć płaczem zabierasz się za kolejne wykonywanie czynności. Cokolwiek robiłaś myślałaś tylko czy to prawda. Ale przecież oczywiście, że prawda! Przecież są ich zdjęcia i jeszcze wypowiedź tej szmaty. Nie miałam wątpliwości: Zayn Malik mnie zdradził. Po prostu, stało się. Wiedziałam, że długo to nie potrwa, ale mógł to załatwić w inny sposób. Szkoda tylko, że był takim dupkiem, żeby to zrobić, nic nie powiedzieć. A jeszcze dzisiaj u mnie był. I co? Nawet się łowem nie odezwał tylko wciąż udawał mojego chłopaka, którym już nie jest.
Źle się czuję... serce mi pęka, a do oczu coraz bardziej cisną się łzy. Nie mogę znieść myśli, że to zrobił. Na prawdę myślałam, że nie jet kolejnym podrywaczem i frajerem, który zarywa do każdej ładniejszej laski.
-Dzień dobry- przywitałam się jak z każdym kilentem- do widzenia- i pożegnałam się jak z każdym klientem. I tak w kółko.
Muszę wytrzymać jeszcze tą ostatnią godzinę na tym siedzeniu przy kasie i mogę wrócić do domu żalić ię i ryczeć w poduszkę. To jest chore. Zawsze taki sam koniec. Jest miłość... a potem nie ma miłości. Ale jednak postanawiam sobie jedno. Nie będę płakać. Zapomnę i będzie po wszystkim. Muzę tylko o tym nie myśleć, jak do tej pory i mi minie. Wstałam i poszłam rozstawić wodę.
-Hej, kupmy przy okazji coś na dziś wieczór! Dużo żelków! I chipsów!- O nie! to oni! przesunęłam otatnią zgrzewkę butelek i zaczęłam moje chowanie się przed przyjaciółmi. Kiedy wchodzili w jakiś korytarz ja szłam w inny. Nie chciałam zaczynać tej rozmowy tu, w sklepie. Wolę to odłożyć, bo wiem, że będę zdenerwowana jezcze bardziej i zaczne się drzeć. A wystraszyć ludzi nie chcę, bo wylecę- O! Tam jest Cornelia!- Obróciłam się i zobaczyłam Nialla z koszykiem ze słodyczami, za chwilę znalazła się przy nim reszta i podeszli do mnie.
Stałam cały czas w jednym miejscu unikając jednego wzroku. Wtuliłam się najpierw w blondaska, a potem jeszcze Louisa, Liama i Harry'ego. Spojrzałam na ostatniego chłopaka i cofnęłam się krok w tył unikając jego ramion do uścisku/
-Ty odejdź i się do mnie nie odzywaj- mówiłam powoli i spokojnie nie chcąc robić tu awantury. Pomimo, że oddech mi przyspieszył byłam opanowana.
-Czemu?- Patrzy zdezorientowany.
-Ty dobrze wiesz i mogłeś zakończyć to inaczej- Pamiętać! Nie rozpłakać się! To jest najważniejsze!
-Ja...
-Nie tłumacz się. Wiem wszystko i więcej nie chcę.
-Przepraszam. Byłem pijany i...
-A co mnie to obchodzi, trzeba było tyle nie chlać!- Podniosłam ton głosu.- A teraz grzecznie proszę. Wyjdźcie, a przynajmniej Ty. Nie mam ochoty Cię oglądać.- Spojrzałam w oczy Malika z nienawicią i wskazałam kierunek wyjścia.
-Daj mi szanse. To nie było tak jak myślisz- Spuściłam głowę nie wiedząc co teraz zrobić. Dać mu ię wytłumaczyć? Czy wyrzucić z terenu budynku? Wzięłam głęboki oddech i chciałam podnieć twarz kiedy dotkną jej. Spojrzałam w jego oczy.- Uwierz mi i nie płacz.
-Czy Ty sobie mylisz, że zapłacze za tobą? Z twojego powodu?! Uwierz, że nie! Szkoda czyichkolwiek łez na takiego dupka jak ty! Nigdy nie zobaczysz moich łez, rozumiesz?! Nikt nie ujrzy, bo ich nie będzie!- Wykrzyczałam mu w twarz. Skoro słowa "kocham Cię" nic dla Ciebie nie znaczą to wynocha. Z Twoich ust padły tylko put słowa! Wyjdź! Już!- Posłusznie wyszedł, a ja z zaciśniętymi zębami odwróciłam wzrok i spostrzegłam szefa. Musiał się temu przyglądać. Gestem ręki wskazał zaplecze na które się udałam.
*
Zabrałam woje rzeczy i oddałam bluzkę z logo sklepu. Dlaczego? Wylał mnie. Uważa, że nie powinnam być taka agresywna i nie życzy sobie takiego zachowania. Skierowałam się do domu nie zwracając uwagi na patrzących pozostałych członków zespołu. Po kilku minutach, gdy już byłam blisko celu usłyszałam nawoływanie zza pleców. Obejrzałam się i ujrzałam biegnącego chłopaka. Loki skakały wraz z ruchem a po słodkich dołeczkach ani śladu.
-Poczekaj!- Stanęłam, aż nie stanął obok mnie. Razem spacerkiem ruszyliśmy.- Jak się trzymasz?- Zapytał z troską.
-Dobrze. Wielka sprawa, bo co? Zayn Malik ze mną zerwał?
-Nie o to mi chodziło. A poza tym to ty z nim zerwałaś, ale z jego powodu. No wiesz... jakbyś się nie dowiedziała On dalej by z tobą był i mówił, że cie kocha.
-Pewnie masz rację. Jak już mówiłam to puste słowa, więc nie używaj ich więcej przy mnie- Przytakną.
-Jakbyś chciała pogadać, albo gdzie wyskoczyć to napisz do mnie. Albo do reszty, zawsze znajdę dla ciebie czas. Eh... znajdziemy.
-Ok- stanęłam przed furtką- dzięki.- Dałam mu buziaka w policzek i poszłam do domu. Zrobiłam sobie 3 kanapki i opowiedziałam, że mnie wywalili. Nie obeszło się bez pytań "dlaczego?". Odpowiedziałam, że pokłóciłam się z jednym klientem. Skitowałam całkiem, ale inaczej nie mogłam. Rodzice i dziadkowie nie wiedzieli, że chodziłam z Zaynem.
Weszłam do pokoju i walnęłam się na łóżko.
-Ciężki dzień?- Zapytał Jaoson siedzący przy biurku na krześle.
-Tak jakby. Spóźniłam się do pracy, odkryłam, że Zayn mnie zdradził, zerwałam z nim i mnie wywalili z pracy. Koniec dnia.
-Możesz powtórzyć co przed chwilą powiedziałaś?- zmarszczył czoło.
-Co?
-Powtórz to co przed chwilą powiedziałaś.
-"co".
-To wcześnie między późnieniem ię, a wylaniem z pracy.
-A! Widziałam w gazecie zdjęcia i artykuł, że podczas pobytu w Nowym Yorku mój BYŁY chłopak przespał się z inną.
-Ale skurwiel.
-Nie zaprzeczę- Pogadaliśmy jeszcze chwilę po czym wstałam i poszłam do łazienki naszykować się do snu.
Gdy wróciłam postrzegłam dwie nowe wiadomości.
Pierwsza: Słodkich snów! xx. Hazza- Uśmiechnęłam się i odpisałam "Tobie też. Dobranoc xx"
Druga: Przepraszam. Mam nadzieję, że mi kiedy to wybaczysz- moje oczy się zaszkliły, ale chwilę potem opanowałam się i po napisaniu sms'a "Nie licz na to" kliknęłam wyślij.
Teraz jak zwykle to u mnie przed snem- myślałam. Zadawałam sobie pytania, na które nie mogłam odpowiedzieć, albo wyobrażałam sobie co by było gdyby... Z jednej strony cieszyłam się, że poznałam prawdę, bo żyłabym z kłamcą, ale z drugiej cierpię z tego powodu. To najgorsze uczucie jakie można czuć, z tym może się tylko równać- utrata przyjaciela. W środku czujesz ogromny ból. Jakbyś się rozpadała, a twoje serce pękało, na zewnątrz zazwyczaj jest potok łez, ale u mnie jest kamienny wyraz twarzy nie dam za wygraną. Nie poddam się emocjom. Po prostu przetrwam ten czas i będę żyła dalej...
________________________________________________________
Tak, tak wiem. Beznadziejnie mi wyszedł. :/ Napiszcie szczere komentarze. WSZYSCY! Chce zobaczyć ile was tak na prawdę jest. Anonimowi się podpisują! Nie wiem kiedy następny. Następne całe 2 dni mam zajęte, więc nwm, czy dam rade.
CZYTASZ= KOMENTUJESZ ! ! !
Rozdział 19 cz. 1 :D
*5 dni później*
Wstaję rano... nie, jednak raczej w południe o 12-jest dziś niedziela, czyli mam wolne, a chłopaki dziś w nocy wracają, co oznacza, że już jutro po pracy się z nimi zobaczę! Normalnie tak za nim się stęskniłam jak za nikim innym! Jedyne co mnie martwi to kolejny sen. To jest już po prostu koszmar! Codzinnie to samo! Znaczy jakby wątek ten sam- Zayn umiera, a Harry wyznaje mi miłość. To normalnie jaki obłęd. Dziś akurat był po pożar w ich domu. Wszyscy zginęli oprócz niego- ja chyba wariuję! Próbując obie wmówić, że nie jestem wariatką wstałam i poszłam się ogarnąć. Poranna toaleta zajęła mi jakieś pół godziny, bo postanowiłam wziąć jeszcze prysznic.
Weszłam do kuchni i nagle usłyszałam burczenie dochodzące z pustego żołądka. Po szybkim namyśle wzięłam tylko jogurt z czekoladowymi groszkami, bo zaraz obiad i nie chciałam się najadać.
Przez ostatnie dni trochę mi się nudzi tak bez laptopa, z ograniczonymi rozmowami i sms'ami przez telefon i jeszcze codziennie praca, a potem pomoc w domu. Nie wyrabiam... Ale może coś jednak mi poprawi dzisiejszy nie za fajny humor. Chwyciłam telefon i wybrałam numer do Zayna. Już miałam się rozłączyć kiedy na ostatnim sygnale odebrał.
-Hej- powiedział jakoś nie pewnie.
-No hej...- rzuciłam- o tak dzwonię, masz chwilę?
-Jasne, dla ciebie zawsze.
-Co tam u was? Już wracacie?
-Już się szykujemy, nie długo mamy samolot, więc powoli... bardzo, bardzo powili jakoś się zbieramy.
-Ahaaa. A jeśli mogę spytać to czemu tak powoli?- Odczekałam chwilę po czym dodałam- I kto się tak drze tam u was?
-To Harry... drze się i biega po całym domu nago, bo nie może znaleźć ulubionych bokserek- westchną na co się zaśmiałam- a powoli dlatego, że Louis szuka winowajcy zjedzenia ostatniej marchewki, którą zjadł Niall, który z kolei jeszcze je kanapki i nawet walizek nie zniósł. Liam już szału dostaje przez nich i w tej chwili... gania Hazze, żeby się ubrał.
-Ehh... Ty mu zabrał te gacie, tak?- Mówię ledwo co opanowując śmiech. Odłożyłam pute pudełko po jogurcie i kontynuowałam rozmowę.
-Nie! Jak możesz mnie o to posądzać!
-Zayn...
-Na serio!
-Zayn...
-To nie ja!
-Zayn...
-Przestań! Wiem jak mam na imię!
-Malik!!!- Krzyknęłam.
-No dobra. Ja je włożyłem- Myślałam, że się posikam ze śmiechu! Śmiałam się jak głupia i jeszcze w dodatku turlałam się z boku na bok ściągając przy tym`koc z łóżka.
-To- Ty- masz- je- na- sobie?!- Mówiłam przez kolejne napady śmiechu.
-No raczej.
-Poczekaj niech nasz loczek się o tym dowie.
-Ej no! Nie mów mu! Zabije mnie.
-To trudno, będę Cię wspominała jako za świętej pamięci Zayna Malika, cudownego chłopaka, który został brutalnie zamordowany przez swojego przyjaciela, któremu zabrał...
-Dobra, dobra! Rozumiem, ale nie mów mu i tak!
-Ok.- Wpadłam na inny pomysł- muszę kończyć, pa!- Szybko się rozłączyłam i zaczęłam kolejno klikać literki na klawiaturze telefonu tworząc wiadomość. Zadowolona z siebie kliknęłam "wyślij".
Hahah, ciekawe jak na to zareaguje. Powiedziałam, że nie powiem Harry'emu... ale czy mówił coś o Liamie? No właśnie.
-Znów dzwoni?- Poczułam wibracje i dźwięk dzwonka telefonu. Jedyne co tam na początku usłyszałam to krzyki- Halo? Zayn, jesteś tam?
-Pomocy! Oni mnie rozbierają!- śmiałam się do słuchawki jak głupia słysząc kolejne słowa- Zgwałcą mnie!- Momentalnie przestałam głupieć. Te słowa są dla mnie czymś gorszym niż dla kogoś kto tego nie przeżył.
-Zayn! załóż coś, a nie gołą dupą świecisz!- Krzykną Daddy całego zespołu. Wyłączyłam się i wysłałam jeszcze sms"
"Ubierać się bo na samolot nie zdążycie! xD Liam dopilnuj tam wszystkiego! xx"
*następny dzień*
No super! Zaczyna się kolejny bezsensowny tydzień. Ale chłopaki już są w Londynie, więc... mam nadzieję, że odwiedzą mnie w pracy... albo lepiej nie. Wyszło na to, że Roy się wycofał i mam znowu zmianę na rano. Od jutra, bo dziś bym nie wstała.
Poszłam szybko do łazienki i ogarnęłam się.
-Claudia! Otwórz drzwi!- Darł się Jason, leżący na łóżku.
-Sam rusz zacną część ciała i idź!- Już lepiej gadam z nim. Wróciły nasze kłótnie o najmniejszy drobiazg co mnie coraz bardziej irytowało.
-Ty!- Rzucił we mnie poduszką- Idź!- Wzruszyłam nonszalandzko ramionami i dla świętego pokoju poszłam.
Nikogo w domu nie było. Dziadkowie w ogrodzie, a rodzice pojechali na miasto. A znając ich jak już mama wyciągnęła tatę to szybko nie wrócą. Minęłam pusty salon i kuchnie, której dochodziły zapachy świeżo upieczonego ciasta- ta babcia to nas
u za bardzo rozpieszcza i przy okazji tuczy, bo jak to ona uważa jestem chuda jak patyk, a buzie mam jak łyżeczka(wtf?!).
Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi. W progu zobaczyłam całe One Direction.
-Hejo! Siemka!- Zaczęli się drzeć.
-Cześć, ja też się cieszę, że was widzę- Uśmiechnęłam się szeroko i każdego przytuliłam. Przy jednym zatrzymałam się troszeczkę dłużej.
-Ej no! Nie przy ludziach!- Zaczęli narzekać pozostali. Oderwaliśmy się od siebie i wszystkich zaprosiłam do środka.
Rozsiedli się na kanapie i włączyli TV.
-Ale wiecie, że nie możecie długo zostać? W ogóle nie powinno was tu być...Tylko tak przypominam. A Ty już jesteś zdrowy?- Skierowałam wzrok na Zayna.
-No. Trochę jeszcze mam katar albo kaszel, ale żyję- Uśmiechną się słodko.
-Chcecie coś do picia?
-Ja chce to ciasto!- Dopiero teraz zauważyłam, że Niall wpadł do kuchni. Pokroiłam je i dałam każdemu kawałek. Chyba babcia się nie obrazi- Wyskoczmy na miasto! O! Albo do kręgielni! Co wy na to?
-Nie mogę, mój plan dnia to: Wstać, do pracy, spać.
-To zróbmy coś tutaj!- boję się pomysłów Louisa.- może tak...zapasy?
-Tak!!!- Wszyscy krzyknęli. Zwyjątkiem mnie. To mój dom i zaraz go zdemolują, ale zanim zdążyłam zareagować oni już zaczęli. Czyli Lou rzucił się n Liama. Ja stawiam na zaatakowanego, ale coż.
-Ej! Przestańcie!- Krzyczałam na debili leżących na podłodze. Na razie wygrywał Li. Tak jak przeczuwałam. Minęło jakieś kilka minut, a oni nie przestawali.
Teraz to na serio dziwnie wyglądało, oprócz nich na kanapie wiło się jeszcze dwóch, a kto? Zayn i Harry. Oni to całkiem erio to robili, aż się bałam, żeby któregoś do szpitala nie trzeba było wieźć
Został tylko jeden. Spojrzałam przerażona na Nialla- nie waż się! Niall Nie! Auć!!!- Skoczył. Czago ja się spodziewałam? Że mnie posłucha i będzie grzecznie siedział. On nie waży przecież kilku kilo no! Gniecie mnie- złaź!- Zaczęłam się przekręcać, obracać, aż w końcu wstałam i momentalnie ja go przygniotłam- I co?! Fajnie nie?!- Zaśmiałam się- O nie...- wstał ze mną na plecach i już chciał zwalić do tyłu kiedy drzwi wejściowe się otwrzyły, a w nich... dziadkowie.
-Co wy tu...- Ich miny były nie do opisania. Przecież to musiało wyglądać bardzo dziwnie... A nawet jeszcze bardziej- dziwacznie. Podczas ciszy usłyszałam dźwięk samochodu wjeżdżającego na parking. Spojrzelimy po sobie. Momentalnie zeskoczyłam z przyjaciela i zareagowałam- Ruchy! Chować się! Zayn do mnie pod łóżko, Niall pod Jasona, Li i Lou do mojej szafy, a Harry...- Wszyscy się rozeszli, gdzie go wepchać?!- Do łazienki!- Złapałam go za nadgartek i zaciągnęłąm za sobą- Właź tu.- Stanął za kabiną prysznicową, a ja jeszcze zasłoniłam zasłokę i stanęłam w salonie zdyszana przed rodzicami jak gdyby nigdy nic. Przecież jakby się dowiedzieli, że oni tu są to uff... lepiej nie gadać.
-A coś ty taka zmęczona?- Zlustrował mnie wzrokiem ojciec.
-A tak jakoś sobie ćwiczyłam, takie tam rozciągania, taniec...
-Zaraz obiad- Co?! To która jest godzina?! Wzrok skierowałam na zegar wiszący w przedpokoju. 13:30! Zaraz się spóźnię do pracy! Rany, ale szybko zleciało.
-Zjem tylko kanapkę i levę! O nie jeszcze muszę się przebrać, i umyć.- Wszytko przez chłopaków i ich zaniepowiadane wizyty. skoczyłam do pokoju i otworzyłam szafe- Lou...- Jęknęłam. Miał na sobie mój ulubiony czerwony stanik- Zdejmuj i macie siedzieć cicho!- Wzięłam jeansy i poszłam do łazienki.
-Harry.- Odsłoniłam materiał- wyjdź i idź do mnie do pokoju. Chce się umyć.
-Jet ktoś w łazience?- zapytała mama zza drzwi. O nie.
-Tak ja jestem, a co?
-Szybko, bo ja też chce, czekam.
-No to sobie chyba tak szybko nie wyjdziesz. Stań tam- wskazałam kąt- I zawiąż ręcznik na oczy!
-Nie.
-Harry. Spieszę się, zaraz się spóźnię.
-To cię zawiozę- wyszczerzył się.
-Z kim rozmawiasz?- Znowu głos z innego pomieszczenia. Westchnęłam i odpowiedziałam, że sama do siebie gadam.
-Odwróć się- Przywrócił oczami i tak zrobił. Szybko się rozebrałam i wskoczyłam pod prysznic. Umyłam się migiem, złapałam ręcznik i się nim owinęłam.- Nie patrz!- syknęłam kiedy się odwrócił. Nałożyłam bieliznę, a potem spodnie- Harry! Zboczeńcu!- zdałam sobie sprawę, że stał przodem. Rzuciłam w nigo ręcznikiem i bluzką ... O nie... Mój "mundurek" jest w pokoju- Daj bluzkę!- Pokręcił głową. Zaraz zwariuje z nim!
-Nie mam- schował za siebie i dopóki nie podeszłam razem z ręcznikiem wrzucił pod kran.
-Ty debilu!- Podbiegłam i wyjęłam przemoczone rzeczy.- Patrz co zrobiłeś! Zdejmuj koszulkę! Już!- Zrobił tak jak kazałam.
Odsłonił swoją klatę, no dobra... taką fajną klate i podał mi ciuch, który szybko włożyłam.
-Ładnie wyglądasz- ocenił. Spiorunowałam go wzrokiem i wyjrzałam za drzwi. Dobrze, że poszła. Pociągnęłam go do mojego pokoju- do szafy, zmieścicie się. Wepchnęłam go na siłe i z trudem ją zamknęłam. Zmieniłam bluzkę, chwyciłam torbę- Macie tu siedzieć! Bo na razie ojciec jest w ogrodzie i chyba będzie co robił. Czyli wy tu ciii... A ja lecę do pracy.
Wyjdziecie zanim wrócę. Jasne?- Dobiegły mnie głosy nie zadowolenia 3 osób ściśniętych z moimi ubraniami oraz zobaczyłam dwa kciuki w górę wystawione pod łóżek.
Wybiegłam z pokoju i złapałam kanapkę. Podeszłam jeszcze do Jasona i wyjaśniłam co ma zrobić- szczęśliwie wyprowadzić Nialla, Louisa, Harry'ego, Liama i Zayna z mojego pokoju nie zauważonych przez rodziców.
*
-Przepraszam a spóźnienie!- Krzyknęłam na wejściu.
-Dobrze, żeby to się nie powtórzyło. Rozłóż najpierw prase, a potem jeszcze świeże pieczywo.- Przytaknęłam i zabrałam się do roboty. Moją uwagę przyciągnęła gazeta z okładką na której był Zayn z jakąś rudowłosą dziewczyną.
_________________________________________________
Hej wszystkim! Laptop wrócił i jest wszystko ok. Znowu normalnie piszę i muszę nadrobić i wziąć się w garść. Z rozdziału nie jestem zadowolona bo nie wyszedł mi tak jak chciałam. Jak zauważylicie jest cz1. :D Nie chciałam robić ogromnego rozdziału i w dodatku byście czekali jeszcze dłużej, więc go podzieliłam. Następny jak zdąże napisać to dziś a jak nie to jutro. Buziaki xxx :* <3
Wstaję rano... nie, jednak raczej w południe o 12-jest dziś niedziela, czyli mam wolne, a chłopaki dziś w nocy wracają, co oznacza, że już jutro po pracy się z nimi zobaczę! Normalnie tak za nim się stęskniłam jak za nikim innym! Jedyne co mnie martwi to kolejny sen. To jest już po prostu koszmar! Codzinnie to samo! Znaczy jakby wątek ten sam- Zayn umiera, a Harry wyznaje mi miłość. To normalnie jaki obłęd. Dziś akurat był po pożar w ich domu. Wszyscy zginęli oprócz niego- ja chyba wariuję! Próbując obie wmówić, że nie jestem wariatką wstałam i poszłam się ogarnąć. Poranna toaleta zajęła mi jakieś pół godziny, bo postanowiłam wziąć jeszcze prysznic.
Weszłam do kuchni i nagle usłyszałam burczenie dochodzące z pustego żołądka. Po szybkim namyśle wzięłam tylko jogurt z czekoladowymi groszkami, bo zaraz obiad i nie chciałam się najadać.
Przez ostatnie dni trochę mi się nudzi tak bez laptopa, z ograniczonymi rozmowami i sms'ami przez telefon i jeszcze codziennie praca, a potem pomoc w domu. Nie wyrabiam... Ale może coś jednak mi poprawi dzisiejszy nie za fajny humor. Chwyciłam telefon i wybrałam numer do Zayna. Już miałam się rozłączyć kiedy na ostatnim sygnale odebrał.
-Hej- powiedział jakoś nie pewnie.
-No hej...- rzuciłam- o tak dzwonię, masz chwilę?
-Jasne, dla ciebie zawsze.
-Co tam u was? Już wracacie?
-Już się szykujemy, nie długo mamy samolot, więc powoli... bardzo, bardzo powili jakoś się zbieramy.
-Ahaaa. A jeśli mogę spytać to czemu tak powoli?- Odczekałam chwilę po czym dodałam- I kto się tak drze tam u was?
-To Harry... drze się i biega po całym domu nago, bo nie może znaleźć ulubionych bokserek- westchną na co się zaśmiałam- a powoli dlatego, że Louis szuka winowajcy zjedzenia ostatniej marchewki, którą zjadł Niall, który z kolei jeszcze je kanapki i nawet walizek nie zniósł. Liam już szału dostaje przez nich i w tej chwili... gania Hazze, żeby się ubrał.
-Ehh... Ty mu zabrał te gacie, tak?- Mówię ledwo co opanowując śmiech. Odłożyłam pute pudełko po jogurcie i kontynuowałam rozmowę.
-Nie! Jak możesz mnie o to posądzać!
-Zayn...
-Na serio!
-Zayn...
-To nie ja!
-Zayn...
-Przestań! Wiem jak mam na imię!
-Malik!!!- Krzyknęłam.
-No dobra. Ja je włożyłem- Myślałam, że się posikam ze śmiechu! Śmiałam się jak głupia i jeszcze w dodatku turlałam się z boku na bok ściągając przy tym`koc z łóżka.
-To- Ty- masz- je- na- sobie?!- Mówiłam przez kolejne napady śmiechu.
-No raczej.
-Poczekaj niech nasz loczek się o tym dowie.
-Ej no! Nie mów mu! Zabije mnie.
-To trudno, będę Cię wspominała jako za świętej pamięci Zayna Malika, cudownego chłopaka, który został brutalnie zamordowany przez swojego przyjaciela, któremu zabrał...
-Dobra, dobra! Rozumiem, ale nie mów mu i tak!
-Ok.- Wpadłam na inny pomysł- muszę kończyć, pa!- Szybko się rozłączyłam i zaczęłam kolejno klikać literki na klawiaturze telefonu tworząc wiadomość. Zadowolona z siebie kliknęłam "wyślij".
Hahah, ciekawe jak na to zareaguje. Powiedziałam, że nie powiem Harry'emu... ale czy mówił coś o Liamie? No właśnie.
-Znów dzwoni?- Poczułam wibracje i dźwięk dzwonka telefonu. Jedyne co tam na początku usłyszałam to krzyki- Halo? Zayn, jesteś tam?
-Pomocy! Oni mnie rozbierają!- śmiałam się do słuchawki jak głupia słysząc kolejne słowa- Zgwałcą mnie!- Momentalnie przestałam głupieć. Te słowa są dla mnie czymś gorszym niż dla kogoś kto tego nie przeżył.
-Zayn! załóż coś, a nie gołą dupą świecisz!- Krzykną Daddy całego zespołu. Wyłączyłam się i wysłałam jeszcze sms"
"Ubierać się bo na samolot nie zdążycie! xD Liam dopilnuj tam wszystkiego! xx"
*następny dzień*
No super! Zaczyna się kolejny bezsensowny tydzień. Ale chłopaki już są w Londynie, więc... mam nadzieję, że odwiedzą mnie w pracy... albo lepiej nie. Wyszło na to, że Roy się wycofał i mam znowu zmianę na rano. Od jutra, bo dziś bym nie wstała.
Poszłam szybko do łazienki i ogarnęłam się.
-Claudia! Otwórz drzwi!- Darł się Jason, leżący na łóżku.
-Sam rusz zacną część ciała i idź!- Już lepiej gadam z nim. Wróciły nasze kłótnie o najmniejszy drobiazg co mnie coraz bardziej irytowało.
-Ty!- Rzucił we mnie poduszką- Idź!- Wzruszyłam nonszalandzko ramionami i dla świętego pokoju poszłam.
Nikogo w domu nie było. Dziadkowie w ogrodzie, a rodzice pojechali na miasto. A znając ich jak już mama wyciągnęła tatę to szybko nie wrócą. Minęłam pusty salon i kuchnie, której dochodziły zapachy świeżo upieczonego ciasta- ta babcia to nas
u za bardzo rozpieszcza i przy okazji tuczy, bo jak to ona uważa jestem chuda jak patyk, a buzie mam jak łyżeczka(wtf?!).
Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi. W progu zobaczyłam całe One Direction.
-Hejo! Siemka!- Zaczęli się drzeć.
-Cześć, ja też się cieszę, że was widzę- Uśmiechnęłam się szeroko i każdego przytuliłam. Przy jednym zatrzymałam się troszeczkę dłużej.
-Ej no! Nie przy ludziach!- Zaczęli narzekać pozostali. Oderwaliśmy się od siebie i wszystkich zaprosiłam do środka.
Rozsiedli się na kanapie i włączyli TV.
-Ale wiecie, że nie możecie długo zostać? W ogóle nie powinno was tu być...Tylko tak przypominam. A Ty już jesteś zdrowy?- Skierowałam wzrok na Zayna.
-No. Trochę jeszcze mam katar albo kaszel, ale żyję- Uśmiechną się słodko.
-Chcecie coś do picia?
-Ja chce to ciasto!- Dopiero teraz zauważyłam, że Niall wpadł do kuchni. Pokroiłam je i dałam każdemu kawałek. Chyba babcia się nie obrazi- Wyskoczmy na miasto! O! Albo do kręgielni! Co wy na to?
-Nie mogę, mój plan dnia to: Wstać, do pracy, spać.
-To zróbmy coś tutaj!- boję się pomysłów Louisa.- może tak...zapasy?
-Tak!!!- Wszyscy krzyknęli. Zwyjątkiem mnie. To mój dom i zaraz go zdemolują, ale zanim zdążyłam zareagować oni już zaczęli. Czyli Lou rzucił się n Liama. Ja stawiam na zaatakowanego, ale coż.
-Ej! Przestańcie!- Krzyczałam na debili leżących na podłodze. Na razie wygrywał Li. Tak jak przeczuwałam. Minęło jakieś kilka minut, a oni nie przestawali.
Teraz to na serio dziwnie wyglądało, oprócz nich na kanapie wiło się jeszcze dwóch, a kto? Zayn i Harry. Oni to całkiem erio to robili, aż się bałam, żeby któregoś do szpitala nie trzeba było wieźć
Został tylko jeden. Spojrzałam przerażona na Nialla- nie waż się! Niall Nie! Auć!!!- Skoczył. Czago ja się spodziewałam? Że mnie posłucha i będzie grzecznie siedział. On nie waży przecież kilku kilo no! Gniecie mnie- złaź!- Zaczęłam się przekręcać, obracać, aż w końcu wstałam i momentalnie ja go przygniotłam- I co?! Fajnie nie?!- Zaśmiałam się- O nie...- wstał ze mną na plecach i już chciał zwalić do tyłu kiedy drzwi wejściowe się otwrzyły, a w nich... dziadkowie.
-Co wy tu...- Ich miny były nie do opisania. Przecież to musiało wyglądać bardzo dziwnie... A nawet jeszcze bardziej- dziwacznie. Podczas ciszy usłyszałam dźwięk samochodu wjeżdżającego na parking. Spojrzelimy po sobie. Momentalnie zeskoczyłam z przyjaciela i zareagowałam- Ruchy! Chować się! Zayn do mnie pod łóżko, Niall pod Jasona, Li i Lou do mojej szafy, a Harry...- Wszyscy się rozeszli, gdzie go wepchać?!- Do łazienki!- Złapałam go za nadgartek i zaciągnęłąm za sobą- Właź tu.- Stanął za kabiną prysznicową, a ja jeszcze zasłoniłam zasłokę i stanęłam w salonie zdyszana przed rodzicami jak gdyby nigdy nic. Przecież jakby się dowiedzieli, że oni tu są to uff... lepiej nie gadać.
-A coś ty taka zmęczona?- Zlustrował mnie wzrokiem ojciec.
-A tak jakoś sobie ćwiczyłam, takie tam rozciągania, taniec...
-Zaraz obiad- Co?! To która jest godzina?! Wzrok skierowałam na zegar wiszący w przedpokoju. 13:30! Zaraz się spóźnię do pracy! Rany, ale szybko zleciało.
-Zjem tylko kanapkę i levę! O nie jeszcze muszę się przebrać, i umyć.- Wszytko przez chłopaków i ich zaniepowiadane wizyty. skoczyłam do pokoju i otworzyłam szafe- Lou...- Jęknęłam. Miał na sobie mój ulubiony czerwony stanik- Zdejmuj i macie siedzieć cicho!- Wzięłam jeansy i poszłam do łazienki.
-Harry.- Odsłoniłam materiał- wyjdź i idź do mnie do pokoju. Chce się umyć.
-Jet ktoś w łazience?- zapytała mama zza drzwi. O nie.
-Tak ja jestem, a co?
-Szybko, bo ja też chce, czekam.
-No to sobie chyba tak szybko nie wyjdziesz. Stań tam- wskazałam kąt- I zawiąż ręcznik na oczy!
-Nie.
-Harry. Spieszę się, zaraz się spóźnię.
-To cię zawiozę- wyszczerzył się.
-Z kim rozmawiasz?- Znowu głos z innego pomieszczenia. Westchnęłam i odpowiedziałam, że sama do siebie gadam.
-Odwróć się- Przywrócił oczami i tak zrobił. Szybko się rozebrałam i wskoczyłam pod prysznic. Umyłam się migiem, złapałam ręcznik i się nim owinęłam.- Nie patrz!- syknęłam kiedy się odwrócił. Nałożyłam bieliznę, a potem spodnie- Harry! Zboczeńcu!- zdałam sobie sprawę, że stał przodem. Rzuciłam w nigo ręcznikiem i bluzką ... O nie... Mój "mundurek" jest w pokoju- Daj bluzkę!- Pokręcił głową. Zaraz zwariuje z nim!
-Nie mam- schował za siebie i dopóki nie podeszłam razem z ręcznikiem wrzucił pod kran.
-Ty debilu!- Podbiegłam i wyjęłam przemoczone rzeczy.- Patrz co zrobiłeś! Zdejmuj koszulkę! Już!- Zrobił tak jak kazałam.
Odsłonił swoją klatę, no dobra... taką fajną klate i podał mi ciuch, który szybko włożyłam.
-Ładnie wyglądasz- ocenił. Spiorunowałam go wzrokiem i wyjrzałam za drzwi. Dobrze, że poszła. Pociągnęłam go do mojego pokoju- do szafy, zmieścicie się. Wepchnęłam go na siłe i z trudem ją zamknęłam. Zmieniłam bluzkę, chwyciłam torbę- Macie tu siedzieć! Bo na razie ojciec jest w ogrodzie i chyba będzie co robił. Czyli wy tu ciii... A ja lecę do pracy.
Wyjdziecie zanim wrócę. Jasne?- Dobiegły mnie głosy nie zadowolenia 3 osób ściśniętych z moimi ubraniami oraz zobaczyłam dwa kciuki w górę wystawione pod łóżek.
Wybiegłam z pokoju i złapałam kanapkę. Podeszłam jeszcze do Jasona i wyjaśniłam co ma zrobić- szczęśliwie wyprowadzić Nialla, Louisa, Harry'ego, Liama i Zayna z mojego pokoju nie zauważonych przez rodziców.
*
-Przepraszam a spóźnienie!- Krzyknęłam na wejściu.
-Dobrze, żeby to się nie powtórzyło. Rozłóż najpierw prase, a potem jeszcze świeże pieczywo.- Przytaknęłam i zabrałam się do roboty. Moją uwagę przyciągnęła gazeta z okładką na której był Zayn z jakąś rudowłosą dziewczyną.
_________________________________________________
Hej wszystkim! Laptop wrócił i jest wszystko ok. Znowu normalnie piszę i muszę nadrobić i wziąć się w garść. Z rozdziału nie jestem zadowolona bo nie wyszedł mi tak jak chciałam. Jak zauważylicie jest cz1. :D Nie chciałam robić ogromnego rozdziału i w dodatku byście czekali jeszcze dłużej, więc go podzieliłam. Następny jak zdąże napisać to dziś a jak nie to jutro. Buziaki xxx :* <3
poniedziałek, 20 sierpnia 2012
;(
Hej, wszystkim. Dziś niosę mój laptop do naprawy bo sam się tuż po włączeniu zawiesza ;o i nic nie mogę zrobić. Nawet rozdziału nie mam jak napisać, ale mam nadzieję, że teraz mi się nie wyłączy jak do was piszę. Przepraszam wszystkich! Wstawię jak tylko będę mogła. Buziaki xoxo.
sobota, 18 sierpnia 2012
Rozdział 18- Sorki, że krótki
Stałam sama w kuchni. Na dworze było jasno, ale momentalnie się ściemniło. Byłam sama w domu i jakoś tak dziwnie się czułam. Dookoła była cisza. Gdzie wszyscy się podziali? Gdzie poszli, czemu wyszli bez słowa. Ruszam się tak jakoś powoli i z utrudnieniem. Postanowiłam poszukać telefonu. Po chwili go znalazłam, ale nie mogłam znaleźć żadnego numeru a na pamięć nie znam. Powoli obeszłam cały dom i... co tu do cholery się dzieje?! Wyjrzałam przez okno i zauważyłam przechodzącą postać. To chyba Jason, poznaje po sylwetce. Spoglądam na swój strój, jestem w piżamie i nawet nie wiem dlaczego butów też nie założyłam tylko wyszłam na zewnątrz. Panował totalny mrok nic nie widziałam.
-AAA!- Pisnęłam gdy jakaś dłoń opadła na moje ramię, cała roztrzęsiona spojrzałam na nią i rozpoznałam po rękawie od kurtki. Odetchnęłam. Bo kto tu nosi czarną skórę, oprócz mnie?- Przestraszyłeś mnie głupku- Obracam się, ale już go nie ma.- Nie rób sobie ze mnie jaj i wyłaź!- Kręcę się w kółko zrezygnowana i roztrzęsiona.- Mówię poważnie, nie wiem w jaką grę ze mną grasz, ale nie podoba mi się to- wpadłam na pewien pomysł- poszłam do domu ostrożnie i powoli, żeby przypadkiem się nie przewalić i po omacku złapałam klamkę. Nacisnęłam ją i zza rogu wcisnęłam pstryczek od lampy na zewnątrz. Jeszcze rozpaliłam małą lampką w salonie.
Lampka w salonie puściła mdłe światło, co spowodowało po prostu wstrząs. Dużo czerwonej cieczy. Po mojej twarzy spływały strumienie łez, a ja nie mogłam się ruszyć. Czułam załamanie, ból, rozpacz, nikt teraz nie wie co czuję. Zaczęłam krzyczeć na cały dom i jeszcze głośniej.
-Błagam! Niech to będzie zwykły sen!- Wrzeszczałam szczypiąc i uderzając się w kolejne części ciała. Moje oczy tego nie zniosły, nie mogły oglądać widoku... mojej babci i dziadka. Oni...- Drżałam cała, a serce jakby rozpadło się na milion kawałeczków. Oni... Siedzą, są... bladzi, a z oczu, nozdrzy i ust spływa strumień czerwonej krwi. Boję się ruszyć. Jestem przerażona. Co robić?! Brakuje mi oddechu i zaczynam nawoływać rodzinę. Moja rozpacz sięga końca świata. Wybiegam na zewnątrz i...
-Pomocy!!! Ktoś mnie słyszy?!- Nie wiem co się dookoła dzieje wszystko wiruje. Widzę dwie postacie wiszące na gałęzi drzewa. O mój Boże! To RODZICE- Nie mam już sił krzyczeć. Kto to zrobił?! Kto zabił moją rodzinę?! Jason, gdzie jesteś?! Wołam w myślach i za chwilę widzę, go.
-Jason?! C-o ty robisz? Co to?!- wskazuję na nóż w jego dłoni pełny krwi którą widzę wszędzie- Błagam! Nie!- Rzucam się biegiem tak szybkim, że nie wiem jak znalazłam się przy Willi chłopaków z One Direction- Zayn! Niall! Harry! Błagam, pomocy! Louis! Liam!- dzonię domofonem, z lękiem że zaraz się zjawi. Nagle... brama sama się otwiera i natychmiast wbiegam do ciemnego domu, rozpalam światło i nikogo nie ma! Są w Nowym Yorku. Pędem do sypialni, otwieram pierwszą- ZAYN! NIE!- podeszłam szybko do leżącego na łóżku bezwładnego i białego chłopaka, nie rusza się i jest blady, dlaczego?! To jest sen! Niech to będą jakieś halucynacje! Jezu! Oddalam się i wpadam do kolejnych pokoi... wszyscy... nie żyją zwyjątkiem... oddychającego ... Harry'ego.
-Cornelia?! Co się dzieje?!
-Nie wiem, wszyscy są tacy...- mówię przez strumienie słonych łez- bladzi, nie oddychają. Widziałam Jasona... to ON! Na pewno ON! Zrób coś błagam zaraz tu będzie albo...- zamieram, gdy słyszę zamknięcie drzwi wejściowych- już jest. Nie! Co robisz?! Czemu to robisz?! Zostaw nas! Odejdź!- Harry wtula mnie w siebie i osłania swoim ciałem przed kolejnymi ciosami.
-Kocham Cię...- wyszeptał i upadł- Nie! Czemu?! Boże pomóż mi!- Padam na ziemię i widzę zamach skierowany na mnie.
-AAAAA!!! Puść mnie!
-Spokojnie! Claudia! Spokojnie! Wszystko w porządku! To tylko sen!- Odskakuję od przytulającego mnie... Jasona.
-Co?- Nie mogę uspokoić oddechu, a serce nie mało co mi z piersi się przedrze. Jestem cała spocona, a policzki jeszcze mokre od spływających łez- T-o s-see-n?- Mówię drżącym głosem, patrząc na wszystkich stojących w pokoju. Przecież, ja nie mogłam się obudzić. Ale już dobrze, to sen uspokój się. Oni wszyscy tu są, bezpieczni i ... żywi. Cofam się do tyłu, napotykam ścianę po której zsuwam się w dół, aż siadam z podkulonymi nogami na zimnej podłodze.
-Chodź, już wszystko ok... Już dobrze- zbliża się powoli
-Proszę... nie podchodź, nie dotykaj mnie- wbrew mojemu przerażeniu podchodzi i kuca przede mną. Delikatnie i powoli przybliża dłoń do mojej nogi. Po chwili jej dotyka, co powoduje dreszcze i wzdrygnięcie całego ciała.
-Widzisz? Nic się nie stanie- gdy chce mnie przytulić zrywam się i wpadam prosto w objęcia rodziców. Mama gładzi mnie po włosach, a tata całuje delikatnie w czubek głowy uspokajając. Tak strasznie się boję, że to może stać się prawdą, nie chcę, teraz wiem co odczuję po ich stracie, kocham ich i są moją rodziną. Cała trzęsąca się usiadłam na brzegu łóżka. W uszach dźwięczały mi słowa "Kocham Cię". Nie mogę zapomnieć tego. Pamiętam każdą sekundę tego horroru. Nigdy takich snów nie miałam, to pierwszy raz, i chcę żeby ostatni. Innych nie przeżyje.
-Już dobrze?- kiwam niepewnie głową, nie odwracając wzroku na Jasona- Połóż się spać. Jesteś zmęczona, dobranoc- Pomimo moich sprzeciwów, pocałowali mnie wszyscy albo w policzek, albo w czoło i wyszli zgaszając światło. On wrócił do swojego łóżka, ale ja już nie mogłam spać, nawet nie miałam na to ochoty, na dworze powoli zaczyna się rozjaśniać.
-Wyjdę na świeże powietrze, na spacer. Dobrze mi to zrobi, ochłonę trochę- po cichu wzięłam jakieś szare dresy wiszące na krześle i ubrałam je. Bluzkę zostawiłam, to zwykły biały podkoszulek. Wyciągam spod łóżka buty- trampki i wychodzę czym prędzej przez okno, zabierając tylko nie za ciepły sweter.
Na dworze jest chłodno. Chodziłam pustymi drogami i ulicami Londynu zastanawiając się i jednocześnie uspokajając o znaczeniu tego snu. Przecież może nic to nie znaczyć, ale wiele ludzi wierzy, że dają nam znaki, albo ostrzegają. Nie jestem przesądna czy coś, ale boję się. Kurwa, boje się! Co jakiś czas przejedzie samochód przez centrum. W końcu jeden się zatrzymuje, co mnie paraliżuje od środka, znowu to uczucie. Kto z niego wysiądzie i czego będzie chciał?
-Cornelia? To Ty?- wysiada młoda dziewczyna o ciemnych włoach- O matko to ty! Co tu robisz o tej porze? Cała się trzęsiesz, chodź do samochodu, jest ci zimno.
-Nie. To nie od tego. Przepraszam Walihya, to nie najlepszy moment na rozmowy, wybacz- Podeszła i mocno mnie przytuliła. Już nie mogłam wytrzymać i pozwoliłam ponownie spłynąć cieczy po mojej i tak już opuchniętej twarzy.
-Chodź, opowiesz mi co się stało- Wsiadłyśmy do samochodu, na tylnie siedzenia. Od kierowcy oddziela nas szyba, więc nas nie słyszał- Co jest? Nie płacz- po kilku minutach uspokoiłam się i opowiedziałam jej mój sen.
-(...) i On wtedy powiedział, że mnie kocha i umarł. Jak się obudziłam nawet nie mogłam spojrzeć na Jasona, a co dopiero porozmawiać z nim.
-To tylko sen, spokojnie.
-Ale, jeśli to prawda? Słyszałam kiedyś gdzieś, że śni ci się osoba, która teraz o tobie myśli.
-Idź do domu i odpocznij, dobrze? Zadzwonię za kilka godzin, jak tylko będę w domu, bo jadę na lotnisko- zatrzymaliśmy się pod moim domem.
-Dziękuję- Przytuliłam ją mocno i wysiadłam z auta. Po cichu weszłam do domu i ponownie nałożyłam słuchawki, nie spałam, tylko zatopiłam się w muzyce.
____________________________________________________________
Tak, wiem, że krótki, ale jak tylko chłopaki wrócą, bo następny rozdział będzie *5 dni później* to będzie ich więcej :D. Dzięki za komentarze i jak obiecałam wstawiam rano. Wybaczcie, że takie trochę późniejsze rano, ale spałam i oczywiście musiałam wstać -,-. Dobra to tyle. Komentujcie, bo wiem, że jest was więcej, niż kilka osób, tylko kilkanaście i czekam na komenta. Buziaki xoxo.
-AAA!- Pisnęłam gdy jakaś dłoń opadła na moje ramię, cała roztrzęsiona spojrzałam na nią i rozpoznałam po rękawie od kurtki. Odetchnęłam. Bo kto tu nosi czarną skórę, oprócz mnie?- Przestraszyłeś mnie głupku- Obracam się, ale już go nie ma.- Nie rób sobie ze mnie jaj i wyłaź!- Kręcę się w kółko zrezygnowana i roztrzęsiona.- Mówię poważnie, nie wiem w jaką grę ze mną grasz, ale nie podoba mi się to- wpadłam na pewien pomysł- poszłam do domu ostrożnie i powoli, żeby przypadkiem się nie przewalić i po omacku złapałam klamkę. Nacisnęłam ją i zza rogu wcisnęłam pstryczek od lampy na zewnątrz. Jeszcze rozpaliłam małą lampką w salonie.
Lampka w salonie puściła mdłe światło, co spowodowało po prostu wstrząs. Dużo czerwonej cieczy. Po mojej twarzy spływały strumienie łez, a ja nie mogłam się ruszyć. Czułam załamanie, ból, rozpacz, nikt teraz nie wie co czuję. Zaczęłam krzyczeć na cały dom i jeszcze głośniej.
-Błagam! Niech to będzie zwykły sen!- Wrzeszczałam szczypiąc i uderzając się w kolejne części ciała. Moje oczy tego nie zniosły, nie mogły oglądać widoku... mojej babci i dziadka. Oni...- Drżałam cała, a serce jakby rozpadło się na milion kawałeczków. Oni... Siedzą, są... bladzi, a z oczu, nozdrzy i ust spływa strumień czerwonej krwi. Boję się ruszyć. Jestem przerażona. Co robić?! Brakuje mi oddechu i zaczynam nawoływać rodzinę. Moja rozpacz sięga końca świata. Wybiegam na zewnątrz i...
-Pomocy!!! Ktoś mnie słyszy?!- Nie wiem co się dookoła dzieje wszystko wiruje. Widzę dwie postacie wiszące na gałęzi drzewa. O mój Boże! To RODZICE- Nie mam już sił krzyczeć. Kto to zrobił?! Kto zabił moją rodzinę?! Jason, gdzie jesteś?! Wołam w myślach i za chwilę widzę, go.
-Jason?! C-o ty robisz? Co to?!- wskazuję na nóż w jego dłoni pełny krwi którą widzę wszędzie- Błagam! Nie!- Rzucam się biegiem tak szybkim, że nie wiem jak znalazłam się przy Willi chłopaków z One Direction- Zayn! Niall! Harry! Błagam, pomocy! Louis! Liam!- dzonię domofonem, z lękiem że zaraz się zjawi. Nagle... brama sama się otwiera i natychmiast wbiegam do ciemnego domu, rozpalam światło i nikogo nie ma! Są w Nowym Yorku. Pędem do sypialni, otwieram pierwszą- ZAYN! NIE!- podeszłam szybko do leżącego na łóżku bezwładnego i białego chłopaka, nie rusza się i jest blady, dlaczego?! To jest sen! Niech to będą jakieś halucynacje! Jezu! Oddalam się i wpadam do kolejnych pokoi... wszyscy... nie żyją zwyjątkiem... oddychającego ... Harry'ego.
-Cornelia?! Co się dzieje?!
-Nie wiem, wszyscy są tacy...- mówię przez strumienie słonych łez- bladzi, nie oddychają. Widziałam Jasona... to ON! Na pewno ON! Zrób coś błagam zaraz tu będzie albo...- zamieram, gdy słyszę zamknięcie drzwi wejściowych- już jest. Nie! Co robisz?! Czemu to robisz?! Zostaw nas! Odejdź!- Harry wtula mnie w siebie i osłania swoim ciałem przed kolejnymi ciosami.
-Kocham Cię...- wyszeptał i upadł- Nie! Czemu?! Boże pomóż mi!- Padam na ziemię i widzę zamach skierowany na mnie.
-AAAAA!!! Puść mnie!
-Spokojnie! Claudia! Spokojnie! Wszystko w porządku! To tylko sen!- Odskakuję od przytulającego mnie... Jasona.
-Co?- Nie mogę uspokoić oddechu, a serce nie mało co mi z piersi się przedrze. Jestem cała spocona, a policzki jeszcze mokre od spływających łez- T-o s-see-n?- Mówię drżącym głosem, patrząc na wszystkich stojących w pokoju. Przecież, ja nie mogłam się obudzić. Ale już dobrze, to sen uspokój się. Oni wszyscy tu są, bezpieczni i ... żywi. Cofam się do tyłu, napotykam ścianę po której zsuwam się w dół, aż siadam z podkulonymi nogami na zimnej podłodze.
-Chodź, już wszystko ok... Już dobrze- zbliża się powoli
-Proszę... nie podchodź, nie dotykaj mnie- wbrew mojemu przerażeniu podchodzi i kuca przede mną. Delikatnie i powoli przybliża dłoń do mojej nogi. Po chwili jej dotyka, co powoduje dreszcze i wzdrygnięcie całego ciała.
-Widzisz? Nic się nie stanie- gdy chce mnie przytulić zrywam się i wpadam prosto w objęcia rodziców. Mama gładzi mnie po włosach, a tata całuje delikatnie w czubek głowy uspokajając. Tak strasznie się boję, że to może stać się prawdą, nie chcę, teraz wiem co odczuję po ich stracie, kocham ich i są moją rodziną. Cała trzęsąca się usiadłam na brzegu łóżka. W uszach dźwięczały mi słowa "Kocham Cię". Nie mogę zapomnieć tego. Pamiętam każdą sekundę tego horroru. Nigdy takich snów nie miałam, to pierwszy raz, i chcę żeby ostatni. Innych nie przeżyje.
-Już dobrze?- kiwam niepewnie głową, nie odwracając wzroku na Jasona- Połóż się spać. Jesteś zmęczona, dobranoc- Pomimo moich sprzeciwów, pocałowali mnie wszyscy albo w policzek, albo w czoło i wyszli zgaszając światło. On wrócił do swojego łóżka, ale ja już nie mogłam spać, nawet nie miałam na to ochoty, na dworze powoli zaczyna się rozjaśniać.
-Wyjdę na świeże powietrze, na spacer. Dobrze mi to zrobi, ochłonę trochę- po cichu wzięłam jakieś szare dresy wiszące na krześle i ubrałam je. Bluzkę zostawiłam, to zwykły biały podkoszulek. Wyciągam spod łóżka buty- trampki i wychodzę czym prędzej przez okno, zabierając tylko nie za ciepły sweter.
Na dworze jest chłodno. Chodziłam pustymi drogami i ulicami Londynu zastanawiając się i jednocześnie uspokajając o znaczeniu tego snu. Przecież może nic to nie znaczyć, ale wiele ludzi wierzy, że dają nam znaki, albo ostrzegają. Nie jestem przesądna czy coś, ale boję się. Kurwa, boje się! Co jakiś czas przejedzie samochód przez centrum. W końcu jeden się zatrzymuje, co mnie paraliżuje od środka, znowu to uczucie. Kto z niego wysiądzie i czego będzie chciał?
-Cornelia? To Ty?- wysiada młoda dziewczyna o ciemnych włoach- O matko to ty! Co tu robisz o tej porze? Cała się trzęsiesz, chodź do samochodu, jest ci zimno.
-Nie. To nie od tego. Przepraszam Walihya, to nie najlepszy moment na rozmowy, wybacz- Podeszła i mocno mnie przytuliła. Już nie mogłam wytrzymać i pozwoliłam ponownie spłynąć cieczy po mojej i tak już opuchniętej twarzy.
-Chodź, opowiesz mi co się stało- Wsiadłyśmy do samochodu, na tylnie siedzenia. Od kierowcy oddziela nas szyba, więc nas nie słyszał- Co jest? Nie płacz- po kilku minutach uspokoiłam się i opowiedziałam jej mój sen.
-(...) i On wtedy powiedział, że mnie kocha i umarł. Jak się obudziłam nawet nie mogłam spojrzeć na Jasona, a co dopiero porozmawiać z nim.
-To tylko sen, spokojnie.
-Ale, jeśli to prawda? Słyszałam kiedyś gdzieś, że śni ci się osoba, która teraz o tobie myśli.
-Idź do domu i odpocznij, dobrze? Zadzwonię za kilka godzin, jak tylko będę w domu, bo jadę na lotnisko- zatrzymaliśmy się pod moim domem.
-Dziękuję- Przytuliłam ją mocno i wysiadłam z auta. Po cichu weszłam do domu i ponownie nałożyłam słuchawki, nie spałam, tylko zatopiłam się w muzyce.
____________________________________________________________
Tak, wiem, że krótki, ale jak tylko chłopaki wrócą, bo następny rozdział będzie *5 dni później* to będzie ich więcej :D. Dzięki za komentarze i jak obiecałam wstawiam rano. Wybaczcie, że takie trochę późniejsze rano, ale spałam i oczywiście musiałam wstać -,-. Dobra to tyle. Komentujcie, bo wiem, że jest was więcej, niż kilka osób, tylko kilkanaście i czekam na komenta. Buziaki xoxo.
piątek, 17 sierpnia 2012
Rozdział 17 :D
Sory, że taki przynudzony. Jest długi :D, więc może przeżyjecie moje filozofie :D. Komentujcie!!!
____________________________________________________________
-Tylko nie krzyczcie!- Wtrąciłam kiedy tata już otwierał usta.
-To proszę. Wytłumacz nam, co to było?
-Żegnałam się z przyjaciółmi, którzy wyjeżdżają i... tak jakoś wyszło, że kolega się na mnie przewrócił i wszyscy zrobili se z nas kanapkę?- uśmiechnęłam się z nadzieją, że uwierzą.
-A włosy?- ciągnęła mama.
-Em... no bo, jak on szedł to trzymał butelkę z wodą, pił ją i nie zauważył mnie, noi...wpadł na mnie, wylewając wodę.
-Krzyki?
-Bo... jak leżeliśmy na ziemi to ja byłam na dole i mnie przygniatali...
-Nie, nie chodzi o te krzyki tylko o "Harry! Ty zboczeńcu! Przestań!- Zrobiłam wielkie oczy i przełknęłam głośna ślinę.
-Bo mnie dzió-bał?- Spojrzałam błagalnie, posłali dociekliwe spojrzenia mówiące "nie wierzę"- No na serio! Tak powiedziałam, bo mnie zaczepiał- ale jak? Mam powiedzieć że dzióbał mnie w dupę dlatego nazwałam go tak?- Mówię prawdę... Dobra, poddaje się róbcie swoje, a ja sobie posiedzę do końca życia w tym domu, wychodząc tylko do szkoły i do pracy... A! Ja idę dziś do roboty! Zapomniałam!- Przypomniałam sobie o wczorajszej rozmowie z szefem, że muszę przyjść na rano, bo Roy ma wizytę u lekarza i musimy się zamienić.
-Ty masz pracę?!- Otworzyli usta ze zdziwienia.
-No tak. W spożywczym nie daleko.
-Tak się cieszę na reszcie!- Prawie skakali z radości i jeszcze mnie uściskali. Może ujdzie mi na sucho ten poranek?- uśmiechnęłam się sama do siebie na samą myśl, że robota ratuje mi mój... mokry i brudny w tej chwili tyłek- a teraz się szykuj! Masz odpuszczone, ale jeszcze raz coś takiego to cię ukatrupimy i z domu wywalimy!- Pokiwałam twierdząco głową i wyprosiłam, a raczej delikatnie wygoniłam z pokoju i podeszłam do szafy. Wybrałam czarne rurki i biały podkoszulek pod firmową bluzkę. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Przemyłam twarz, zęby i zrobiłam luźnego koka w artystycznym nieładzie. Podciągnęłam rzęsy tuszem, trochę błyszczyku i gotowa.
Wyszłam z pokoju do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie- dwa tosty z podwójną ilością sera. Szybko je zjadłam i popiłam sokiem pomarańczowym. Postanowiłam, że dziś kupię sobie jakiegoś batona czy bułkę słodką, bo nie miałam za dużo czasu, a nie chcę się spóźnić. Jejku. Robię się odpowiedzialna... fuu... jak dorosła, muszę przestać cokolwiek robię i pójść na
akiś odpał. Ale to dopiero jak chłopaki wrócą, albo w po wakacjach, bo raczej nie wyjdę z tego domu oprócz do pracy i na zakupy. Złapałam szarą, luźniejszą bluzę oraz torbę i wyszłam przed dom. Spojrzałam jeszcze na wyświetlacz telefonu, sprawdzając, która godzina. Mam mało czasu, więc ruszam szybkim krokiem w prawą stronę, w kierunku sklepu.Jestem zła, że muszę wstawać na rano, bo zaklepałam sobie drugą zmianę. Roy musiał w ostatniej chwili wczoraj zadzwonić i powiedzieć, że ma wizytę u lekarza, powinien mi dziękować, że zgodziłam się pójść za niego.
Przez moją głowę przelatują obrazy z dzisiejszej pobudki co spowodowało, że śmieję się sama do siebie. Nie wiem co
objął Ci Wariaci, ale czuję się taka... spełniona, szczęśliwa. Sama nie wieżę, to co teraz mówię, bo jeszcze niecały miesiąc temu kłóciłam się , że nie chce z nimi gadać i nawet uderzyłam Harry'ego na co nawet się nie obraził... chyba, bo nie wydawał się jakoś negatywnie do mnie nastawiony. Wręcz przeciwnie- zarywał i flirtował przy każdej możliwej okazji. Oczywiście od kiedy jestem z Zaynem, trochę przystopował, ale i tak, np. dziś wykorzystał sytuację do przytulenia mnie. Właściwie moje nastawienie całkiem się zmieniło, nie tylko ubrania i moją nietykalność, ale też zachowanie czy humor, który ostatnio się znacznie poprawił, odkąd ich widuję. Gdy tu przyjechałam nigdy nie pomyślałabym, że się z nimi zaprzyjaźnię, czy z kimkolwiek innym, albo będę za nimi tęsknić. Szczytem moich oczekiwań było zauroczenie się w jednym z nich. To dla mnie wielki szok, na razie nie ma z tego nic wielkiego, przynajmniej z mojej strony, nie chcę mówić, że go kocham, tak jak On mi, bo nie jestem jeszcze tego pewna. Może to za jakiś czas minie i znowu wrócimy do kumpli? W środku jednak mam małą nadzieję, że to ten, któremu zaufałam i coś czuję. Wreszcie czuję się szczęśliwa! Z początku Przygłupy, teraz moi przyjaciele pomogli mi nawet nie zdają sobie sprawy jak bardzo.
Nawet z rodzicami staram się dogadać, bo nie chcę się z nimi rozstawać z niezgodzie, kiedy wyjadą do Polski i wrócą dopiero za rok, albo jak skończę już szkołę. A Jason? To kolejne zaskoczenie! Zżyliśmy się bardzo w ostatnim czasie, wspierał mnie i o dziwno pomagał. Zawsze się zaczepialiśmy, urządzaliśmy jakieś zapasy czy bójki. Nie chcę tracić z nim kontaktu, to On mnie wszystkiego nauczył, tych potrzebnych rzeczy- pokazał jak być "ziomem" i luzakiem jako dziewczyna i nawet obrony, czego ja częściej używam jako ataku, żeby komuś kto mnie wkurzył przypierdolił. Czasami to On wszczynał bójkę za mnie.
O Dziadkach nie wspomnę. Oni są wspaniali! Najlepsi i jedyni! Kiedyś chciałam z nimi zamieszkać i teraz tak będzie. Moje najskrytsze marzenia i pragnienia się spełniają! Mam tylko nadzieję, że nic się nie schrzani jak zwykle kiedy coś zaczyna wychodzić i się układać. Zawsze jest tak, że jest wszystko super i nic nie może się stać. To właśnie wtedy nadchodzi największy cios, ból i cierpienie. Świat się zawala, a ty musisz zaczynać od nowa.
Dobra koniec tych przemyśleń, podziękowań i filozofii, bo właśnie weszłam do budynku pracy.
-Dzień dobry- przywitałam się odstawiając rzeczy na bok i zdejmując bluzę.
-Witaj, cieszę się, że przyszłaś. Najpierw rozstawisz towar i pometkujesz produkty. Potem przy otwarciu usiądziesz na kasę, bo ja będę musiał wyjść i wrócę dopiero wieczorem. Przed wyjściem zmyj jeszcze podłogę i sprawdź czy wszystko ok. Sklep jest do czternastej pod twoją kontrolą i opieką. Masz klucze, dasz je Roy'owi i zadzwonisz do mnie w razie jakiś utrudnień, albo na koniec twojej zmiany. Wszystko jasne?- Przytaknęłam i zabrałam się z zapałem do roboty co często mi się nie zdarza, zazwyczaj, a raczej przeważnie siedzi we mnie leń, który nakazuje ci siedzieć przed telewizorem ze słodyczami przez cały dzień.
*Pół godziny przed zakończeniem pracy*
Zrobiłam wszystko jak szefunio kazał i została mi tylko podłoga, ale dopóki mój chory (Chyba na głowę) zmiennik nie przyjdzie i zastąpi mnie przy kasie. Jest sporo klientów i mam ręce pełne roboty.
-Hej! Już jestem!- Szatyn staną obok mnie.
-Świetnie. Siadaj, a ja załatwię parę spraw i zmywam się- Zamieniliśmy się.
Chwyciłam naszykowane wiadro z wodą oraz mop i zaczęłam myć. Było to trochę męczące, bo sklep nie jest taki mały. Po kilkunastu minutach skończyłam i odstawiłam "sprzęt" na miejsce. Wykręciłam numer Pana Country- jak spostrzegłam na wizytówce i czekałam na odbiór z drugiej strony.
-Halo?- odezwał się głos mężczyzny.
-Z tej strony Cor...yyy... znaczy się Claudia- przypomniałam se w ostatniej chwili, że tylko znajomi, ci najbliżsi tak mówią- wszystko sprawdzone i posprzątane, a Roy już pracuje.
-To dobrze, daj mu klucze i powiedz, że przyjdę wieczorem, żeby zamknąć sklep.
-Yhm. Dobrze. Do widzenia!
-Do widzenia- Rozłączyłam się i zwróciłam do chłopaka obsługującego jakąś starszą kobietę- Ej! Łap!- Rzuciłam klucze prosto w jego ręce- ja lecę, a ty siedzisz i czekasz na kierownika.
-Dobra, n arazie!
-PA!- krzyknęłam zza ramienia.
Zarzuciłam na siebie bluzę i poprawiłam torbę na ramieniu. Ruszyłam spokojnym spacerkiem w stronę domu napawając się widokiem ładnej pogody.
-Jestem!- Krzyknęłam na wejściu.
-I jak? Ciężko? Dałaś sobie rade?- Dopytywała się podekscytowana mama, a tata oczekiwał ze zniecierpliwieniem na odpowiedź z boku.
-Tak, spoko. Jestem głodna. Jest już obiad?- Zmieniłam szybko temat.
-Za pięć minut dogotują się ziemniaki i możemy jeść!- Krzyknęła babcia z kuchni.
Szybko poszłam do pokoju i złapałam pierwszą lepszą z brzegu bluzkę na ramiączka, którą szybkim ruchem zmieniłam. Już miałam wychodzić kiedy spostrzegłam Jasona siedzącego na swoim łóżku wpatrzonego w ekran telefonu.
-Ej. Co jest?- Przysiadłam się obok siadając po turecku.
-Nic takiego...to tylko, eh. Nie ważne. Nic- mówił nie podnosząc na mnie wzroku.
-Mnie nie oszukasz, nawet Ja, ta głupia i bezczelna siostra widzę, że coś się stało- nie odpowiedział tylko nonszalancko wzruszył ramionami i podał mi telefon z otwartą wiadomością. To co zobaczyłam totalnie mnie zatkało- Co za suka- wyszeptałam z otwartymi ustami.
-Nie nazywaj jej tak.
-Przykro mi...Ale nie martw się, znajdziesz inną, fajniejszą, ładniejszą i przede wszystkim lepszą. Ona nie jest nic warta, a zwłaszcza ciebie skoro zerwała przez sms'a, mogła chociaż zadzwonić. Uwierz mi Ona nie jest nikogo warta, a zwłaszcza tak wspaniałego jak ty- mocno go przytuliłam.
-Jej. Jaka ty potrafisz być... uczuciowa i wrażliwa, co oni z tobą zrobili?- spojrzał podejrzanie spod byka.
-Oj nie psuj tej ważnej chwili kiedy mogę pokazać, że ja też umiem współczuć, nawet starszemu bratu- posłałam szczery uśmiech.
-Dzięki za te słowa i ogólnie za wszystko. Umiesz pocieszyć człowieka.
-Wiem!- Rozpromieniałam i wypięłam dumnie pierś na co oboje wybuchliśmy śmiechem.- A teraz choć na obiad, bo głodna jestem! I nie mazgaj się tylko weź w garść i pomyśl pozytywnie!- Złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą do kuchni gdzie razem usiedliśmy przy stole.
Po zjedzonym posiłku, nałożyłam jakieś dresy i wyszłam pomóc dziadkom w ogrodzie- tak jak obiecałam wczoraj babci. Byłam dziś pełna życia i szybko wszystko zrobiłam i pozbierałam. Jak skończyliśmy powoli się ściemniało i ociężałym już krokiem poszłam do sypialni.
Wieczorna toaleta zajęła mi jakieś 20 minut, jak na mnie to nie długo bo potrafię siedzieć godzinę pod prysznicem. Usiadłam na swoje łóżko i posmarowałam ciało kremem nawilżającym, gdy usłyszałam przychodzącą wiadomość. Tylko, że to nie mój telefon, ale ten leżący na drugim łóżku. Skoro Jason siedzi w łazience to tylko zerknę. Wzięłam urządzenie do ręki i wcisnęłam klawisz do odblokowania i otwarcia sms'a.
"Hej Kochanie! Jednak przemyślałam to wszystko i uważam, że warto dać nam szansę.
Podjęłam decyzję za szybko imam nadzieję, że nie jesteś na mnie fochnięty :) xoxo."
Że co? Nawet nie przeprosiła ta wredna szmata. Nie pozwolę jej grać na uczuciach bliskiej mi osoby, niech nawet nie próbuje się zbliżyć do niego, bo zatłukę. "Spierdalaj!" Nacisnęłam wyślij i odłożyłam telefon na miejsce tak jak leżał wcześniej. Powróciłam do swojego łóżka i położyłam się. Włożyłam słuchawki do uszu i zgasiłam światło. Nim się obejrzałam już odpłynęłam w krainę snu.
____________________________________________________
Hej wszystkim! Dzięki za komentarze! Już pewnie będę dodawała tak jak wcześniej- regularnie, czyli codziennie, prawdopodobnie rano! Następny rozdział pojawi się jutro rano jak będą 3 kom ;D. A jak nie to wieczorem :D. Buziaki! :****** <3
____________________________________________________________
-Tylko nie krzyczcie!- Wtrąciłam kiedy tata już otwierał usta.
-To proszę. Wytłumacz nam, co to było?
-Żegnałam się z przyjaciółmi, którzy wyjeżdżają i... tak jakoś wyszło, że kolega się na mnie przewrócił i wszyscy zrobili se z nas kanapkę?- uśmiechnęłam się z nadzieją, że uwierzą.
-A włosy?- ciągnęła mama.
-Em... no bo, jak on szedł to trzymał butelkę z wodą, pił ją i nie zauważył mnie, noi...wpadł na mnie, wylewając wodę.
-Krzyki?
-Bo... jak leżeliśmy na ziemi to ja byłam na dole i mnie przygniatali...
-Nie, nie chodzi o te krzyki tylko o "Harry! Ty zboczeńcu! Przestań!- Zrobiłam wielkie oczy i przełknęłam głośna ślinę.
-Bo mnie dzió-bał?- Spojrzałam błagalnie, posłali dociekliwe spojrzenia mówiące "nie wierzę"- No na serio! Tak powiedziałam, bo mnie zaczepiał- ale jak? Mam powiedzieć że dzióbał mnie w dupę dlatego nazwałam go tak?- Mówię prawdę... Dobra, poddaje się róbcie swoje, a ja sobie posiedzę do końca życia w tym domu, wychodząc tylko do szkoły i do pracy... A! Ja idę dziś do roboty! Zapomniałam!- Przypomniałam sobie o wczorajszej rozmowie z szefem, że muszę przyjść na rano, bo Roy ma wizytę u lekarza i musimy się zamienić.
-Ty masz pracę?!- Otworzyli usta ze zdziwienia.
-No tak. W spożywczym nie daleko.
-Tak się cieszę na reszcie!- Prawie skakali z radości i jeszcze mnie uściskali. Może ujdzie mi na sucho ten poranek?- uśmiechnęłam się sama do siebie na samą myśl, że robota ratuje mi mój... mokry i brudny w tej chwili tyłek- a teraz się szykuj! Masz odpuszczone, ale jeszcze raz coś takiego to cię ukatrupimy i z domu wywalimy!- Pokiwałam twierdząco głową i wyprosiłam, a raczej delikatnie wygoniłam z pokoju i podeszłam do szafy. Wybrałam czarne rurki i biały podkoszulek pod firmową bluzkę. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Przemyłam twarz, zęby i zrobiłam luźnego koka w artystycznym nieładzie. Podciągnęłam rzęsy tuszem, trochę błyszczyku i gotowa.
Wyszłam z pokoju do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie- dwa tosty z podwójną ilością sera. Szybko je zjadłam i popiłam sokiem pomarańczowym. Postanowiłam, że dziś kupię sobie jakiegoś batona czy bułkę słodką, bo nie miałam za dużo czasu, a nie chcę się spóźnić. Jejku. Robię się odpowiedzialna... fuu... jak dorosła, muszę przestać cokolwiek robię i pójść na
akiś odpał. Ale to dopiero jak chłopaki wrócą, albo w po wakacjach, bo raczej nie wyjdę z tego domu oprócz do pracy i na zakupy. Złapałam szarą, luźniejszą bluzę oraz torbę i wyszłam przed dom. Spojrzałam jeszcze na wyświetlacz telefonu, sprawdzając, która godzina. Mam mało czasu, więc ruszam szybkim krokiem w prawą stronę, w kierunku sklepu.Jestem zła, że muszę wstawać na rano, bo zaklepałam sobie drugą zmianę. Roy musiał w ostatniej chwili wczoraj zadzwonić i powiedzieć, że ma wizytę u lekarza, powinien mi dziękować, że zgodziłam się pójść za niego.
Przez moją głowę przelatują obrazy z dzisiejszej pobudki co spowodowało, że śmieję się sama do siebie. Nie wiem co
objął Ci Wariaci, ale czuję się taka... spełniona, szczęśliwa. Sama nie wieżę, to co teraz mówię, bo jeszcze niecały miesiąc temu kłóciłam się , że nie chce z nimi gadać i nawet uderzyłam Harry'ego na co nawet się nie obraził... chyba, bo nie wydawał się jakoś negatywnie do mnie nastawiony. Wręcz przeciwnie- zarywał i flirtował przy każdej możliwej okazji. Oczywiście od kiedy jestem z Zaynem, trochę przystopował, ale i tak, np. dziś wykorzystał sytuację do przytulenia mnie. Właściwie moje nastawienie całkiem się zmieniło, nie tylko ubrania i moją nietykalność, ale też zachowanie czy humor, który ostatnio się znacznie poprawił, odkąd ich widuję. Gdy tu przyjechałam nigdy nie pomyślałabym, że się z nimi zaprzyjaźnię, czy z kimkolwiek innym, albo będę za nimi tęsknić. Szczytem moich oczekiwań było zauroczenie się w jednym z nich. To dla mnie wielki szok, na razie nie ma z tego nic wielkiego, przynajmniej z mojej strony, nie chcę mówić, że go kocham, tak jak On mi, bo nie jestem jeszcze tego pewna. Może to za jakiś czas minie i znowu wrócimy do kumpli? W środku jednak mam małą nadzieję, że to ten, któremu zaufałam i coś czuję. Wreszcie czuję się szczęśliwa! Z początku Przygłupy, teraz moi przyjaciele pomogli mi nawet nie zdają sobie sprawy jak bardzo.
Nawet z rodzicami staram się dogadać, bo nie chcę się z nimi rozstawać z niezgodzie, kiedy wyjadą do Polski i wrócą dopiero za rok, albo jak skończę już szkołę. A Jason? To kolejne zaskoczenie! Zżyliśmy się bardzo w ostatnim czasie, wspierał mnie i o dziwno pomagał. Zawsze się zaczepialiśmy, urządzaliśmy jakieś zapasy czy bójki. Nie chcę tracić z nim kontaktu, to On mnie wszystkiego nauczył, tych potrzebnych rzeczy- pokazał jak być "ziomem" i luzakiem jako dziewczyna i nawet obrony, czego ja częściej używam jako ataku, żeby komuś kto mnie wkurzył przypierdolił. Czasami to On wszczynał bójkę za mnie.
O Dziadkach nie wspomnę. Oni są wspaniali! Najlepsi i jedyni! Kiedyś chciałam z nimi zamieszkać i teraz tak będzie. Moje najskrytsze marzenia i pragnienia się spełniają! Mam tylko nadzieję, że nic się nie schrzani jak zwykle kiedy coś zaczyna wychodzić i się układać. Zawsze jest tak, że jest wszystko super i nic nie może się stać. To właśnie wtedy nadchodzi największy cios, ból i cierpienie. Świat się zawala, a ty musisz zaczynać od nowa.
Dobra koniec tych przemyśleń, podziękowań i filozofii, bo właśnie weszłam do budynku pracy.
-Dzień dobry- przywitałam się odstawiając rzeczy na bok i zdejmując bluzę.
-Witaj, cieszę się, że przyszłaś. Najpierw rozstawisz towar i pometkujesz produkty. Potem przy otwarciu usiądziesz na kasę, bo ja będę musiał wyjść i wrócę dopiero wieczorem. Przed wyjściem zmyj jeszcze podłogę i sprawdź czy wszystko ok. Sklep jest do czternastej pod twoją kontrolą i opieką. Masz klucze, dasz je Roy'owi i zadzwonisz do mnie w razie jakiś utrudnień, albo na koniec twojej zmiany. Wszystko jasne?- Przytaknęłam i zabrałam się z zapałem do roboty co często mi się nie zdarza, zazwyczaj, a raczej przeważnie siedzi we mnie leń, który nakazuje ci siedzieć przed telewizorem ze słodyczami przez cały dzień.
*Pół godziny przed zakończeniem pracy*
Zrobiłam wszystko jak szefunio kazał i została mi tylko podłoga, ale dopóki mój chory (Chyba na głowę) zmiennik nie przyjdzie i zastąpi mnie przy kasie. Jest sporo klientów i mam ręce pełne roboty.
-Hej! Już jestem!- Szatyn staną obok mnie.
-Świetnie. Siadaj, a ja załatwię parę spraw i zmywam się- Zamieniliśmy się.
Chwyciłam naszykowane wiadro z wodą oraz mop i zaczęłam myć. Było to trochę męczące, bo sklep nie jest taki mały. Po kilkunastu minutach skończyłam i odstawiłam "sprzęt" na miejsce. Wykręciłam numer Pana Country- jak spostrzegłam na wizytówce i czekałam na odbiór z drugiej strony.
-Halo?- odezwał się głos mężczyzny.
-Z tej strony Cor...yyy... znaczy się Claudia- przypomniałam se w ostatniej chwili, że tylko znajomi, ci najbliżsi tak mówią- wszystko sprawdzone i posprzątane, a Roy już pracuje.
-To dobrze, daj mu klucze i powiedz, że przyjdę wieczorem, żeby zamknąć sklep.
-Yhm. Dobrze. Do widzenia!
-Do widzenia- Rozłączyłam się i zwróciłam do chłopaka obsługującego jakąś starszą kobietę- Ej! Łap!- Rzuciłam klucze prosto w jego ręce- ja lecę, a ty siedzisz i czekasz na kierownika.
-Dobra, n arazie!
-PA!- krzyknęłam zza ramienia.
Zarzuciłam na siebie bluzę i poprawiłam torbę na ramieniu. Ruszyłam spokojnym spacerkiem w stronę domu napawając się widokiem ładnej pogody.
-Jestem!- Krzyknęłam na wejściu.
-I jak? Ciężko? Dałaś sobie rade?- Dopytywała się podekscytowana mama, a tata oczekiwał ze zniecierpliwieniem na odpowiedź z boku.
-Tak, spoko. Jestem głodna. Jest już obiad?- Zmieniłam szybko temat.
-Za pięć minut dogotują się ziemniaki i możemy jeść!- Krzyknęła babcia z kuchni.
Szybko poszłam do pokoju i złapałam pierwszą lepszą z brzegu bluzkę na ramiączka, którą szybkim ruchem zmieniłam. Już miałam wychodzić kiedy spostrzegłam Jasona siedzącego na swoim łóżku wpatrzonego w ekran telefonu.
-Ej. Co jest?- Przysiadłam się obok siadając po turecku.
-Nic takiego...to tylko, eh. Nie ważne. Nic- mówił nie podnosząc na mnie wzroku.
-Mnie nie oszukasz, nawet Ja, ta głupia i bezczelna siostra widzę, że coś się stało- nie odpowiedział tylko nonszalancko wzruszył ramionami i podał mi telefon z otwartą wiadomością. To co zobaczyłam totalnie mnie zatkało- Co za suka- wyszeptałam z otwartymi ustami.
-Nie nazywaj jej tak.
-Przykro mi...Ale nie martw się, znajdziesz inną, fajniejszą, ładniejszą i przede wszystkim lepszą. Ona nie jest nic warta, a zwłaszcza ciebie skoro zerwała przez sms'a, mogła chociaż zadzwonić. Uwierz mi Ona nie jest nikogo warta, a zwłaszcza tak wspaniałego jak ty- mocno go przytuliłam.
-Jej. Jaka ty potrafisz być... uczuciowa i wrażliwa, co oni z tobą zrobili?- spojrzał podejrzanie spod byka.
-Oj nie psuj tej ważnej chwili kiedy mogę pokazać, że ja też umiem współczuć, nawet starszemu bratu- posłałam szczery uśmiech.
-Dzięki za te słowa i ogólnie za wszystko. Umiesz pocieszyć człowieka.
-Wiem!- Rozpromieniałam i wypięłam dumnie pierś na co oboje wybuchliśmy śmiechem.- A teraz choć na obiad, bo głodna jestem! I nie mazgaj się tylko weź w garść i pomyśl pozytywnie!- Złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą do kuchni gdzie razem usiedliśmy przy stole.
Po zjedzonym posiłku, nałożyłam jakieś dresy i wyszłam pomóc dziadkom w ogrodzie- tak jak obiecałam wczoraj babci. Byłam dziś pełna życia i szybko wszystko zrobiłam i pozbierałam. Jak skończyliśmy powoli się ściemniało i ociężałym już krokiem poszłam do sypialni.
Wieczorna toaleta zajęła mi jakieś 20 minut, jak na mnie to nie długo bo potrafię siedzieć godzinę pod prysznicem. Usiadłam na swoje łóżko i posmarowałam ciało kremem nawilżającym, gdy usłyszałam przychodzącą wiadomość. Tylko, że to nie mój telefon, ale ten leżący na drugim łóżku. Skoro Jason siedzi w łazience to tylko zerknę. Wzięłam urządzenie do ręki i wcisnęłam klawisz do odblokowania i otwarcia sms'a.
"Hej Kochanie! Jednak przemyślałam to wszystko i uważam, że warto dać nam szansę.
Podjęłam decyzję za szybko imam nadzieję, że nie jesteś na mnie fochnięty :) xoxo."
Że co? Nawet nie przeprosiła ta wredna szmata. Nie pozwolę jej grać na uczuciach bliskiej mi osoby, niech nawet nie próbuje się zbliżyć do niego, bo zatłukę. "Spierdalaj!" Nacisnęłam wyślij i odłożyłam telefon na miejsce tak jak leżał wcześniej. Powróciłam do swojego łóżka i położyłam się. Włożyłam słuchawki do uszu i zgasiłam światło. Nim się obejrzałam już odpłynęłam w krainę snu.
____________________________________________________
Hej wszystkim! Dzięki za komentarze! Już pewnie będę dodawała tak jak wcześniej- regularnie, czyli codziennie, prawdopodobnie rano! Następny rozdział pojawi się jutro rano jak będą 3 kom ;D. A jak nie to wieczorem :D. Buziaki! :****** <3
czwartek, 16 sierpnia 2012
Rozdział 16 :D
nie wim czy można to nazwać nawt rozdziałem z taką długością :/
______________________________________
-Halo?- odebrałam dzwoniący telefon.
-Cześć misiaczku! Dzwonię, żeby powiedzieć Ci żebyś wyszła na podwórko, jestem przy twoim oknie.
-Co?!- Aż zleciałam z łóżka- dobiegły mnie śmiechy ze słuchawki- nie śmiej się! Już wychodze- odsłoniłam zasłony i ujrzałam roześmianego Zayna. Otworzyłam okno i wyszłam. Stanęłam gołymi stopami na mokrą trawę od rosy i spojrzałam w oczy bruneta.
-Ślicznie wyglądasz.
-Tak, jasne. Każdy marzy, żeby zobaczyć dziewczynę, o siódmej rano w piżamie i rozwalonych włosach. Miss świata!
-Dla mnie zawsze jesteś piękna. Przyszedłem się pożegnać, niedługo wylatujemy i nie będziemy gadać przez tydzień, chyba, że na tt- mocno się w niego wtuliłam i miałam ochotę już nigdy nie puszczać- i nie jest siódma tylko szósta- dodał po chwili.
-Będę tęsknić- cmoknęłam go w policzek.
-Ja jeszcze bardziej...- namiętnie mnie pocałował, ale niestety naszą chwilę przerwało trąbienie samochodu, którego wcześniej nie zauważyłam.
-Przestańcie! Obudzicie wszystkich!- krzyknęłam, nie zdając sobie sprawy, że pomagam im w pobudzce. Całe One Direction stało teraz przede mną. Spłonęłam rumieńcem stojąc na przeciwko 5 chłopaków, w luźnej koszulce sięgającej ledwo co za pupę i bieliźnie... czarnej- dla tego najbardziej wstydziłam się przy Harrym.
-Jak ty dziś pięknie wyglądasz- zagwizdali.
-Spadajcie- Skrzywiłam się i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-To tak się żegna przyjaciół?!- Niall się zabawnie zdenerwował i udał obrażonego tak samo jak reszta, na co ja z mulatem wybuchliśmy śmiechem- O! A teraz się z nas śmiejesz?! Pożałujesz- krzykną loczek po czym podszedł i wziął w swoje objęcia.
-Dusisz! Puść mnie- uniósł mnie do góry co spowodowało podciągnięcie się bluzki- puść mnie ty debilu!- wszyscy śmiali się w niebo głosy i krzyczeli, że mam fajny tyłek. Myślałam, że zaraz wszystkich zabije na miejscu i zakopie w ogrodzie. Louisa pod marchewkami oczywiście.
-Dobra starczy! Puść ją!
-Dziękuję Liam, jeden normalny- Mocno przytuliłam się do wszystkich i dałam buziaka w policzek- Szkoda, że wyjeżdżacie, ale i tak byśmy się nie widzieli. Nie szalejcie za bardzo, żebym was nie widziała jutro rano na okładce gazety z nagłówkiem "One Direction wracają pijani z imprezy z panienkami (Dzika noc)"- Roześmiałam się i już miałam wchodzić do pokoju, kiedy poczułam zimną wilgoć na plecach i włosach. Powoli się odwróciłam i zmierzyłam każdego wzrokiem- który to?!- syknęłam. Żaden nawet się nie poruszył. Wskazałam na pustą butelkę po wodzie leżącej przede mną i powtórzyłam pytanie głośnie. W tej chwili czterech podniosło ręce do góry i cofnęło się o krok do tyłu- Louis! Nie żyjesz!- zaczęłam gonić chłopaka.
-To było za dziką noc!
Ganialiśmy się po całym podwórku, aż w końcu zwolnił ze zmęczenia i dopadłam go. Wskoczyłam na plecy i razem runęliśmy na ziemie. Ja oczywiście na nim, bo jak inaczej, bym sobie coś jeszcze zrobiła :D. Uśmiechnęłam się zwycięsko, ale nie na długo. Poszkodowany się podniósł razem ze mną i mocno złapał za nogi, żebym nie spadła, albo raczej, żebym nie zwiała.
Teraz to musiało wyglądać naprawdę dziwnie. Dziewczyna w mokrych włosach i bluzce, siedząca w gaciach, na umazanym trawą i ziemią chłopaku, na dodatek pozostali zerwali mi się na ratunek, tworząc przy tym "kanapkę" na trawie- złazić!- czemu znowu jestem na dole? Pod czwórką wariatów?! W dodatku ktoś dzióbie mnie w tyłek!- Harry, zboczeńcu! Przestań!- wygramoliłam się spod zespołu downa i stanęłam na nogi. Optrzepałam się...- Ja tego nie przeżyje! Czemu oni mi to robią?! Boże czemu trafiło na mnie taka banda świrów?!- Krzyczałam ymm.. jakby to powiedzieć... wisząc. Niall i Louis mnie złapali za nogi i ręce unosząc w powietrze, zaczęli bujać raz w prawo, raz w lewo, kręcąc się w kółko co przyprawiało mnie o mdłości. Wszystko wokół się kręciło, a moja wczorajsza kolacja była bliska wydostaniu się na zewnątrz. W końcu się zatrzymali- dziękuję- odetchnęłam- puśćcie mnie już, bo bełtne zaraz.
-A kto powiedział, że stajesz na nogi?- uniosłam głowę i spojrzałam podejrzliwie na blondyna, szczerzącego się jak głupi. Ponownie mnie rozbujali.
-AAA!!!- pisnęłam kiedy puścili mnie przerzucając na szczęście w czyjeś objęcia- chociaż ty mnie zostaw, daj mi żyć, puki jeszcze mogę chodzić- Zayn odstawił mnie na ziemię. Wszystko zawirowało i zachwiałam się.
-Wszystko ok?- Malik chwycił mnie za ręce utrzymując w pionie.
-Tak... tylko kręci mi się w głowie, przez kogoś- spiorunowałam wzrokiem najpierw dwujkę rzucającą mną, a potem całą resztę.
-O cholera!- krzykną Liam, zrywając się jak poparzony- Za 20 minut mamy samolot! Jedziemy! Szybko!- Wszystkich jeszcze raz przytuliłam oraz czule pocałowałam wszyscy wiemy kogo i wsiedli do samochodu. Pomachałam im jeszcze, gdy odjeżdżali i zwróciłam się do ściany z otwartym oknem.
Jedna noga druga noga, uważać na głowę i już weszłam. Poczułam czyjś wzrok na sobie i uniosłam twarz. W drzwiach stała cała rodzinka.
-O ooo.
_______________________________________________
Hej :D ;* Już jestem i nwm czy jutro dodam rozdział bo jade na cały dzień, ale jak dam radę to wejdę i wstawię jeżeli napiszę. Sorki, że taki krótki, pisany na szybko. Opisany sam poranek, a nawet sama noc :D Jak myślicie? Oberwie się Cornelii? Komentujcie! To motywuje do pracy!
______________________________________
-Halo?- odebrałam dzwoniący telefon.
-Cześć misiaczku! Dzwonię, żeby powiedzieć Ci żebyś wyszła na podwórko, jestem przy twoim oknie.
-Co?!- Aż zleciałam z łóżka- dobiegły mnie śmiechy ze słuchawki- nie śmiej się! Już wychodze- odsłoniłam zasłony i ujrzałam roześmianego Zayna. Otworzyłam okno i wyszłam. Stanęłam gołymi stopami na mokrą trawę od rosy i spojrzałam w oczy bruneta.
-Ślicznie wyglądasz.
-Tak, jasne. Każdy marzy, żeby zobaczyć dziewczynę, o siódmej rano w piżamie i rozwalonych włosach. Miss świata!
-Dla mnie zawsze jesteś piękna. Przyszedłem się pożegnać, niedługo wylatujemy i nie będziemy gadać przez tydzień, chyba, że na tt- mocno się w niego wtuliłam i miałam ochotę już nigdy nie puszczać- i nie jest siódma tylko szósta- dodał po chwili.
-Będę tęsknić- cmoknęłam go w policzek.
-Ja jeszcze bardziej...- namiętnie mnie pocałował, ale niestety naszą chwilę przerwało trąbienie samochodu, którego wcześniej nie zauważyłam.
-Przestańcie! Obudzicie wszystkich!- krzyknęłam, nie zdając sobie sprawy, że pomagam im w pobudzce. Całe One Direction stało teraz przede mną. Spłonęłam rumieńcem stojąc na przeciwko 5 chłopaków, w luźnej koszulce sięgającej ledwo co za pupę i bieliźnie... czarnej- dla tego najbardziej wstydziłam się przy Harrym.
-Jak ty dziś pięknie wyglądasz- zagwizdali.
-Spadajcie- Skrzywiłam się i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-To tak się żegna przyjaciół?!- Niall się zabawnie zdenerwował i udał obrażonego tak samo jak reszta, na co ja z mulatem wybuchliśmy śmiechem- O! A teraz się z nas śmiejesz?! Pożałujesz- krzykną loczek po czym podszedł i wziął w swoje objęcia.
-Dusisz! Puść mnie- uniósł mnie do góry co spowodowało podciągnięcie się bluzki- puść mnie ty debilu!- wszyscy śmiali się w niebo głosy i krzyczeli, że mam fajny tyłek. Myślałam, że zaraz wszystkich zabije na miejscu i zakopie w ogrodzie. Louisa pod marchewkami oczywiście.
-Dobra starczy! Puść ją!
-Dziękuję Liam, jeden normalny- Mocno przytuliłam się do wszystkich i dałam buziaka w policzek- Szkoda, że wyjeżdżacie, ale i tak byśmy się nie widzieli. Nie szalejcie za bardzo, żebym was nie widziała jutro rano na okładce gazety z nagłówkiem "One Direction wracają pijani z imprezy z panienkami (Dzika noc)"- Roześmiałam się i już miałam wchodzić do pokoju, kiedy poczułam zimną wilgoć na plecach i włosach. Powoli się odwróciłam i zmierzyłam każdego wzrokiem- który to?!- syknęłam. Żaden nawet się nie poruszył. Wskazałam na pustą butelkę po wodzie leżącej przede mną i powtórzyłam pytanie głośnie. W tej chwili czterech podniosło ręce do góry i cofnęło się o krok do tyłu- Louis! Nie żyjesz!- zaczęłam gonić chłopaka.
-To było za dziką noc!
Ganialiśmy się po całym podwórku, aż w końcu zwolnił ze zmęczenia i dopadłam go. Wskoczyłam na plecy i razem runęliśmy na ziemie. Ja oczywiście na nim, bo jak inaczej, bym sobie coś jeszcze zrobiła :D. Uśmiechnęłam się zwycięsko, ale nie na długo. Poszkodowany się podniósł razem ze mną i mocno złapał za nogi, żebym nie spadła, albo raczej, żebym nie zwiała.
Teraz to musiało wyglądać naprawdę dziwnie. Dziewczyna w mokrych włosach i bluzce, siedząca w gaciach, na umazanym trawą i ziemią chłopaku, na dodatek pozostali zerwali mi się na ratunek, tworząc przy tym "kanapkę" na trawie- złazić!- czemu znowu jestem na dole? Pod czwórką wariatów?! W dodatku ktoś dzióbie mnie w tyłek!- Harry, zboczeńcu! Przestań!- wygramoliłam się spod zespołu downa i stanęłam na nogi. Optrzepałam się...- Ja tego nie przeżyje! Czemu oni mi to robią?! Boże czemu trafiło na mnie taka banda świrów?!- Krzyczałam ymm.. jakby to powiedzieć... wisząc. Niall i Louis mnie złapali za nogi i ręce unosząc w powietrze, zaczęli bujać raz w prawo, raz w lewo, kręcąc się w kółko co przyprawiało mnie o mdłości. Wszystko wokół się kręciło, a moja wczorajsza kolacja była bliska wydostaniu się na zewnątrz. W końcu się zatrzymali- dziękuję- odetchnęłam- puśćcie mnie już, bo bełtne zaraz.
-A kto powiedział, że stajesz na nogi?- uniosłam głowę i spojrzałam podejrzliwie na blondyna, szczerzącego się jak głupi. Ponownie mnie rozbujali.
-AAA!!!- pisnęłam kiedy puścili mnie przerzucając na szczęście w czyjeś objęcia- chociaż ty mnie zostaw, daj mi żyć, puki jeszcze mogę chodzić- Zayn odstawił mnie na ziemię. Wszystko zawirowało i zachwiałam się.
-Wszystko ok?- Malik chwycił mnie za ręce utrzymując w pionie.
-Tak... tylko kręci mi się w głowie, przez kogoś- spiorunowałam wzrokiem najpierw dwujkę rzucającą mną, a potem całą resztę.
-O cholera!- krzykną Liam, zrywając się jak poparzony- Za 20 minut mamy samolot! Jedziemy! Szybko!- Wszystkich jeszcze raz przytuliłam oraz czule pocałowałam wszyscy wiemy kogo i wsiedli do samochodu. Pomachałam im jeszcze, gdy odjeżdżali i zwróciłam się do ściany z otwartym oknem.
Jedna noga druga noga, uważać na głowę i już weszłam. Poczułam czyjś wzrok na sobie i uniosłam twarz. W drzwiach stała cała rodzinka.
-O ooo.
_______________________________________________
Hej :D ;* Już jestem i nwm czy jutro dodam rozdział bo jade na cały dzień, ale jak dam radę to wejdę i wstawię jeżeli napiszę. Sorki, że taki krótki, pisany na szybko. Opisany sam poranek, a nawet sama noc :D Jak myślicie? Oberwie się Cornelii? Komentujcie! To motywuje do pracy!
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
Przepraszam!!!
Nie gniewajcie się ale nie dodam jutro rozdziału. Nie ma to jak chorować w wakacje -,-. Jak dam radę to jutro albo pojutrze coś dodam, ale nic nie obiecuję, bo czuję się fatalnie :'(.
Chciałabym wszystkim polecić opowiadanie, które czytałam przed chwilą i to po raz drugi, tak mi namąciło, że nie mogę się pozbierać. Naprawdę warto przeczytać, nie jest długie, ale poświęćcie chwilę jak nie macie co do roboty: Klik - o tym nie da się zapomnieć.
Dziękuję za mnóstwo wejść, za komentarze, dołączanie do obserwatorów i najbardziej za to, że jesteście. Kocham Was wszystkich całym serduchem! <3 <3 <3
Chciałabym wszystkim polecić opowiadanie, które czytałam przed chwilą i to po raz drugi, tak mi namąciło, że nie mogę się pozbierać. Naprawdę warto przeczytać, nie jest długie, ale poświęćcie chwilę jak nie macie co do roboty: Klik - o tym nie da się zapomnieć.
Dziękuję za mnóstwo wejść, za komentarze, dołączanie do obserwatorów i najbardziej za to, że jesteście. Kocham Was wszystkich całym serduchem! <3 <3 <3
Rozdział 15 :D
Otworzyłam delikatnie zaspane oczy i spojrzałam na dzwoniący telefon leżący na biurku, nie chciało mi się wstawać, ale żeby nikogo nie obudzić szybko odsunęłam kołdrę i chwyciłam go od razu odbierając.
-Halo?- Myślałam, że zabiję osobę, która mnie obudziła w środku nocy.
-Miałaś napisać wieczorem, a o ile się nie mylę to od jakiejś godziny jest noc.
-Przepraszam, nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam. A masz chociaż jakiś racjonalny powód dlaczego zadzwoniłeś?
-Tak, boję się spać bez ciebie, jest tu tak zimno i pusto...- mówił słodkim głosem.
-Wytrzymasz, przecież nie mogłam u was mieszkać na stałe, będę pewnie tylko w [wekendy], bo całe dnie będę miała zawalone. A czy wybaczysz mi, że pójdę teraz spać? Rano wstaję do pracy.
-A gdzie pracujesz? Odwiedzę Cię w nowej robocie- zaśmiał się.
-Nie powiem, bo jeszcze przyjdziesz i mnie wywalą jak coś nabroisz, a teraz dobranoc.
-Dobranoc, kocham cię.
-No mam nadzieję- wyłączyłam się i z uśmiechem na twarzy ponownie zasnęłam.
*Ranek*
-Cholera...- machnęłam ręką i zwaliłam dzwoniący budzik z szafki obok. Nie wstanę, nie ma mowy żebym wstała o 6 rano, żeby pójść do pracy na 7. Nie ma mowy, rzucam tą robotę. Mam już dość, poddaję się. W pewnym momencie dostałam poduszką prosto w łeb- Jason!!!- warknęłam.
-Wstawaj! Zbieraj się i wynocha, bo spóźnisz się już na pierwszy dzień- Ma rację, zrezygnowana wstałam, wzięłam ubrania z szafy i ruszyłam do łazienki. Obmyłam twarz, umyłam zęby, czesanie, malowanie, ciuchy i jestem gotowa. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie w przedpokoju. Mam jeszcze 30 minut na dojście tam, na pewno zdążę tylko zrobię sobie coś jeść. Wyjęłam miseczkę i nalałam do niej trochę mleka oraz wsypałam swoje ulubione płatki czekoladowe. Kilka łyżek i już po posiłku. Zrobiłam sobie kanapkę na szybko i zawinęłam w sreberko, w końcu będę tam do 14, na pewno zgłodnieje. Nałożyłam buty, wzięłam torebkę, do której wcześniej włożyłam swoje drugie śniadanie i wyszłam z domu.
-A ty gdzie się wybierasz tak wcześnie?- odwróciłam się w stronę babci robiącej coś w ogródku.
-Idę do pracy, chcę trochę zarobić do końca wakacji- posłałam jej ciepły uśmiech- wrócę po 14.
-Tylko pospiesz się z tym powrotem, bo na obiad nie zdążysz. I pomogłabyś mi w pieleniu kwiatów dziś?
-Ok!- rzuciłam wychodząc na chodnik i kierując się w stronę sklepu spożywczego.
Po dziesięciu minutach drogi doszłam na miejsce. Byłam 5 minut przed czasem, ale to chyba dobrze. Weszłam tylnimi drzwiami i mój wzrok napotkał szefa i jakiegoś chłopaka mniej więcej w moim wieku.
-Dzień dobry- przywitałam się.
-Witaj Claudio, to jest Roy, będzie dziś pracował z tobą, potem, które z was się sprawdzi dostanie pracę.
-Ale ja już ją chyba mam, tak Pan powiedział- chciałam się uśmiechnąć, ale wyszedł tylko grymas.
-No zobaczymy, nie wiedziałem, że zgłosi się drugi kandydat, więc zaczynajcie. Tu macie koszulki z naszym logo- podał nam niebieskie bluzki oszywane żółtą nicią i jakimś napisem na plecach. Są ohydne, ale skoro chcę wygrać to muszę je przyjąć i nosić do końca mojej zmiany- Jedno siedzi na kasie, a drugie rozstawia towar jak przyjdzie, albo sprząta i sprawdza czy wszystko w sklepie ok. Przerwę macie równo o 11:15 do 11:25. Potem się zmieniacie, tu macie regulamin- podał nam po kartce, a teraz do roboty.
Rozeszliśmy się, ja poszłam na kasę czytając jeszcze migiem instrukcję, Roy do magazynu po towar, a szefunio otworzyć drzwi wejściowe. Tak, więc rozpoczynam pierwszy dzień pracy. Przed pojawieniem się klientów obczaiłam wszystko co jak działa, co można, trzeba, a czego nie wolno robić. Do kasy podeszła starsza kobieta i wyjęła z koszyka masło, chleb, trzy bułki i jakieś kiełbaski. Wszystko policzyłam i zapakowałam do jednorazowej siatki. Kobieta zapłaciła, podziękowała i wyszła. To nie było trudne dzień dobry, zakupy, dziękuję i do widzenia. A! I jeszcze "zapraszam ponownie". Po kilkunastu klientach zaczęło mi się nudzić to gadanie, ale dziś musiałam wypaść jak najlepiej w oczach obserwującego nas Pana... yy.. nie pamiętam nazwiska. Gdy miałam chwilę wolną bez klientów, zerknęłam na telefon. Jeszcze kilkanaście minut i przerwa na lunch, a potem zmiana z tym chłopakiem.
-Dzień dobry- powiedział znajomy mi głos. Podniosłam wzrok i ujrzałam Nialla.
-Ymm... Hej- zaczęłam po kolei brać rzeczy, które miał w koszyku- nie za dużo słodyczy?- uśmiechnęłam się, przekładając kolejnego batona i paczkę żelek.
-Nie- zaśmiał się- no i jeszcze chipsy, nutella x2 i 5 napoi energetyzujących oraz dwie cole- wyjeżdżamy jutro na tydzień na Nowego Yorku, musimy mieć zapas jedzenia- puścił mi oczko. Wydałam resztę, dałam paragon i gotowe- no to pa, jeżeli tu pracujesz, to od za tydzień będziesz nas tu widziała codziennie- zaśmiałam się i lekko przytuliłam do siebie blondyna- Dziękuję i do widzenia.
-Do widzenia i zapraszam ponownie- wziął swoje zakupy i wyszedł ze sklepu.
Za chwilę przyszedł kolejny wariat, ten mój z wielkim bananem na twarzy.
-Dzień dobry, coś podać?
-Hmm...Poproszę paczkę papierosów.
-Dowodzik- uśmiechnęłam się i uniosłam lekko brwi do góry.
-Trąbka.
-Jaka trąbka?
-Jaki dowodzik?- roześmieliśmy się.
-A teraz na poważnie. Masz skończone 18 lat?
-Wiesz, że tak, sprzedaj mi te fajki, bo poskarżę się kierownikowi.
-Jakie?
-To też wiesz- sięgnęłam po znaną mi paczkę papierosów i dałam ją Zaynowi- Dziękuję, kiedy masz czas wolny? Może wyskoczylibyśmy gdzieś?
-Za chwilę mam przerwę, ale to tylko 10 minut, więc... Raczej nie dam rady- Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, godzina na którą czekałam tak długo. Wstałam z miejsca i ustąpiłam je szefowi- chyba musisz już iść...
-Dobra zobaczymy się nie długo
-Ok, pa, ale i tak cię wtedy zabiję za nocną pobudkę- Przytuliłam go mocno i dałam całusa- Mam nadzieję, że za tydzień wpadniesz mnie odwiedzić- przytakną i rozstaliśmy się.
Usiadłam obok chłopaka na krześle i zaczęłam jeść swoją kanapkę, a on babeczkę.
- I jak ci idzie?- spytał.
-Nawet spoko, nie jest źle.
-Rozstawiłem to co cięższe, napoje i takie tam, tobie został dział ze słodyczami, naklejenie cen i zmycie podłogi.
-Ok- Wstałam i wyrzuciłam papierek po lunchu do kosza. Pokręciłam się jeszcze trochę i minęła moja przerwa, zrobiłam wszystko to co zostało do zrobienia, poukładałam, ponaklejałam odpowiednie ceny do produktu i wzięłam się za mycie podłogi. Namoczyłam mopa i zmyłam brud pozostawiany przez ludzi odwiedzających sklep. Czas mi szybko zleciał i nim się obejrzałam była już 14:00. Podszedł do nas kierownik i oświadczył, że oboje jesteśmy przyjęci.
-Jedno na pierwszą zmianę, a...
-Biorę drugą!- zerwałam się z miejsca.
-A więc przychodzisz od 14 do 23. Roy, ty jak dziś, do widzenia wam i dziękuję, bluzki zostawiacie dla siebie i przychodzicie w nich codziennie od poniedziałku do soboty, w niedzielę zamknięte- przytaknęliśmy i po chwili wyszliśmy ze sklepu. On poszedł w swoją stronę, a ja swoją.
Wykończona weszłam do domu i zasiadłam przy stole i talerzu z kotletem i górą kartofli.
-I jak było?- zapytał dziadek. Streściłam wszystkim jak było i po skończonym posiłku poszłam się przebrać w coś luźniejszego, w końcu miałam pomóc babci w ogrodzie z tymi kwiatami.
*Trzy godziny póniej*
-Jutro pozbieramy marchewki i maliny, a pojutrze weźmiemy się za pomidory- przytaknęłam i cała w ziemi, wróciłam do pokoju. Wzięłam prysznic, zmyłam makijaż i choć było jeszcze wcześnie, jak na moje odpoczywanie w łóżku to poszłam spać.
niedziela, 12 sierpnia 2012
Rozdział 14
-Claudia? Możemy pogadać?- lekko zapukała i weszła do pokoju.
-Nie mamy o czym wszystko już wiem i nie od ciebie.
-Dasz mi wytłumaczyć?- przewróciłam oczami i podniosłam się do postawy siedzącej- chcieliśmy ci powiedzieć, ale pokłóciliśmy się, a potem uciekłaś, nie było odpowiedniej chwili na to, bałam się twojej reakcji. Na pewno teraz myślisz, że zostawiam cię tu i wysyłam Jasona na studia tylko po to żeby zrobić miejsce dla trzeciego dziecka, ale to nie tak...
-A jak? Nie można było po prostu się nie wkurzać i mi normalnie powiedzieć? Jeszcze rozwalić mi całe wakacje?
-Może trochę przesadziliśmy, ale po tym jak zniknęłaś należało ci się, i przeproś znajomych za tą scenę. Ja po prostu ci nie ufam i chcę dla ciebie jak najlepiej... Tylko tyle miałam ci do powiedzenia nie chcę się kłócić, ale kara ci zostaje, możesz jedynie zatrzymać telefon i wychodzić na zakupy czy gdzieś. Nic więcej.
-A mogłabym chodzić na inny kierunek w tej nowej szkole?
-Niby na co?
-Na taniec, ja naprawdę tego chcę i marzę by tańczyć.
-To jest wykluczone, tak nie zarobisz do końca życia, ucz się innych przedmiotów- wyszła z pokoju i zamknęła za sobą drzwi. I tak będę się tego uczyła. Albo pójdę na dwa kierunki, więcej nauki, ale wszyscy będą szczęśliwi. Nawet nie chce mi si myśleć o całym dniu zawalonym lekcjami i nauką.
-Mogę iść na miasto?- weszłam do salonu.
-Po co?
-Ciuchy, jakieś mniej czarne.
-Wszystko, aby nie ten szatański kolor, masz i idź- wręczyła mi pieniądze. Dała trochę za dużo, ale oszczędzam. Muszę uzbierać. Wzięłam telefon, pieniądze wsadziłam w portfel i ruszyłam na miasto. Coś czuję, że to będą duże zakupy. W centrum dostrzegłam ogromną galerię, do której weszłam. Było w niej mnóstwo butików, drogerii i najróżniejszych sklepów. Zaczęłam od H&M, w którym kupiłam tylko spodnie, potem hause, parę drogerii i wiele innych. Po dwóch godzinach z rękami pełnymi zakupów wstąpiłam do cukierni, gdzie kupiłam jednego pączka z czekoladą i do kawiarni, w której zamówiłam małą latte.
-Proszę, to pani zamówienie- Kelnerka postawiła mi na stolik moją kawę i odeszła. Zerknęłam na godzinę telefonie: 16:30. To jeszcze zdążę pójść do tej uczelni i zapytać o dwa kierunki. Wypiłam ostatnie dwa łyki swojego zamówienia i wyszłam z galerii. Ale przecież nie pójdę tak z tymi torbami! Mogłam iść tam najpierw a potem tu. Oj tam, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do brata. Po kilku sygnałach odebrał.
-Podjedź pod galerię w centrum, mam parę zakupów, a chcę iść teraz do tego liceum.
-Nie chce mi się... muszę?- jękną.
-Tak, czekam w parku obok, przy parkingu- szybko się wyłączyłam się i usiadłam na pobliskiej ławce odkładając wszystkie zakupy. Minęło 20 minut a on nie przyjeżdżał. Już myślałam, że mnie wystawił kiedy się w końcu zjawił. Zanim wstałam ktoś dotkną mojego ramienia.
-Cornelia... hej.
-Ymm...Hej Zayn, muszę iść. Jason czeka w samochodzie.
-Nawet się nie przytulisz i nie dasz buziaka?- odsłonił rządek białych zębów.
-Ok- przytuliłam go mocno i cmoknęłam w kącik ust- teraz masz mi pomóc z tymi torbami... albo nie, mój kochany i jakże ostatnio miły dla mnie braciszek idzie mi pomóc, to pa, napiszę wieczorem- przytaknął. Razem z Jasonem wzięłam wszystkie torby i zaniosłam je do samochodu stojącego na miejscu parkingowym. Pomachałam jeszcze Zayn'owi i wsiadłam do auta.
-Czy ja o czymś nie wiem? Mam go zbić?- zaśmiał się odpalając silnik.
-Nie i nie, jedź pod tą szkołę, wiesz gdzie to?
-Tak- ruszył i już po kilku minutach znalazłam się pod dużym budynkiem.
-Czekaj tu na mnie, długo gadać nie będę, a jak coś to wyśle ci sms- domknęłam drzwi i po wejściu skierowałam się do sekretariatu, w którym siedziała ta sama kobieta, co ostatnim razem.
-Dzień dobry, byłam ostatnio tu i złożyłam podanie, chciałam się zapytać czy można chodzić na dwa kierunki.
-To mało prawdopodobne choć mamy kilku takich uczniów, zależy na co.
-Na to co wcześniej poszłam, nauki ścisłe i taniec- chwilę poszperała w komputerze i papierach po czym zwróciła się do mnie.
-Chyba tak nie można, zajęcia są o tej samej porze, nie możemy przesunąć.
-A same zajęcia taneczne? Bardzo mi na tym zależy...
-Musisz porozmawiać z dyrektorem, jest w pomieszczeniu obok, wejdź proszę do niego- skinęłam głową i weszłam przed ciemne drzwi do niewielkiego pokoju, gdzie za biurkiem siedział jakiś starszy mężczyzna. Szybko wytłumaczyłam o co chodzi i ten po dłuższych namowach uległ, nie był surowy i poważny na jakiego się z początku wydawał, nawet spoko koleś. Załatwił mi to. Będę musiała chodzić codziennie o trzy godziny dłużej niż normalnie, jeszcze tamta grupa taneczna, czyli, że wychodzi, że będzie bardzo napięty grafik dnia. Jakoś dam radę, grzecznie pożegnałam się z dyrektorem i sekretarką i wróciłam szczęśliwa do samochodu. Podczas drogi do domu opowiedziałam całą rozmowę i czas szybko leciał. Już prawie wjeżdżaliśmy na ulicę dziadków, kiedy coś wpadło mi w oczy.
-Zatrzymaj się, na chwilę!- Zauważyłam ogłoszenie na szybie sklepu spożywczego, że szukają sprzedawcy i kogoś do rozstawiania towaru, robota nie ciężka, a ja potrzebowałam kasy- już, jedź szybko- Zrobił tak jak kazałam. Wbiegłam do domu z połową zakupów i rzuciłam je na łóżko, chwyciłam ubrania, które miałam rano i poszłam do łazienki, ubrałam się, uczesałam, zrobiłam lekki makijaż i jestem gotowa. Wzięłam małą torebkę i ponownie wyszłam z domu.
Szybkim krokiem doszłam pod sklep. Przeprowadziłam normalną, taką jak każda rozmowę o przyjęcie, i po sprawdzeniu mnie i pokazaniu co będę miała robić przyjął mnie. Zarobki niewielkie ale zawsze coś. Podziękowałam i w podskokach wróciłam do domu. Zjadłam jeszcze dwie kanapki przygotowane przez babcię i po przygotowaniu się do snu padłam zmęczona tym dniem na łóżko.
_______________________________________________
Hej wszystkim. Od dziś będę się starała dodawać rozdziały regularnie, czyli tak co rano. Rozdział taki sobie, ale komentujcie. Jeśli się komuś nudzi, albo chce o coś zapytać to macie moje gg: 44158510 ;D
PS. Pierwszy zestaw wzięłam z drugiego bloga, bo mi się strasznie spodobał, mam nadzieję, że żellek się nie obrazi :D
sobota, 11 sierpnia 2012
Rozdział 13 :D
Rozdział 13
-Coś Ty sobie myślała! Wiesz jak się martwiliśmy?! Nawet policja już Cię szukała! Dobrze, że zobaczyliśmy Cię w gazetach z tym całym durnym zespołem, bo byśmy Cię nigdy nie znaleźli!
-To nie jest durny zespół i ma nazwę, dla waszej wiadomości to :One direction! A jakbyście nie znaleźli to lepiej dla mnie, wcale nie chciałam wracać- mówiłam z pretensjami.
-Powinnaś się posłuchać, a nie znów uciekać. Postanowiliśmy, że ja z ojcem wracamy do Polski, a ty zostajesz z dziadkami.
-A co z Jasonem?
-Wyjeżdża na studia przecież.
-A rozmawialiście z babcią i dziadkiem?
-Sami to zaproponowali- wybiegłam w salonu i wpadłam do kuchni ściskając dziadków jak tylko mogłam.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!- Krzyczałam jak oszalała.
-Ale do końca wakacji jesteś jeszcze pod naszą opieką. Cały miesiąc. Pamiętaj- Mówili nadal ostro rodzice- masz się ubrać i idziesz z podaniem do liceum. Jak wrócisz nadal masz zakaz wychodzenia z domu, spotykania się ze znajomymi, telewizji, laptopa i telefonu.
-Został razem z moimi rzeczami tam. Zajdę po nie pójde.
-Od dziś twój telefon ma [gipies], więc nigdzie nie zwiejesz, będziemy wszystko wiedzieli, masz wracać... albo nie, ojciec cie zawiezie- przewróciłam oczami i poszłam do pokoju jakoś ładniej się ubrać. Wybrałam dość elegancki zestaw, umalowałam się lekko i gotowa pojechałam pod wybrane liceum rodziców. Jak ich znając to najwyższy poziom nauki itd... mi to było nie potrzebne, w przyszłości chciałam tańczyć, a nie siedzieć w biurze z papierkową robotą, albo jeszcze gorzej.
-Dzień dobry. Chciałabym złożyć podanie- zaczęłam rozmowę z drobną blondyneczką siedzącą za biurkiem w jakiś dokumentach. Trwała nie długo, parę pytań, dowodzik, podpisanie papierów i załatwione. Wyszłam niezadowolona i podjechaliśmy pod dom chłopaków. Zadzwoniłam dzwonkiem i weszłam.
-Claudia/ Cornelia!- Wykrzyknęli zgodnie- Pierwszy podszedł Zayn dając mi buziaka w policzek, a potem już wszyscy z pytaniami co się stało, na żadne nie odpowiedziałam.
-Przyszłam po rzeczy. Prawdopodobnie zobaczymy się za miesiąc.
-Czemu?- Wzruszyłam ramionami i poszłam do sypialni pozbierać wszystkie swoje rzeczy, nie zajęło mi to długo, bo już po 5 minutach byłam znów przy zalegającej przed telewizorem paczce.
-Dzięki za wszystko co dla mnie zrobiliście. Nawet nie wiecie jak jestem wam wdzięczna, muszę już iść, bo ojciec na mnie czeka pod bramą i zabiję mnie jeśli zaraz nie przyjdę, chcę się z wami pożegnać. W najbliższym czasie się na pewno nie zobaczymy.
-Będziemy do ciebie pisać i dzwonić codziennie.
-Heh. Nie musicie i tak nie będę mogła używać telefonu- Walihya podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
-Ja niedługo wyjeżdżam, ale wpadaj do chłopaków, może ja też będę, nie często ale postaram się, przyjedź też kiedyś do mnie, nawet i teraz jedź ze mną.
-Nie mogę, ale dzięki- ze wszystkimi się pożegnałam przytulasem i całusem w policzek, bo jak to uznali, co to za pożegnanie bez uścisków i całusków. Zmieniłam zdanie co do nich. Na prawdę mi pomogli i będę za nimi tęsknić, nie mogę się doczekać kiedy znów się spotkamy- a, i ten wyścig... to chcę rewanżu!
-Na pewno. I tak wygram!
-Nie sądzę- puściłam mu oczko i wyszłam z ich posesji kierując się do samochodu stojącego przed bramą.
Wyciągnęłam telefon i napisałam sms do Walihy. " Jak wrócę to idziemy na zakupy, muszę się pozbyć tej czarnoty i szarości. xx. C." Za chwilę dostałam wiadomość. "Już się nie mogę doczekać. I chłopaki każą przekazać, że tęsknią.xx.W"
Zaśmiałam się pod nosem. "Powiedz im, że ja za wami też. C." Podjechaliśmy szybko pod dom.
-Obiad!- Wołała babcia z samego wejścia. Nie byłam głodna, bo niedawno zjadłam górę naleśników, ale cóż... nie umiem odmówić plackom, które zjem dopiero po całym talerzu zupy pomidorowej. Zasiadłam do stołu, przy którym byli już wszyscy. Siedziałam obok Jasona, ciekawiło mnie czy to przypadkiem nie on wypaplał, gdzie byłam, ale nawet jeżeli to nie miałabym mu tego za złe, krył mnie tak długo, że rodzice po prostu z niego informacje wycisnęli. Szturchnęłam go gdy dorośli omawiali temat mojej dalszej nauki tu.
-Wygadałeś?- pokręcił przecząco głową- gdzie byłeś rano?
-Złożyć podanie w jakiejś akademii sportowej, ma duży poziom nauczania i ważny jest tam sport, więc coś dla mnie, a ty? Gdzie będziesz?
-Podpisałam już w jakiejś szkole, gdzie liczą się przedmioty ścisłe, ale jeszcze coś wymyśle. Nie mam zamiaru się tam uczyć. Poszukam jakiejś szkoły tanecznej, będę tam chodziła tak żeby nikt się nie skapną.
-Ale wiesz, ze tam gdzie będziesz chodziła są różne kierunki? Możesz iść na taniec.
-Serio? Pewnie taniec towarzyski, to mnie to akurat nie interesuje.
-Ale może byś się czegoś nauczyła, takie wspomożenie i ćwiczenia do twojego. Poza tym możesz chodzić na to i pójść na jakieś zajęcia lekcji tańca albo jakichś grup w mieście. Jest ich mnóstwo, sprawdź na necie.
-Mam zabrany laptop.
-To ja popatrzę i ci wydrukuje.
-Dzięki. I coś ostatnio jesteś dla mnie za miły, co? Czego chcesz w zamian?
-Hmm... Powiem Ci w pokoju, ok?- przytaknęłam i kontynuowaliśmy posiłek.
Po jakże wyśmienitym deserze, ja zostałam przy stole, a Jason poszedł znaleźć dla mnie informacje. Mam zamiar spełnić swoje jedyne marzenie, więc zrobię wszystko. Tamci nadal paplali coś o edukacji i takich tam pierdułach, a ja czekałam, aż On mnie zawoła, czas się dłużył, bo nic nie robiłam tylko siedziałam i gapiłam się na stół.
-Claudia! Chodź na chwilę!- no nareszcie! Wstałam z krzesła i poszłam do swojego pokoju, w którym mój brat siedział na łóżku z wydrukowanymi kartkami. Przysiadłam się obok i zaczęłam je przeglądać.
-Dzięki, ale pierwsze odpada, nie chce tańczyć tylko jazzu.
-A to? Taniec towarzyski i też samodzielny.
-Nie, w parach to potańczę sobie w szkole, a ja nie chce się uczyć tańczyć, bo już umiem, chce to rozwijać. Nowe choreografie i występy.
-A to?- wybuchł śmiechem.
-Nie nie zostanę lalunią machającą pomponami na meczach i beznadziejnych zawodach. O! To mi się podoba!- Hip-hop, jazz i break dance. Ich układy tańczyły największe gwiazdy popu. Są znani z najlepszych choreografii i świetnych tancerzy. W castingach do dołączenia do grupy biorą udział ludzie z całego kraju. Wszystkich zapraszają na 21 sierpnia.
-No fajnie, ale treningi są codziennie i jest to dość drogie.
-Mogę tam łazić nawet dwa razy dziennie, a niedługo to ja będę za to zbierała kasę, tylko trzeba coś wymyśleć jak wziąć pieniądze na początek, mam jeszcze trzy tygodnie. Zbiorę kasę jakiś fajny taniec i jestem gotowa, dzięki, a teraz ty gadaj co chcesz w zamian.
-No więc jadę na tydzień do Polski na turniej boksu, czekałem na niego cały rok, więc nie opuszczę go. Powiem, że jadę na jakiś kolonie czy coś, bo rodzice uznają, że to jest głupota i w przyszłości mi się to nie przyda. Ty po prostu się nie wygadasz? Zgoda?
-Zgoda, ale wiesz, że jesteś pełnoletni i możesz nawet teraz bez słowa się wyprowadzić, a oni nic nie mogą ci zrobić, ani zakazać?
-Nie chce ich denerwować, zwłaszcza mamy, jest w ciąży.
-Co?! Dlaczego ja nic nie wiem?- Doznałam prawdziwego szoku! Wybiegłam z pokoju i stanęłam w progu kuchni.
-Dlaczego mi nie powiedzieliście?
-Ale czego?- mama
-Nie udawaj! Wiem, że będę miała rodzeństwo! Jak mogłaś to przede mną ukrywać!- zaniemówiła- który to miesiąc?
-Jutro minie pierwszy.
-Świetnie- wróciłam do Jasona i położyłam się na łóżko. Włożyłam słuchawki do uszu i zamulałam dobijającą muzą.
___________________________________________________________
Hej, dzięki wszystkim za komentarze i czytanie tego. I love you some much! <3
-Coś Ty sobie myślała! Wiesz jak się martwiliśmy?! Nawet policja już Cię szukała! Dobrze, że zobaczyliśmy Cię w gazetach z tym całym durnym zespołem, bo byśmy Cię nigdy nie znaleźli!
-To nie jest durny zespół i ma nazwę, dla waszej wiadomości to :One direction! A jakbyście nie znaleźli to lepiej dla mnie, wcale nie chciałam wracać- mówiłam z pretensjami.
-Powinnaś się posłuchać, a nie znów uciekać. Postanowiliśmy, że ja z ojcem wracamy do Polski, a ty zostajesz z dziadkami.
-A co z Jasonem?
-Wyjeżdża na studia przecież.
-A rozmawialiście z babcią i dziadkiem?
-Sami to zaproponowali- wybiegłam w salonu i wpadłam do kuchni ściskając dziadków jak tylko mogłam.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!- Krzyczałam jak oszalała.
-Ale do końca wakacji jesteś jeszcze pod naszą opieką. Cały miesiąc. Pamiętaj- Mówili nadal ostro rodzice- masz się ubrać i idziesz z podaniem do liceum. Jak wrócisz nadal masz zakaz wychodzenia z domu, spotykania się ze znajomymi, telewizji, laptopa i telefonu.
-Został razem z moimi rzeczami tam. Zajdę po nie pójde.
-Od dziś twój telefon ma [gipies], więc nigdzie nie zwiejesz, będziemy wszystko wiedzieli, masz wracać... albo nie, ojciec cie zawiezie- przewróciłam oczami i poszłam do pokoju jakoś ładniej się ubrać. Wybrałam dość elegancki zestaw, umalowałam się lekko i gotowa pojechałam pod wybrane liceum rodziców. Jak ich znając to najwyższy poziom nauki itd... mi to było nie potrzebne, w przyszłości chciałam tańczyć, a nie siedzieć w biurze z papierkową robotą, albo jeszcze gorzej.
-Dzień dobry. Chciałabym złożyć podanie- zaczęłam rozmowę z drobną blondyneczką siedzącą za biurkiem w jakiś dokumentach. Trwała nie długo, parę pytań, dowodzik, podpisanie papierów i załatwione. Wyszłam niezadowolona i podjechaliśmy pod dom chłopaków. Zadzwoniłam dzwonkiem i weszłam.
-Claudia/ Cornelia!- Wykrzyknęli zgodnie- Pierwszy podszedł Zayn dając mi buziaka w policzek, a potem już wszyscy z pytaniami co się stało, na żadne nie odpowiedziałam.
-Przyszłam po rzeczy. Prawdopodobnie zobaczymy się za miesiąc.
-Czemu?- Wzruszyłam ramionami i poszłam do sypialni pozbierać wszystkie swoje rzeczy, nie zajęło mi to długo, bo już po 5 minutach byłam znów przy zalegającej przed telewizorem paczce.
-Dzięki za wszystko co dla mnie zrobiliście. Nawet nie wiecie jak jestem wam wdzięczna, muszę już iść, bo ojciec na mnie czeka pod bramą i zabiję mnie jeśli zaraz nie przyjdę, chcę się z wami pożegnać. W najbliższym czasie się na pewno nie zobaczymy.
-Będziemy do ciebie pisać i dzwonić codziennie.
-Heh. Nie musicie i tak nie będę mogła używać telefonu- Walihya podbiegła do mnie i mocno przytuliła.
-Ja niedługo wyjeżdżam, ale wpadaj do chłopaków, może ja też będę, nie często ale postaram się, przyjedź też kiedyś do mnie, nawet i teraz jedź ze mną.
-Nie mogę, ale dzięki- ze wszystkimi się pożegnałam przytulasem i całusem w policzek, bo jak to uznali, co to za pożegnanie bez uścisków i całusków. Zmieniłam zdanie co do nich. Na prawdę mi pomogli i będę za nimi tęsknić, nie mogę się doczekać kiedy znów się spotkamy- a, i ten wyścig... to chcę rewanżu!
-Na pewno. I tak wygram!
-Nie sądzę- puściłam mu oczko i wyszłam z ich posesji kierując się do samochodu stojącego przed bramą.
Wyciągnęłam telefon i napisałam sms do Walihy. " Jak wrócę to idziemy na zakupy, muszę się pozbyć tej czarnoty i szarości. xx. C." Za chwilę dostałam wiadomość. "Już się nie mogę doczekać. I chłopaki każą przekazać, że tęsknią.xx.W"
Zaśmiałam się pod nosem. "Powiedz im, że ja za wami też. C." Podjechaliśmy szybko pod dom.
-Obiad!- Wołała babcia z samego wejścia. Nie byłam głodna, bo niedawno zjadłam górę naleśników, ale cóż... nie umiem odmówić plackom, które zjem dopiero po całym talerzu zupy pomidorowej. Zasiadłam do stołu, przy którym byli już wszyscy. Siedziałam obok Jasona, ciekawiło mnie czy to przypadkiem nie on wypaplał, gdzie byłam, ale nawet jeżeli to nie miałabym mu tego za złe, krył mnie tak długo, że rodzice po prostu z niego informacje wycisnęli. Szturchnęłam go gdy dorośli omawiali temat mojej dalszej nauki tu.
-Wygadałeś?- pokręcił przecząco głową- gdzie byłeś rano?
-Złożyć podanie w jakiejś akademii sportowej, ma duży poziom nauczania i ważny jest tam sport, więc coś dla mnie, a ty? Gdzie będziesz?
-Podpisałam już w jakiejś szkole, gdzie liczą się przedmioty ścisłe, ale jeszcze coś wymyśle. Nie mam zamiaru się tam uczyć. Poszukam jakiejś szkoły tanecznej, będę tam chodziła tak żeby nikt się nie skapną.
-Ale wiesz, ze tam gdzie będziesz chodziła są różne kierunki? Możesz iść na taniec.
-Serio? Pewnie taniec towarzyski, to mnie to akurat nie interesuje.
-Ale może byś się czegoś nauczyła, takie wspomożenie i ćwiczenia do twojego. Poza tym możesz chodzić na to i pójść na jakieś zajęcia lekcji tańca albo jakichś grup w mieście. Jest ich mnóstwo, sprawdź na necie.
-Mam zabrany laptop.
-To ja popatrzę i ci wydrukuje.
-Dzięki. I coś ostatnio jesteś dla mnie za miły, co? Czego chcesz w zamian?
-Hmm... Powiem Ci w pokoju, ok?- przytaknęłam i kontynuowaliśmy posiłek.
Po jakże wyśmienitym deserze, ja zostałam przy stole, a Jason poszedł znaleźć dla mnie informacje. Mam zamiar spełnić swoje jedyne marzenie, więc zrobię wszystko. Tamci nadal paplali coś o edukacji i takich tam pierdułach, a ja czekałam, aż On mnie zawoła, czas się dłużył, bo nic nie robiłam tylko siedziałam i gapiłam się na stół.
-Claudia! Chodź na chwilę!- no nareszcie! Wstałam z krzesła i poszłam do swojego pokoju, w którym mój brat siedział na łóżku z wydrukowanymi kartkami. Przysiadłam się obok i zaczęłam je przeglądać.
-Dzięki, ale pierwsze odpada, nie chce tańczyć tylko jazzu.
-A to? Taniec towarzyski i też samodzielny.
-Nie, w parach to potańczę sobie w szkole, a ja nie chce się uczyć tańczyć, bo już umiem, chce to rozwijać. Nowe choreografie i występy.
-A to?- wybuchł śmiechem.
-Nie nie zostanę lalunią machającą pomponami na meczach i beznadziejnych zawodach. O! To mi się podoba!- Hip-hop, jazz i break dance. Ich układy tańczyły największe gwiazdy popu. Są znani z najlepszych choreografii i świetnych tancerzy. W castingach do dołączenia do grupy biorą udział ludzie z całego kraju. Wszystkich zapraszają na 21 sierpnia.
-No fajnie, ale treningi są codziennie i jest to dość drogie.
-Mogę tam łazić nawet dwa razy dziennie, a niedługo to ja będę za to zbierała kasę, tylko trzeba coś wymyśleć jak wziąć pieniądze na początek, mam jeszcze trzy tygodnie. Zbiorę kasę jakiś fajny taniec i jestem gotowa, dzięki, a teraz ty gadaj co chcesz w zamian.
-No więc jadę na tydzień do Polski na turniej boksu, czekałem na niego cały rok, więc nie opuszczę go. Powiem, że jadę na jakiś kolonie czy coś, bo rodzice uznają, że to jest głupota i w przyszłości mi się to nie przyda. Ty po prostu się nie wygadasz? Zgoda?
-Zgoda, ale wiesz, że jesteś pełnoletni i możesz nawet teraz bez słowa się wyprowadzić, a oni nic nie mogą ci zrobić, ani zakazać?
-Nie chce ich denerwować, zwłaszcza mamy, jest w ciąży.
-Co?! Dlaczego ja nic nie wiem?- Doznałam prawdziwego szoku! Wybiegłam z pokoju i stanęłam w progu kuchni.
-Dlaczego mi nie powiedzieliście?
-Ale czego?- mama
-Nie udawaj! Wiem, że będę miała rodzeństwo! Jak mogłaś to przede mną ukrywać!- zaniemówiła- który to miesiąc?
-Jutro minie pierwszy.
-Świetnie- wróciłam do Jasona i położyłam się na łóżko. Włożyłam słuchawki do uszu i zamulałam dobijającą muzą.
___________________________________________________________
Hej, dzięki wszystkim za komentarze i czytanie tego. I love you some much! <3
piątek, 10 sierpnia 2012
Rozdział 12
Rozdział 12.
-Przepraszam, tyle razy nam przeszkodzono, że już nie mogłem się powstrzymać.
-Nic nie szkodzi, nawet nie wiesz ile czasu czekałam na to uczucie.- Oparłam głowę na Jego ramieniu i wróciliśmy do filmu. Nareszcie to znalazłam. Tak długo na to czekałam , że aż przestałam wierzyć, że istnieje. Czuję się taka szczęśliwa, jak bym mogła to skakałabym po całym domu z radości drąc się, że znalazłam to czego nigdy nie miałam. Miłości. Teraz mogę to śmiało mówić, zakochałam się, kurwa ZAKOCHAŁAM SIĘ! ! ! Nadal w to nie wieżę. Może jednak zrezygnuję z tych ciuchów i wrócę do poprzedniego stylu ubierania? Spróbuję.
Film skończył się strasznie i tragicznie, no ale cóż horror to horror. Podniosłam się delikatnie i rozejrzałam dookoła. Już wszyscy spali. Wyłączyłam DVD i poszłam do sypialni mulata. Wyciągnęłam z torby rzeczy do przebrania, oraz jakąś luźną koszulkę z szafki Zayna i skierowałam się łazienki. Cichutko domknęłam drzwi i stanęłam przed lustrem. Ogarnęłam trochę włosy, które związałam w koka, zmyłam leciutki makijaż i zdjęłam z siebie dzisiejsze ubrania. Stanęłam w kabinie i odkręciłam prysznic. Na moje ciało spłynęła fala ciepła bijącego od gorącej wody. Mogłam stać tu i stać, ale coraz bardziej chciało mi się spać. Spłukałam żel do kąpieli i obwiązana w ręcznik wyszłam z łazienki. Idąc do pokoju zerknęłam na dół, Napotkałam wzrok Zayna i już drugi raz dziś spłonęłam rumieńcem. Pomaszerowałam szybko do pokoju i zamknęłam się, żeby przypadkiem ktoś mi nie wlazł, bo ja taka mądra wzięłam samą koszulkę, a bieliznę zostawiłam na łóżku. Szybko się ubrałam i położyłam do łóżka Walihy.
Po kilku minutach leżenia usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Zapomniałam otworzyć drzwi, wstałam powoli i przekręciłam zamek, umożliwiając wstęp Czekoladowo-okiemu do pokoju.
-Sory, zapomniałam otworzyć.
-Spoko, też idę spać- Podszedł do szafki po czym zmienił bluzkę za luźną i dłuższą, zsuną spodnie i wszedł pod kołdrę łóżka pod oknem- a ty nie idziesz?- Obrócił się w moją stronę.
-Tak, pewnie- Usiadłam na drugim łóżku i poprawiłam sobie poduszkę.
-Błagam nie każ mi spać z Walihyą.
-Ale Ona chyba dzisiejszą noc spędzi tam na dole.
-To co, na pewno zaraz przyjdzie, a ja przecież nie gryzę- Wzruszyłam ramionami i położyłam się obok niego.
-Zayn, a czy Wy nie mieliście mieć dziś jakiegoś koncertu?
-Nie, mamy jutro, chcieliśmy żebyś zagrała z nami. A tak nie do tematu. Cieszę się, że zostałaś u nas.
-Yhm, ja też- Pocałował mnie w policzek, objął i czekał aż odejdzie w objęcia Morfeusza, jednak jedna rzecz nie dawała mi spać- Zayn?- mrukną pod nosem- Mam jedno pytanie.
-No?
-Czy ty się mną bawisz? Bo ja już sama nie wiem.
-Na pewno tego nie robię, czuję do ciebie coś więcej niż znajomość czy przyjaźń- odwróciłam się do niego przodem.
-Dziękuję- wyszeptałam.
-Za co?
-Za to, że udowodniłeś mi, że istnieje uczucie na które czekałam- uśmiechną się delikatnie i ponownie połączył nasze usta . Nie umiałam mu się sprzeciwić, więc poddałam mu się. Dopiero teraz czułam latające motyle po całym moim ciele. Zanim się obejrzałam siedział nade mną. Nie przestając całować. A Ja wiem do czego to prowadzi- Zayn... proszę przestań- odwróciłam się na bok i razem odpłynęliśmy już po niecałych kilku minutach.
*Następnego dnia*
-WSTAWAĆ! WSTAWAĆ! Śniadanie gotowe stoi na stole!- Darł się znowu LOUIS. Wzięłam poduszkę z pod głowy i celnie trafiłam w samą twarz- no wiesz co, my tu wam śniadanie zrobiliśmy dla nowej pary, a tu takie coś?! Obrażam się!- Obrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju.
-Chodź na to śniadanie, bo jeszcze będzie chciał się odwdzięczyć wiadrem wody za tą poduszkę.
-Zaraz zejdę, wyglądam jak potwór, pójdę się ogarnąć- wstałam złapałam wczorajsze spodnie i poszłam do łazienki. Poprawiłam już zepsutego koka, umyłam zęby, twarz i mogłam już zejść jak człowiek. Zchodząc po schodach doszedł mnie cudny zapach naleśników. Weszłam do kuchni, a tam cała góra naleśników na talerzu. Przy kuchence stali Liam i Harry popisujący się swoimi zdolnościami kulinarnymi, a reszta siedziała już gotowa do jedzenia. Ponieważ jestem głodna jak wilk zabrałam się za to od razu. Smarowałam na zmianę, raz dżem oraz nutellą z owocami.
-Mniam...
-Wiem, bo moje- napiął dumnie pierś Harry.
Po skończonym posiłku zasiedliśmy przed telewizor.
-To co dziś robimy zanim koncert się zacznie?
-Może kalambury?
-Niall, to jest stare, głupie, niemodne i do dupy nie podobne.
-To może...- Zastanowienia mojego przyjaciela przerwał dzwonek do drzwi- idę otworzyć, a wy myślcie. Poszedł otworzyć niespodziewanemu gościu- Cornelia? To do Ciebie- Kto to mógł być? Może Jason? Podniosłam się z fotela i poszłam do drzwi.
-Mama?- nie tylko nie to! Jak mnie tu znalazła?
-Bierz rzeczy i do domu, już.
-Nie.
-Do domu!
-Nie chcę.
-Ja ci dam gówniaro nie chcę!- Złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę samochodu, do którego mnie wrzuciła na tynie siedzenie. Złapałam za klamkę, aby otworzyć, ale zamknięte, ojciec za kierownicą zdążył zablokować drzwi auta. Wyjrzałam przez okno i ze łzami w oczach spojrzałam na zdezoriętowanego Nialla i już teraz resztę paczki stojących na zewnątrz. Nawet telefonu nie miałam. Odjechaliśmy, ale wszystko zaczęło się dopiero po dojechaniu do domu. Jedyni którzy mnie ciepło powitali to dziadkowie, Jasona nigdzie nie widziałam, a rodzice zamykając za sobą drzwi pociągnęli mnie do salonu.
__________________________________________________________
Sorki, że krótkie i takie trochę nieogarnięte, ale udało mi się coś napisać, następny jutro rano :D
-Przepraszam, tyle razy nam przeszkodzono, że już nie mogłem się powstrzymać.
-Nic nie szkodzi, nawet nie wiesz ile czasu czekałam na to uczucie.- Oparłam głowę na Jego ramieniu i wróciliśmy do filmu. Nareszcie to znalazłam. Tak długo na to czekałam , że aż przestałam wierzyć, że istnieje. Czuję się taka szczęśliwa, jak bym mogła to skakałabym po całym domu z radości drąc się, że znalazłam to czego nigdy nie miałam. Miłości. Teraz mogę to śmiało mówić, zakochałam się, kurwa ZAKOCHAŁAM SIĘ! ! ! Nadal w to nie wieżę. Może jednak zrezygnuję z tych ciuchów i wrócę do poprzedniego stylu ubierania? Spróbuję.
Film skończył się strasznie i tragicznie, no ale cóż horror to horror. Podniosłam się delikatnie i rozejrzałam dookoła. Już wszyscy spali. Wyłączyłam DVD i poszłam do sypialni mulata. Wyciągnęłam z torby rzeczy do przebrania, oraz jakąś luźną koszulkę z szafki Zayna i skierowałam się łazienki. Cichutko domknęłam drzwi i stanęłam przed lustrem. Ogarnęłam trochę włosy, które związałam w koka, zmyłam leciutki makijaż i zdjęłam z siebie dzisiejsze ubrania. Stanęłam w kabinie i odkręciłam prysznic. Na moje ciało spłynęła fala ciepła bijącego od gorącej wody. Mogłam stać tu i stać, ale coraz bardziej chciało mi się spać. Spłukałam żel do kąpieli i obwiązana w ręcznik wyszłam z łazienki. Idąc do pokoju zerknęłam na dół, Napotkałam wzrok Zayna i już drugi raz dziś spłonęłam rumieńcem. Pomaszerowałam szybko do pokoju i zamknęłam się, żeby przypadkiem ktoś mi nie wlazł, bo ja taka mądra wzięłam samą koszulkę, a bieliznę zostawiłam na łóżku. Szybko się ubrałam i położyłam do łóżka Walihy.
Po kilku minutach leżenia usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Zapomniałam otworzyć drzwi, wstałam powoli i przekręciłam zamek, umożliwiając wstęp Czekoladowo-okiemu do pokoju.
-Sory, zapomniałam otworzyć.
-Spoko, też idę spać- Podszedł do szafki po czym zmienił bluzkę za luźną i dłuższą, zsuną spodnie i wszedł pod kołdrę łóżka pod oknem- a ty nie idziesz?- Obrócił się w moją stronę.
-Tak, pewnie- Usiadłam na drugim łóżku i poprawiłam sobie poduszkę.
-Błagam nie każ mi spać z Walihyą.
-Ale Ona chyba dzisiejszą noc spędzi tam na dole.
-To co, na pewno zaraz przyjdzie, a ja przecież nie gryzę- Wzruszyłam ramionami i położyłam się obok niego.
-Zayn, a czy Wy nie mieliście mieć dziś jakiegoś koncertu?
-Nie, mamy jutro, chcieliśmy żebyś zagrała z nami. A tak nie do tematu. Cieszę się, że zostałaś u nas.
-Yhm, ja też- Pocałował mnie w policzek, objął i czekał aż odejdzie w objęcia Morfeusza, jednak jedna rzecz nie dawała mi spać- Zayn?- mrukną pod nosem- Mam jedno pytanie.
-No?
-Czy ty się mną bawisz? Bo ja już sama nie wiem.
-Na pewno tego nie robię, czuję do ciebie coś więcej niż znajomość czy przyjaźń- odwróciłam się do niego przodem.
-Dziękuję- wyszeptałam.
-Za co?
-Za to, że udowodniłeś mi, że istnieje uczucie na które czekałam- uśmiechną się delikatnie i ponownie połączył nasze usta . Nie umiałam mu się sprzeciwić, więc poddałam mu się. Dopiero teraz czułam latające motyle po całym moim ciele. Zanim się obejrzałam siedział nade mną. Nie przestając całować. A Ja wiem do czego to prowadzi- Zayn... proszę przestań- odwróciłam się na bok i razem odpłynęliśmy już po niecałych kilku minutach.
*Następnego dnia*
-WSTAWAĆ! WSTAWAĆ! Śniadanie gotowe stoi na stole!- Darł się znowu LOUIS. Wzięłam poduszkę z pod głowy i celnie trafiłam w samą twarz- no wiesz co, my tu wam śniadanie zrobiliśmy dla nowej pary, a tu takie coś?! Obrażam się!- Obrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju.
-Chodź na to śniadanie, bo jeszcze będzie chciał się odwdzięczyć wiadrem wody za tą poduszkę.
-Zaraz zejdę, wyglądam jak potwór, pójdę się ogarnąć- wstałam złapałam wczorajsze spodnie i poszłam do łazienki. Poprawiłam już zepsutego koka, umyłam zęby, twarz i mogłam już zejść jak człowiek. Zchodząc po schodach doszedł mnie cudny zapach naleśników. Weszłam do kuchni, a tam cała góra naleśników na talerzu. Przy kuchence stali Liam i Harry popisujący się swoimi zdolnościami kulinarnymi, a reszta siedziała już gotowa do jedzenia. Ponieważ jestem głodna jak wilk zabrałam się za to od razu. Smarowałam na zmianę, raz dżem oraz nutellą z owocami.
-Mniam...
-Wiem, bo moje- napiął dumnie pierś Harry.
Po skończonym posiłku zasiedliśmy przed telewizor.
-To co dziś robimy zanim koncert się zacznie?
-Może kalambury?
-Niall, to jest stare, głupie, niemodne i do dupy nie podobne.
-To może...- Zastanowienia mojego przyjaciela przerwał dzwonek do drzwi- idę otworzyć, a wy myślcie. Poszedł otworzyć niespodziewanemu gościu- Cornelia? To do Ciebie- Kto to mógł być? Może Jason? Podniosłam się z fotela i poszłam do drzwi.
-Mama?- nie tylko nie to! Jak mnie tu znalazła?
-Bierz rzeczy i do domu, już.
-Nie.
-Do domu!
-Nie chcę.
-Ja ci dam gówniaro nie chcę!- Złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę samochodu, do którego mnie wrzuciła na tynie siedzenie. Złapałam za klamkę, aby otworzyć, ale zamknięte, ojciec za kierownicą zdążył zablokować drzwi auta. Wyjrzałam przez okno i ze łzami w oczach spojrzałam na zdezoriętowanego Nialla i już teraz resztę paczki stojących na zewnątrz. Nawet telefonu nie miałam. Odjechaliśmy, ale wszystko zaczęło się dopiero po dojechaniu do domu. Jedyni którzy mnie ciepło powitali to dziadkowie, Jasona nigdzie nie widziałam, a rodzice zamykając za sobą drzwi pociągnęli mnie do salonu.
__________________________________________________________
Sorki, że krótkie i takie trochę nieogarnięte, ale udało mi się coś napisać, następny jutro rano :D
czwartek, 9 sierpnia 2012
Rozdział 11
Otworzyłam zaspane oczy. Nie miałam ochoty wstawać, mogłabym spać całą wieczność, ale nie chce żeby ktoś zobaczył, że tu spałam, zejdę na dół i siądę przed TV. Zaraz... co jest? Nie mogę wstać, spojrzałam na siebie i prawie spadłam z łóżka z tego widoku. Jego ręka leżała na mnie a On się "przytulał".
-No świetnie.
Spróbowałam delikatnie wstać. Nic. Nie mogę. Wzięłam głęboki oddech. Chwyciłam jego rękę i powoli zsuwałam. Jest! udało się, już miałam wstać kiedy się poruszył. Przyległam znów do łóżka i udawałam, że śpię. Chyba się obudził... No a jak, ale ja mądra, może teraz się przesunie. Jednak nie wygląda, żeby miał tak zrobić. Przykrył mnie kołdrą bardziej i znów przyciągną do siebie ręką od tyłu. Przyznaję, fajne uczucie, na początku czułam się krępowana, ale skoro zrobił to znowu to nie będę go już budziła. Czyli już wiem dlaczego mi się tak dobrze spało. Wygodnie się ułożyłam i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
-DZIEEEEEEŃ DOBRRRYYYY !!!- Co to?! Otworzyłam jedno oko i zerknęłam na drzwi w których stał Harry, Laim, Niial i Louis.
-Spierdalaj- Powiedzieliśmy wszyscy zgodnie do drącego sięLou -Gdy na nas spojrzeli szczęki im opadły na nasz widok.
-Co się tak gapicie?!- Krzyknęłam, mogłam wstawać wcześniej bez tej pobudki. Teraz to wszyscy się na nas lampili.
-A mówiłem? Skłamałaś- Harry wyszedł z progu pokoju. A że ja jestem taka głupia to poszłam za nim.- Czego chcesz, miałaś nie kłamać i tak zrobiłaś, Ty zerwałaś umowę i ja też mogę, tak?
-Nic nie zrobiłam! Nie chciałam w ogóle tu przyjeżdżać!
-Już Zayn po Ciebie przyjechał to zgodziłaś się nawet spać z nim w jego ciuchach, wielkie dzięki za szczerość!
-Tylko to było wolne łóżko! A moje ubrania zniszczyliście! Co miałam zrobić?
-Nie wiem, cokolwiek.
-Czy Ty jesteś zazdrosny?!
-Nie! Po prostu powiedziałaś coś innego,a ja głupi Ci uwierzyłem! Na prawdę, nie mogę zapomnieć o tym jak Cię pocałowałem! -Obróciłam się, wszyscy się na mnie znowu patrzyli.
-Mogłeś tą informacje zachować dla siebie, powiedziałam Ci, że żałowałam, że to zrobiłam, powiedziałam Ci coś czego nikt o mnie nie wiedział, a Ty nie dość, że się wygadałeś to jeszcze powiedz kim byłam co?! Co Ci za różnica skoro i tak nie umiesz nic uchować w tajemnicy? Nie wierze, że to zrobiłeś!
-Ej! Spokój!- Podbiegł Liam.- Harry ze mną do kuchni, Niall weź Cornelię do pokoju.- Przytakną i niechętnie ruszyłam do pokoju Nialla.
-O co chodzi?- Spytał przytulając mnie.
-O nic, po prostu tak jakoś wyszło- Siedliśmy na łóżku.
-To prawda co powiedział Harry? Całowałaś się z nim? I o co mu chodziło, że skłamałaś?
-Bo... On wtedy poszedł za mną do parku i tam mnie pocałował, ale ja nic nie czułam i nie chciałam żeby ktokolwiek się dowiedział- Zaczynałam szlochać- Powiedział, że jak odpowiem mu na wszystkie pytania to nikomu nie powie, poszliśmy do kawiarni i zaczął wypytywać mnie. Powiedziałam mu wszystko zgodnie z prawdą, a przynajmniej tak mi się wydawało, już sama nie wiem.- Powiedziałam mu wszystkie pytania jakie padły i co na nie odpowiedziałam- I on teraz uważa, że skłamałam, więc wygadał już to co było w parku i boję się, że powie o moim życiu. Nie chcę żeby ktokolwiek się dowiedział.
-Przecież to nic złego, musiałaś to robić, a Harry jest taki chamski, więc nie martw się nikt cie nie będzie oceniał za to, powiedz to wszystkim sama i będziesz mieć to z głowy- Pokręciłam przecząco - A dlaczego nie chcesz iść do domu? - Zwierzyłam mu się ze wszystkiego i tylko westchną- Chodź -Wyciągną rękę. Chwyciłam ją i razem zeszliśmy na dół, gdzie wszyscy już siedzieli.
-Dobra miejmy to za sobą, przepraszać się- Liam.
-Przepraszam za to co powiedziałem- Harry
-Ja też przepraszam, nie wiem za co, ale niech Ci bedzię.
-To skoro mamy to za sobą to może coś porobimy?- Niall.
-To może... zrobimy wyścigi?- Zaproponował Louis. Dziwnie się na niego spojrzałam- A! Ty z nami jeszcze nie bawiłaś się w to. Chodzi o to, że dobieramy się w pary i lżejsza osoba siada na barana drugiej, potem biegają wokół domu, aż zostaną tylko dwie pary, chyba, że wszystkie trzy dobiegną po trzech kółkach do mety w co wątpię. I potem to już wymyślony tor przeszkód. Wygrani przegranych opryskują zimną wodą z węża ogrodowego.
-Ja w to nie gram, bawcie się sami, będziecie mieli parzystą liczbę.
-Ale trzeba też mieć sędzie, więc będzie nas szóstka- trzy pary.
-To ja mogę być sędzią- zgłosiłam się.
-Nie, jest losowanie. Idę po karteczki.- Szybko pobiegł do swojej sypialni i wrócił z czterema kartkami.- Dobra zaczynamy, i nie ma oszukiwania Zayn!- Ten tylko uśmiechną się łobuziarsko.
*Losowanie*
Walihya - Harry.
Louis - Sędzia
Liam - Zayn
Cornelia- Niall.
Odetchnęłam, że jestem przynajmniej z Niallem.
-Ej, ale ja nie wiem czy Niall ze mną pobiegnie.
-To Ty weźmiesz jego- Zaśmiał się Lou- No dobra zrobimy zmianę- Liam zmieniasz się z Niallem, bo Claudia się boi, że szybko zleci. Dobra, na dwór i zaczynamy, dajcie jeszcze kamerę.
-Ale ja jestem w koszulce Zayna! Nawet w łazience nie byłam!
-Pff, to co? Chodźcie! - Wyszliśmy przed dom.
-A nie uważasz, że to trochę takie głupie?
-Nie. Ustawiać się. Biegniemy trawą, przy ogrodzeniu, przez trzy kółka, dobiegniecie to będziecie robić po 10 przysiadów, biegniecie przez opony i na końcu slalom.
-Czy tobie ju całkiem na mózg padło?- Tylko się zaśmiał i zaczął ustawiać opony, a potem pachołki do slalomu.
-A więc na miejsca... na barana ... (Siadłam na ramiona Liama)... Gotowi?!...START.
-O Matko!- Wydarłam się, Walihya piszczała, a Niall dopingował Zayna pospieszając go. W każdej chwili mogłam spaść, a nie marzą mi się wakacje z połamanymi kośćmi przez jakiś wariatów.
-Pierwsze kółko! Prowadzi Harry, tuż za nim na równo biegną Liam i Zayn! Prosze państwa co za emocje!!! Rozpoczęli drugie okrążenie! Wspaniałe wykorzystanie zakrętu przez Liama, który wraz z Cornelią prowadzą! O nie! Harry stracił równowagę i prawie się przewrócił razem z przerażoną Walihyą. Niall zachowuje się jak jeździec dociskając łydkami Zayna, żeby go popędzić! Takiej rywalizacji jeszcze nie mieliśmy! Malik przepycha się przez pędzących Liama i Cornelię! I udaje mu się wyjść na prowadzenie! Koniec trzeciego okrążenia i nikt nie odpadł wykończeni zawodnicy zaczynają robić przysiady! Raz! Dwa!...dziewięć! I dziesięć! Skaczą przez opony, o nie! Tym razem Harry nie utrzymał równowagi i potykając się o oponę wylądował na ziemi! Mamy dwie pary kończące opony i przechodzące do slalomu między pachołkami! Są łeb w łeb! Kto wygra to? Biegną ile sił w nogach. Malik vs Payne. Kto to będzie? Kto wygra, walka o uchronienie przed mrożącą w żyłach krew wodą! Już kończą iii... Wygrywa dosłownie o niecały metr... Zayn Malik i Nialler Horan!!!- Louis.
-Yea!- Przybili żółwika
-Oni oszukiwali! Zobacz na kamerze, że Zayn przeskakiwał przez kilka opon i omijał pachołki!- Odebrałam kamerę i wszyscy ustawili się tak żeby widzieć mały ekran.
-Ej, ona ma racje! Zayn!
-Trudno! Za późno!- Podeszli nas od tyłu kamery i puścili wodę z węża ogrodowego.
-Ej! To niesprawiedliwe!- Uciekaliśmy po całym podwórku, a za nami dwóch debili pryskający wodą. W końcu się zatrzymałam i rzuciłam na niego.
-Nie żyjesz!- Wskoczyłam na niego i wylądowaliśmy na trawie już nie tylko ja byłam mokra, tyle że od koszulka zaczęła prześwitywać. Spłonęłam rumieńcem.
-Ślicznie wyglądasz- Powiedział mi na ucho za co sostał w ramię. Już mieliśmy wstać, kiedy oczywiście nie kto inny tylko Louis rzucił się na nas.
-Kanapka!- I już wszyscy leżeliśmy na kupie.
-Ej! Ja nie mogę oddychać!- Mówiłam przez nieopanowany śmiech. Przekręciłam się trochę i znalazłam się dokładnie nad Zaynem. Boże! Te jego oczy! Nie no znowu odpłynęłam, przestań się gapić na niego! Jeju On też się patrzy, nie rób nic głupiego!
Nasze twarze dzieliły już tylko milimetry. Czułam si jakoś dziwnie, jakby jakieś robactwo urządziło sobie zapasy siedziało w moim brzuchu. Zbliżał się coraz bardziej... zamknęłam oczy i...
-Co kurwa!?- Wrzasnęłam na dziubiącego mnie Nialla.
-Sory, ale idziecie z nami grać w butelkę?
-Przepraszam już idziemy...- Wstaliśmy wszyscy i poszliśmy do domu- Poczekajcie, idę się ubrać, a wy macie zrobić śniadanie jestem głodna- Zaczęliśmy się śmiać.
Wyszłam z łazienki już ubrana, uczesana i odświeżona.
-Gdzie to śniadanie?
-W drodze, Niall zamówił trzy ogromne pizze, a teraz gramy!
-A nie możemy potem? mamy dużo czasu. Nie chce mi się.
-Potem mamy koncert i podpisywanie płyt, więc teraz musimy się wyszaleć i rozluźnić żeby stresu nie złapać- czy tylko ja wyczułam sarkazm?
-Dobra gramy, na buziaki i fanty?- Zgodzili się. Siedliśmy w kółku, a chłopaki przynieśli pustą butelkę po piwie- daj, zacznę kręcić- O Harry! Pocałuj Walhye w policzek!- Zrobił to z największą chęcią. Graliśmy już długo i ani razu nie padło na mnie.
-Cornelia- Powiedział Niall do Zayna. Serce mi znowu stanęło. Zbliżył się do mnie- przerwa na PIZZE!- krzykną. Zacisnęłam zęby i poszłam zjeść.
-To co? Dokańczamy grę?- odezwałam się gdy skończyliśmy objadać się.
-Nie chce nam już się- no nie, a było tak blisko, Jezu co ja mówię, dobrze, że skończyliśmy. Ja tego nie chce. Wzruszyłam ramionami i poszliśmy przed telewizor do salonu.
-Co oglądamy? Jakiś horror, co?!- Zgodziliśmy się i zgodnie wybraliśmy film "Klątwa 4".
*Godzinę później*
Już prawie wszyscy śpią z wyjątkiem mnie, Malika, Harry'ego i Nialla, który zresztą zaraz będzie spać razem ze swoimi żelkami.
-Cornelia?- Szepną Zayn.
-Yhm?- Spojrzałam na chłopaka siedzącego obok mnie. Nie no znowu to samo po co patrzyłam w te czekoladowe oczy?! Nie potrzebnie bo siedzę teraz jak głupia i gapimy się na siebie bez słowa co dziwnie pewnie wygląda. Po raz trzeci dziś zbliżył twarz do mojej odwróciłam twarz i cmokną mnie delikatnie w policzek.
-Przepraszam.
-Za co?
-Za wszystko- Odwróciłam twarz by na niego spojrzeć. Chciałam go również pocałować w policzek, ale niestety. Gdy się zbliżałam w ostatniej chwili obrócił twarz, aż dotknęłam jego słodkich ust.
________________________________________________________
Hej, jednak dziś jeszcze jeden dodałam ponieważ KTOŚ mnie o to na prawdę błagał. Więc o to i on. mam nadzieję że wam się podoba. :D
Rozdział 10
Mój telefon zaczął wibrować w kieszeni. Wyjęłam go i wyświetlił się "Zayn". Nie pewnie nacisnęłam zieloną słuchawkę i przystawiłam do ucha.
-Halo, Claudia... jesteś?_______ Odezwij się. Mam nadzieję, że mnie teraz słuchasz- zakasłał.- Przepraszam cię, nie chciałem żeby to tak wyszło. Wróć do nas, proszę. Nie musisz ze mną gadać, pewnie jesteś zła i obrażona, ale to nie powód żebyś tam siedziała, możesz przyjść kiedy chcesz, nawet teraz wracaj! Martwimy się o ciebie, nie chciałaś wrócić z Harrym, więc dzwonię.- Zapadła chwila ciszy, zebrałam się jednak w garść i odpowiedziałam mu.
-Nie wiem. Jestem zła, ale na pewno focha nie strzeliłam.
-To chociaż nie siedź na dworze, skoro nie chcesz do nas to może do twoich dziadków pójdź.
-Nie mogę, Jason mnie kryje i jak wrócę to oberwie mi się jeszcze gorzej.
-Przyjadę po Ciebie. Czekaj tam!- wyłączył się zanim zdążyłam odpowiedzieć. Świetnie. Odblokowałam jeszcze klawiaturę i wysłałam wiadomość. " Weź moją torbę". Cierpliwie czekałam, aż w końcu podjechało czarne, sportowe auto. Wsiadłam na miejsce pasażera z przodu. Zayn ruszył.
-Zawieź mnie do jakiegoś hotelu- powiedziałam bez entuzjazmu.
-Na pewno? Nie chciałabyś zanocować u nas przez jakiś czas?
-Nie, i tak będę Wam tylko przeszkadzać.
-Nie będziesz przeszkadzać, czemu Ty musisz tak marudzić?
-Po prostu mówię jak jest i chcę jechać do hotelu!
-Nie kłóćmy się, zrobimy tak: Zagramy w papier, kamień, nożyce. Jak wygrasz posiedzisz sobie w hotelu, przegrasz jedziesz do nas, ale jak znowu coś się spierdoli to możesz iść gdzie chcesz, a ja cię nie zatrzymam.
-Dobra.- Przewróciłam oczami, staną gdzieś na poboczu i usiadł na przeciwko mnie.- Do trzech.
JA - ZAYN
Kamień - nożyczki
Nożyczki- papier
Kamień - papier
Papier - Kamień
-3:1 cieniasie! Wieź do hotelu!
-Ok- odpowiedział zrezygnowany- a masz kasę?
-Tak- wzięłam torbę z tylniego siedzenia i zaczęłam ją przeszukiwać- Nie. Zayn gdzie jest mój portfel?!
-Nie wiem, pewnie został w domu - uśmiechną się zadowolony.
-Jedź tam.- Uśmiech nie schodził mu z twarzy przez całą drogę.
Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do drzwi wejściowych, bez pukania weszłam. Było cicho, pewnie wszyscy poszli spać, bo jest już późno.
-Gdzie go zostawiłeś?- Spytałam szeptem.
-A ja wiem- Znowu uśmiechną się jak debil, wiedział gdzie jest, musiał go schowac, ale skąd wiedział, że będe chciała jechać do hotelu?
-Gdzie. Jest. Mój. Portfel!?
-Nie ma- uderzyłam się otwartą dłonią w czoło- nie załamuj się za parę dni się znajdzie, a może dłużej.
-Mówię poważnie, wygrałam, więc bądź uczciwy i oddaj go.
-Ok, ale na miejscu, chodź jedziemy.- Matko, co on znowu wymyślił, na pewno tak łatwo mi go nie odda.- Do którego chcesz jechać?
-Obojętnie!- Wsiedliśmy z powrotem i podjechaliśmy pod jakiś duży budynek- to był hotel.
-Siądź sobie tu- wskazał fotele i holu.
-A nie możesz mi dać go teraz i zostawić mnie?
-Nie. Siadaj najpierw.- Westchnęłam i usiadłam na jednym z czarnych skórzanych foteli.
-Co teraz?
-Posiedź sobie.- Wybuchł śmiechem. Spojrzałam na niego z miną "wtf".- Nie pamiętasz? Powiedziałem "Jak wygrasz POSIEDZISZ sobie w hotelu".
-Co za matoł. To mogę posiedzieć w pokoju, dawaj portfel!
-Dotrzymaj słowa! Miałaś posiedzieć to siedziałaś, a teraz trzymaj portfel i wracamy!- Wzięłam rzecz którą wyciągną z kieszeni, ale ja głupia jak można tego się nie spodziewać? Wstałam z miejsca i ruszyłam w kierunku recepcji.- Ej no! Nie możesz zakwaterować się nie było tego w umowie, pobiegł za mną i zagrodził mi drogę po czym po raz kolejny przerzucił przez ramie.
-Zayn! Puść mnie! Nie możesz za każdym razem tak robić jak czegoś nie chce!
-Nie zabronisz mi- śmiał się dalej.
-Co za debil- powiedziałam do siebie- proszę odstaw mnie grzecznie na ziemie bo mi nie wygodnie- wymusiłam uprzejmy głosik.
-Nie, nie odstawie, ale mogę zrobić żeby był wygodniej. Opuścił mnie trochę. Potem bezczelnie złapał za tyłek i trzymał teraz na rękach przodem do siebie- a teraz? Wygodniej?- Walnęłam głową o jego ramię i tak zostałam dopóki nie wsadził mnie do samochodu. Wsiadł szybko z drugiej strony i odpalił silnik.
-Nienawidzę cię.
-Też cię kocham.- Odpowiedział przesyłając buziaka w powietrzu.- Teraz jedziemy do domu i skoro jesteś bez pieniędzy to ulituję się nad tobą i będziesz mogła zostać ile chcesz- nie odezwałam się- twoje milczenie uznam za twierdzącą odpowiedź.
*Znów w domu chłopaków :P*
-Chodź na górę, wszyscy już śpią i my też powinniśmy.
-Jaki dżentelmen.- Powiedziałam szeptem gdy otworzył mi drzwi do swojego pokoju, gdzie spała Walihya na łóżku JEDNOOSOBOWYM.- tylko nie to- załamałam się.
-Łap- rzucił mi swoją szarą koszulkę, którą wyciągną z szafy.
-Mam swoją piżamę.
-No nie wiem... Chłopaki łazili w niej jak cię nie było, nago, więc jak chcesz możesz je zakładać, ale ja bym nie radził, tą którą miał Niall jest umazana pizzą, bo mu spadła jak jadł, a druga mokra.
-A twoja siostra nie ma czegoś?- powiedziałam błagalnie.
-Nie wiem, ale lepiej jej nie budź, strasznie się wkurzy- Przewróciłam oczami i poszłam do łazienki.
wróciłam naszykowana do spania, miałam tylko za dużą bluzkę tego idioty i bieliznę. Dobrze, że sięgała mi za tyłek. Zayn już leżał na jednej połowie łóżka. Nie miałam wyboru, położyłam się na drugiej połowie i już po chwili zasnęłam.
______________________________________________________________
Hej, rozdział pisałam szybko i dobrze nie sprawdziłam, więc sory jeśli będą jakieś błędy.
Wszystko kręci się wokół Cornelii i Zayna w tym rozdziale <3. A następny dodam jak będą 3 komentarze. :D Taki mały szantaż ;D
-Halo, Claudia... jesteś?_______ Odezwij się. Mam nadzieję, że mnie teraz słuchasz- zakasłał.- Przepraszam cię, nie chciałem żeby to tak wyszło. Wróć do nas, proszę. Nie musisz ze mną gadać, pewnie jesteś zła i obrażona, ale to nie powód żebyś tam siedziała, możesz przyjść kiedy chcesz, nawet teraz wracaj! Martwimy się o ciebie, nie chciałaś wrócić z Harrym, więc dzwonię.- Zapadła chwila ciszy, zebrałam się jednak w garść i odpowiedziałam mu.
-Nie wiem. Jestem zła, ale na pewno focha nie strzeliłam.
-To chociaż nie siedź na dworze, skoro nie chcesz do nas to może do twoich dziadków pójdź.
-Nie mogę, Jason mnie kryje i jak wrócę to oberwie mi się jeszcze gorzej.
-Przyjadę po Ciebie. Czekaj tam!- wyłączył się zanim zdążyłam odpowiedzieć. Świetnie. Odblokowałam jeszcze klawiaturę i wysłałam wiadomość. " Weź moją torbę". Cierpliwie czekałam, aż w końcu podjechało czarne, sportowe auto. Wsiadłam na miejsce pasażera z przodu. Zayn ruszył.
-Zawieź mnie do jakiegoś hotelu- powiedziałam bez entuzjazmu.
-Na pewno? Nie chciałabyś zanocować u nas przez jakiś czas?
-Nie, i tak będę Wam tylko przeszkadzać.
-Nie będziesz przeszkadzać, czemu Ty musisz tak marudzić?
-Po prostu mówię jak jest i chcę jechać do hotelu!
-Nie kłóćmy się, zrobimy tak: Zagramy w papier, kamień, nożyce. Jak wygrasz posiedzisz sobie w hotelu, przegrasz jedziesz do nas, ale jak znowu coś się spierdoli to możesz iść gdzie chcesz, a ja cię nie zatrzymam.
-Dobra.- Przewróciłam oczami, staną gdzieś na poboczu i usiadł na przeciwko mnie.- Do trzech.
JA - ZAYN
Kamień - nożyczki
Nożyczki- papier
Kamień - papier
Papier - Kamień
-3:1 cieniasie! Wieź do hotelu!
-Ok- odpowiedział zrezygnowany- a masz kasę?
-Tak- wzięłam torbę z tylniego siedzenia i zaczęłam ją przeszukiwać- Nie. Zayn gdzie jest mój portfel?!
-Nie wiem, pewnie został w domu - uśmiechną się zadowolony.
-Jedź tam.- Uśmiech nie schodził mu z twarzy przez całą drogę.
Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do drzwi wejściowych, bez pukania weszłam. Było cicho, pewnie wszyscy poszli spać, bo jest już późno.
-Gdzie go zostawiłeś?- Spytałam szeptem.
-A ja wiem- Znowu uśmiechną się jak debil, wiedział gdzie jest, musiał go schowac, ale skąd wiedział, że będe chciała jechać do hotelu?
-Gdzie. Jest. Mój. Portfel!?
-Nie ma- uderzyłam się otwartą dłonią w czoło- nie załamuj się za parę dni się znajdzie, a może dłużej.
-Mówię poważnie, wygrałam, więc bądź uczciwy i oddaj go.
-Ok, ale na miejscu, chodź jedziemy.- Matko, co on znowu wymyślił, na pewno tak łatwo mi go nie odda.- Do którego chcesz jechać?
-Obojętnie!- Wsiedliśmy z powrotem i podjechaliśmy pod jakiś duży budynek- to był hotel.
-Siądź sobie tu- wskazał fotele i holu.
-A nie możesz mi dać go teraz i zostawić mnie?
-Nie. Siadaj najpierw.- Westchnęłam i usiadłam na jednym z czarnych skórzanych foteli.
-Co teraz?
-Posiedź sobie.- Wybuchł śmiechem. Spojrzałam na niego z miną "wtf".- Nie pamiętasz? Powiedziałem "Jak wygrasz POSIEDZISZ sobie w hotelu".
-Co za matoł. To mogę posiedzieć w pokoju, dawaj portfel!
-Dotrzymaj słowa! Miałaś posiedzieć to siedziałaś, a teraz trzymaj portfel i wracamy!- Wzięłam rzecz którą wyciągną z kieszeni, ale ja głupia jak można tego się nie spodziewać? Wstałam z miejsca i ruszyłam w kierunku recepcji.- Ej no! Nie możesz zakwaterować się nie było tego w umowie, pobiegł za mną i zagrodził mi drogę po czym po raz kolejny przerzucił przez ramie.
-Zayn! Puść mnie! Nie możesz za każdym razem tak robić jak czegoś nie chce!
-Nie zabronisz mi- śmiał się dalej.
-Co za debil- powiedziałam do siebie- proszę odstaw mnie grzecznie na ziemie bo mi nie wygodnie- wymusiłam uprzejmy głosik.
-Nie, nie odstawie, ale mogę zrobić żeby był wygodniej. Opuścił mnie trochę. Potem bezczelnie złapał za tyłek i trzymał teraz na rękach przodem do siebie- a teraz? Wygodniej?- Walnęłam głową o jego ramię i tak zostałam dopóki nie wsadził mnie do samochodu. Wsiadł szybko z drugiej strony i odpalił silnik.
-Nienawidzę cię.
-Też cię kocham.- Odpowiedział przesyłając buziaka w powietrzu.- Teraz jedziemy do domu i skoro jesteś bez pieniędzy to ulituję się nad tobą i będziesz mogła zostać ile chcesz- nie odezwałam się- twoje milczenie uznam za twierdzącą odpowiedź.
*Znów w domu chłopaków :P*
-Chodź na górę, wszyscy już śpią i my też powinniśmy.
-Jaki dżentelmen.- Powiedziałam szeptem gdy otworzył mi drzwi do swojego pokoju, gdzie spała Walihya na łóżku JEDNOOSOBOWYM.- tylko nie to- załamałam się.
-Łap- rzucił mi swoją szarą koszulkę, którą wyciągną z szafy.
-Mam swoją piżamę.
-No nie wiem... Chłopaki łazili w niej jak cię nie było, nago, więc jak chcesz możesz je zakładać, ale ja bym nie radził, tą którą miał Niall jest umazana pizzą, bo mu spadła jak jadł, a druga mokra.
-A twoja siostra nie ma czegoś?- powiedziałam błagalnie.
-Nie wiem, ale lepiej jej nie budź, strasznie się wkurzy- Przewróciłam oczami i poszłam do łazienki.
wróciłam naszykowana do spania, miałam tylko za dużą bluzkę tego idioty i bieliznę. Dobrze, że sięgała mi za tyłek. Zayn już leżał na jednej połowie łóżka. Nie miałam wyboru, położyłam się na drugiej połowie i już po chwili zasnęłam.
______________________________________________________________
Hej, rozdział pisałam szybko i dobrze nie sprawdziłam, więc sory jeśli będą jakieś błędy.
Wszystko kręci się wokół Cornelii i Zayna w tym rozdziale <3. A następny dodam jak będą 3 komentarze. :D Taki mały szantaż ;D
środa, 8 sierpnia 2012
Rozdział 9
-Boże, jakie dzieci! Zayn jak ty się pokażesz?!
-To szybko zejdzie jeszcze, kilka myć i już! Ale jak ja rozczeszę swoje włosy!- wskazałam na wielką szopę na mojej głowie.
Stojący za menadżerem chłopaki, po prostu tarzali się ze śmiechu. Ale temu z przodu nie było do śmiechu. Patrzył na nas zabójczym wzrokiem
- Przecież może założyć czapkę! Ja nie mogę!
-Oj, zamknij się- zwrócił się do mnie z groźną miną.
-Nie uważasz, że jesteś dla mnie zbyt nie miły?- podeszłam krok bliżej. Pokręcił przecząco głową.- To sobie uważaj, bo to, że jesteś jakimś menadżerem to nie uchroni cię przed siną buźką!
-Ej, ej!- krzyknął mulat.- Spokojnie, ja nałożę czapkę i po sprawie, przecież w końcu się zmyje, tak? Nie musisz się tak wkurzać- zwrócił się do mnie z drugim zdaniem.
-Fajnie, że stoisz po jego stronie. Współczuję wam takiego menadżera, traktuje was jak dzieci i nic z tym nie robicie! Ogarnijcie dupy i te swoje śliczne buźki i spójrzcie! Nigdy was to nie wkurzało? Mnie to wkurwia i go oleję skoro tak
stawiasz sprawę! Nara- wyszłam z domu i zwróciłam się w kierunku parku, tego mojego.
Może daleko, ale skoro jest tam staw to może... to głupi pomysł i obrzydliwy, ale zmoczę włosy tak, żeby chociaż nie sterczały, bo ludzie się strasznie gapili i
przy okazji śmiali.
*W parku*
Podeszłam do wody i usiadłam na brzegu. Zastanawiałam się, czy tak zrobić, bo w tej wodzie są ryby, żaby i mnóstwo jakichś roślin, ale to było jedyne wyjście, żeby choć trochę wyglądać na normalną. Wstałam i spojrzałam w odbicie w wodzie. Nie
było wyraźne, ale widziałam w nim siebie ze straszną fryzurą i... Harry'ego?! Natychmiast wstałam i stanęłam na przeciwko niego.
-Wiedziałem, że tu będziesz- powiedział patrząc mi w oczy.
-Czego chcesz?- spytałam oschle.
-Powiedzieć, że się z Tobą zgadzam. I...pomóc Ci z tymi włosami?- uśmiechnął się, spoglądając na nie.
-Nie, dzięki. Poradzę sobie.
-Na pewno? Bo raczej wygląda to tragicznie- skrzywił się.
-Możesz już iść? Poradzę sobie.
-Nie. Posiedzę z Tobą- nagle zaczęły spadać krople deszczu.
-Dzięki Bogu- powiedziałam do siebie.
Padało coraz mocniej, a moje włosy opadały coraz bardziej. Całkiem już oklapły, jest jeszcze tylko ślad po lokach i kolorowa grzywka, ale trudno, dobrze, że jest ten deszcz, bo chyba bym nie przeżyła.
-Chodź, wracajmy. Przeziębisz się, tak jak Zayn.
-Nigdzie nie idę- usiadłam na mokrej trawie.
-Nie bądź taka. Zayn wcale nie stał w jego obronie, tylko powiedział, żebyś się nie denerwowała. Mógł się tak do ciebie nie odzywać, ale... nie wiem co ci mam powiedzieć. Chodź- podniósł mnie do góry i za chwilę odstawił na proste nogi.
-Powiedziałam, że nie wracam tam, jasne?! I mówiłam, żebyś mnie nie dotykał!- przewrócił oczami i zbliżył się na niebezpieczną odległość.
-Przepraszam za dzisiejszą akcję. Teraz się ciebie zapytam: czy mogę cię pocałować?- zamurowało mnie.
Może naprawdę coś do niego czuję? Bo przecież rano nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu, zresztą tak jak teraz. Stałam jak wryta i patrzyłam się na niego jak głupia, nawet się nie poruszyłam.- Czy mogę uznać to za tak?- nie zdążyłam wykrztusić słowa, a on już to zrobił.
POCAŁOWAŁ MNIE! No nie wierzę, że to robię. Nie całowałam nikogo z wyjątkiem... pewnej osoby.
Odsunęłam się trochę, bo czegoś nie rozumiem. Jak zawsze ktoś o tym opowiadał, czy pisał, to wydawało się, że będzie to takie wspaniałe uczucie...
Ja nic nie czułam. To tak, jak zwykły dotyk. Pocałunek to nie jest ta niezwykła rzecz, jaka miała mi się wydawać. Przecież powinnam się za każdym razem zakochiwać coraz bardziej... A może za pierwszym razem to nie działa? Ale co ja mu powiem, żeby zrobił to jeszcze raz, bo chcę coś sprawdzić? Wyjdę na jeszcze głupszą, niż jestem. Moje zastanowienia przerwało kolejne złączenie się naszych ust. Całował świetnie, ale to nie było to, czego oczekiwałam. Odepchnęłam go lekko
i cofnęłam się o krok d tyłu.
-Harry, ja… nie chcę tego... nie będę się złościła, ani ci tego wypominała, ale... nie rób tego więcej, zapomnijmy o tej sytuacji i nikomu nie mów, proszę.
-Dlaczego? Wiesz jak nieziemsko całujesz? Nigdy o tym nie zapomnę. Nie spotkałem jeszcze żadnej dziewczyny, która całuje jak ty. Może Niall jeszcze się z Tobą mierzyć, bo tego po pijaku też doświadczyłem- uśmiechnął się zalotnie.
-Z Niall’em jestem na równo, ale przestań. Wróć do tematu. Ja niedługo znowu wyjadę do Polski, a ty znajdziesz jakąś laskę, którą zostawisz, jak się z tobą prześpi. Przecież ty taki jesteś. Wyrywasz, do łóżka i papa. Ja taka nie jestem i
nie będę ryzykować spotykając się z tobą. Sorry- zaniemówił.- Przykro mi, Harry. Taka jest prawda.
-Dobra. Nikomu nie powiem, ale chodź gdzieś. Na kawę na przykład. Będę mógł cię wypytać o wszystko, a ty odpowiesz nie kłamiąc, ok?
-Po co ci to?!- patrzył na mnie znacząco.- Dobra... Chodź.
*10 minut później w kawiarni 24/24 h*
Zamówiliśmy po kawie i usiedliśmy przy dwuosobowym stoliku. Dopóki kelnerka nie przyniosła nam naszych zamówień, nie
zaczynaliśmy rozmowy. Czas szybko leciał, aż w końcu Styles przerwał ciszę.
-Zrobimy tak. Ty mi powiesz wszystko, o co zapytam, a ja nie powiem nikomu o zdarzeniu z parku, skoro ci zależy, żeby nikt
się nie dowiedział. Ale jak skłamiesz, wszystko wygadam, stoi?- wyciągnął rękę. Przytaknęłam i ścisnęłam ją.
-No to... zacznijmy może od samego początku. Skąd się znacie z Niall’em?
-Mieszkałam kiedyś w Irlandii i tak się z nim poznałam. Zostaliśmy przyjaciółmi i takie tam. Potem poszedł na castingi do X-factor i wyjechał z wami. Więcej się nie widzieliśmy.
-Dlaczego uważasz, że miłość nie istnieje?
-Tak po prostu. Ona zawsze rani, a nie daje szczęście, czyli to tak jakby nie istniała.
-To jak tak dobrze całujesz? Miałaś jakiego chłopaka?
-Musisz wypytywać o takie rzeczy?!- uniosłam się.
-Jak nie chcesz to nie, ale złamiesz to, co przed chwilą mówiłaś i sama wiesz co zrobię.
-Nie miałam chłopaka, a całowałam się z Niall’em- wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Czyli tak jakby się uczyliście na sobie?- zaśmiał się.
-Nazywaj to jak chcesz. Dawaj dalej.
-Kiedy zrobiłaś TO po raz pierwszy?- spojrzałam na niego.- Wiesz o co chodzi. Ile miałaś lat?- przez chwilę się nie odzywałam- Odpowiedz.
-13 lat- zakrztusił się kawą.
-Co?! Z kim? Też z Nialler’em?!- był zszokowany tą wiadomością.
-Boże! Nie wiem nawet, kto to był, jasne?! Byłam...- zawahałam się.- Szantażowana!- otworzył usta i się gapił, jak jakiś debil.- Nie rozumiesz?! Byłam dziwką!!!- wykrzyknęłam i wyszłam z lokalu.
Wciąż padało. Usiadłam na pierwszej, lepszej ławce. Podkuliłam kolana pod brodę i czułam, że zaraz się rozpłaczę. Nikt o tym nie wiedział. Mogłam zaryzykować i skłamać, bo niby skąd by się dowiedział prawdy? Po kilku minutach na ulicy zatrzymał się samochód i otworzyła się szyba, z której wyjrzał jakiś facet.
-Ile bierzesz?!- myślałam, że zaraz wybuchnę. Dopiero teraz spostrzegłam, że siedzę pod rozświetloną latarnią.
-Spierdalaj- syknęłam.
-Co?
-Powiedziałam SPIERDALAJ!- odjechał.
Przesiadłam się na ławkę obok, taką nie oświetloną.
-Cornelia!?- podbiegł do mnie Harry.
-Co ty chcesz jeszcze wiedzieć, co?! I tak wiesz za dużo!- usiadł obok mnie.
-Nie będę cię dopytywał o to, ale odpowiedz mi na ostatnie pytanie. Dlaczego tak rano zareagowałaś, jak zobaczyłaś Zayna?
-Nie wiem. Przestań robić to przesłuchanie i odejdź.
-Kochasz go, prawda? Odrzucasz mnie, bo wolisz jego.
-Harry... To nie tak. Ja po prostu nie lubię, ani ciebie, ani żadnego z was na tyle, żeby wam całkiem zaufać, a tym bardziej pokochać. Ja nigdy nie kochałam i nigdy tego uczucia nie doświadczę. Nie chcę, żebyś się teraz obrażał, czy coś. Po
prostu zniknę wam z życia i tyle. Zapomnij. Teraz idź już. Zaraz i ty nie będziesz mógł śpiewać.
-Wezmę ci twoje rzeczy i wrócę, ok?
-Nie musisz- wstał i odszedł.
Znowu zaczęły dręczyć mnie myśli i wyrzuty sumienia, za to co mu powiedziałam. Mam chociaż nadzieję, że nie wygada tego nikomu, a mi da w końcu spokój.
________________________________________________________________
Dziękuje wszystkim za wejścia, komentarze, głosowanie itd. Strasznie się cieszę, że Wam się podoba pomimo, że ja uważam że jest dziwne i beznadziejne.
I dziękuję Oli/ żellkowi, która mi pomogła w tym rozdziale. Jesteś wielka i kocham Cię, że czytasz te moje wypociny i jeszcze poprawiasz. ;D. <3 <3 <3 ;*
-To szybko zejdzie jeszcze, kilka myć i już! Ale jak ja rozczeszę swoje włosy!- wskazałam na wielką szopę na mojej głowie.
Stojący za menadżerem chłopaki, po prostu tarzali się ze śmiechu. Ale temu z przodu nie było do śmiechu. Patrzył na nas zabójczym wzrokiem
- Przecież może założyć czapkę! Ja nie mogę!
-Oj, zamknij się- zwrócił się do mnie z groźną miną.
-Nie uważasz, że jesteś dla mnie zbyt nie miły?- podeszłam krok bliżej. Pokręcił przecząco głową.- To sobie uważaj, bo to, że jesteś jakimś menadżerem to nie uchroni cię przed siną buźką!
-Ej, ej!- krzyknął mulat.- Spokojnie, ja nałożę czapkę i po sprawie, przecież w końcu się zmyje, tak? Nie musisz się tak wkurzać- zwrócił się do mnie z drugim zdaniem.
-Fajnie, że stoisz po jego stronie. Współczuję wam takiego menadżera, traktuje was jak dzieci i nic z tym nie robicie! Ogarnijcie dupy i te swoje śliczne buźki i spójrzcie! Nigdy was to nie wkurzało? Mnie to wkurwia i go oleję skoro tak
stawiasz sprawę! Nara- wyszłam z domu i zwróciłam się w kierunku parku, tego mojego.
Może daleko, ale skoro jest tam staw to może... to głupi pomysł i obrzydliwy, ale zmoczę włosy tak, żeby chociaż nie sterczały, bo ludzie się strasznie gapili i
przy okazji śmiali.
*W parku*
Podeszłam do wody i usiadłam na brzegu. Zastanawiałam się, czy tak zrobić, bo w tej wodzie są ryby, żaby i mnóstwo jakichś roślin, ale to było jedyne wyjście, żeby choć trochę wyglądać na normalną. Wstałam i spojrzałam w odbicie w wodzie. Nie
było wyraźne, ale widziałam w nim siebie ze straszną fryzurą i... Harry'ego?! Natychmiast wstałam i stanęłam na przeciwko niego.
-Wiedziałem, że tu będziesz- powiedział patrząc mi w oczy.
-Czego chcesz?- spytałam oschle.
-Powiedzieć, że się z Tobą zgadzam. I...pomóc Ci z tymi włosami?- uśmiechnął się, spoglądając na nie.
-Nie, dzięki. Poradzę sobie.
-Na pewno? Bo raczej wygląda to tragicznie- skrzywił się.
-Możesz już iść? Poradzę sobie.
-Nie. Posiedzę z Tobą- nagle zaczęły spadać krople deszczu.
-Dzięki Bogu- powiedziałam do siebie.
Padało coraz mocniej, a moje włosy opadały coraz bardziej. Całkiem już oklapły, jest jeszcze tylko ślad po lokach i kolorowa grzywka, ale trudno, dobrze, że jest ten deszcz, bo chyba bym nie przeżyła.
-Chodź, wracajmy. Przeziębisz się, tak jak Zayn.
-Nigdzie nie idę- usiadłam na mokrej trawie.
-Nie bądź taka. Zayn wcale nie stał w jego obronie, tylko powiedział, żebyś się nie denerwowała. Mógł się tak do ciebie nie odzywać, ale... nie wiem co ci mam powiedzieć. Chodź- podniósł mnie do góry i za chwilę odstawił na proste nogi.
-Powiedziałam, że nie wracam tam, jasne?! I mówiłam, żebyś mnie nie dotykał!- przewrócił oczami i zbliżył się na niebezpieczną odległość.
-Przepraszam za dzisiejszą akcję. Teraz się ciebie zapytam: czy mogę cię pocałować?- zamurowało mnie.
Może naprawdę coś do niego czuję? Bo przecież rano nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu, zresztą tak jak teraz. Stałam jak wryta i patrzyłam się na niego jak głupia, nawet się nie poruszyłam.- Czy mogę uznać to za tak?- nie zdążyłam wykrztusić słowa, a on już to zrobił.
POCAŁOWAŁ MNIE! No nie wierzę, że to robię. Nie całowałam nikogo z wyjątkiem... pewnej osoby.
Odsunęłam się trochę, bo czegoś nie rozumiem. Jak zawsze ktoś o tym opowiadał, czy pisał, to wydawało się, że będzie to takie wspaniałe uczucie...
Ja nic nie czułam. To tak, jak zwykły dotyk. Pocałunek to nie jest ta niezwykła rzecz, jaka miała mi się wydawać. Przecież powinnam się za każdym razem zakochiwać coraz bardziej... A może za pierwszym razem to nie działa? Ale co ja mu powiem, żeby zrobił to jeszcze raz, bo chcę coś sprawdzić? Wyjdę na jeszcze głupszą, niż jestem. Moje zastanowienia przerwało kolejne złączenie się naszych ust. Całował świetnie, ale to nie było to, czego oczekiwałam. Odepchnęłam go lekko
i cofnęłam się o krok d tyłu.
-Harry, ja… nie chcę tego... nie będę się złościła, ani ci tego wypominała, ale... nie rób tego więcej, zapomnijmy o tej sytuacji i nikomu nie mów, proszę.
-Dlaczego? Wiesz jak nieziemsko całujesz? Nigdy o tym nie zapomnę. Nie spotkałem jeszcze żadnej dziewczyny, która całuje jak ty. Może Niall jeszcze się z Tobą mierzyć, bo tego po pijaku też doświadczyłem- uśmiechnął się zalotnie.
-Z Niall’em jestem na równo, ale przestań. Wróć do tematu. Ja niedługo znowu wyjadę do Polski, a ty znajdziesz jakąś laskę, którą zostawisz, jak się z tobą prześpi. Przecież ty taki jesteś. Wyrywasz, do łóżka i papa. Ja taka nie jestem i
nie będę ryzykować spotykając się z tobą. Sorry- zaniemówił.- Przykro mi, Harry. Taka jest prawda.
-Dobra. Nikomu nie powiem, ale chodź gdzieś. Na kawę na przykład. Będę mógł cię wypytać o wszystko, a ty odpowiesz nie kłamiąc, ok?
-Po co ci to?!- patrzył na mnie znacząco.- Dobra... Chodź.
*10 minut później w kawiarni 24/24 h*
Zamówiliśmy po kawie i usiedliśmy przy dwuosobowym stoliku. Dopóki kelnerka nie przyniosła nam naszych zamówień, nie
zaczynaliśmy rozmowy. Czas szybko leciał, aż w końcu Styles przerwał ciszę.
-Zrobimy tak. Ty mi powiesz wszystko, o co zapytam, a ja nie powiem nikomu o zdarzeniu z parku, skoro ci zależy, żeby nikt
się nie dowiedział. Ale jak skłamiesz, wszystko wygadam, stoi?- wyciągnął rękę. Przytaknęłam i ścisnęłam ją.
-No to... zacznijmy może od samego początku. Skąd się znacie z Niall’em?
-Mieszkałam kiedyś w Irlandii i tak się z nim poznałam. Zostaliśmy przyjaciółmi i takie tam. Potem poszedł na castingi do X-factor i wyjechał z wami. Więcej się nie widzieliśmy.
-Dlaczego uważasz, że miłość nie istnieje?
-Tak po prostu. Ona zawsze rani, a nie daje szczęście, czyli to tak jakby nie istniała.
-To jak tak dobrze całujesz? Miałaś jakiego chłopaka?
-Musisz wypytywać o takie rzeczy?!- uniosłam się.
-Jak nie chcesz to nie, ale złamiesz to, co przed chwilą mówiłaś i sama wiesz co zrobię.
-Nie miałam chłopaka, a całowałam się z Niall’em- wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Czyli tak jakby się uczyliście na sobie?- zaśmiał się.
-Nazywaj to jak chcesz. Dawaj dalej.
-Kiedy zrobiłaś TO po raz pierwszy?- spojrzałam na niego.- Wiesz o co chodzi. Ile miałaś lat?- przez chwilę się nie odzywałam- Odpowiedz.
-13 lat- zakrztusił się kawą.
-Co?! Z kim? Też z Nialler’em?!- był zszokowany tą wiadomością.
-Boże! Nie wiem nawet, kto to był, jasne?! Byłam...- zawahałam się.- Szantażowana!- otworzył usta i się gapił, jak jakiś debil.- Nie rozumiesz?! Byłam dziwką!!!- wykrzyknęłam i wyszłam z lokalu.
Wciąż padało. Usiadłam na pierwszej, lepszej ławce. Podkuliłam kolana pod brodę i czułam, że zaraz się rozpłaczę. Nikt o tym nie wiedział. Mogłam zaryzykować i skłamać, bo niby skąd by się dowiedział prawdy? Po kilku minutach na ulicy zatrzymał się samochód i otworzyła się szyba, z której wyjrzał jakiś facet.
-Ile bierzesz?!- myślałam, że zaraz wybuchnę. Dopiero teraz spostrzegłam, że siedzę pod rozświetloną latarnią.
-Spierdalaj- syknęłam.
-Co?
-Powiedziałam SPIERDALAJ!- odjechał.
Przesiadłam się na ławkę obok, taką nie oświetloną.
-Cornelia!?- podbiegł do mnie Harry.
-Co ty chcesz jeszcze wiedzieć, co?! I tak wiesz za dużo!- usiadł obok mnie.
-Nie będę cię dopytywał o to, ale odpowiedz mi na ostatnie pytanie. Dlaczego tak rano zareagowałaś, jak zobaczyłaś Zayna?
-Nie wiem. Przestań robić to przesłuchanie i odejdź.
-Kochasz go, prawda? Odrzucasz mnie, bo wolisz jego.
-Harry... To nie tak. Ja po prostu nie lubię, ani ciebie, ani żadnego z was na tyle, żeby wam całkiem zaufać, a tym bardziej pokochać. Ja nigdy nie kochałam i nigdy tego uczucia nie doświadczę. Nie chcę, żebyś się teraz obrażał, czy coś. Po
prostu zniknę wam z życia i tyle. Zapomnij. Teraz idź już. Zaraz i ty nie będziesz mógł śpiewać.
-Wezmę ci twoje rzeczy i wrócę, ok?
-Nie musisz- wstał i odszedł.
Znowu zaczęły dręczyć mnie myśli i wyrzuty sumienia, za to co mu powiedziałam. Mam chociaż nadzieję, że nie wygada tego nikomu, a mi da w końcu spokój.
________________________________________________________________
Dziękuje wszystkim za wejścia, komentarze, głosowanie itd. Strasznie się cieszę, że Wam się podoba pomimo, że ja uważam że jest dziwne i beznadziejne.
I dziękuję Oli/ żellkowi, która mi pomogła w tym rozdziale. Jesteś wielka i kocham Cię, że czytasz te moje wypociny i jeszcze poprawiasz. ;D. <3 <3 <3 ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)