sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział 18- Sorki, że krótki

Stałam sama w kuchni. Na dworze było jasno, ale momentalnie się ściemniło. Byłam sama w domu i jakoś tak dziwnie się czułam. Dookoła była cisza. Gdzie wszyscy się podziali? Gdzie poszli, czemu wyszli bez słowa. Ruszam się tak jakoś powoli i z utrudnieniem. Postanowiłam poszukać telefonu. Po chwili go znalazłam, ale nie mogłam znaleźć żadnego numeru a na pamięć nie znam. Powoli obeszłam cały dom i... co tu do cholery się dzieje?! Wyjrzałam przez okno i zauważyłam przechodzącą postać. To chyba Jason, poznaje po sylwetce. Spoglądam na swój strój, jestem w piżamie i nawet nie wiem dlaczego butów też nie założyłam tylko wyszłam na zewnątrz. Panował totalny mrok nic nie widziałam.
 -AAA!- Pisnęłam gdy jakaś dłoń opadła na moje ramię, cała roztrzęsiona spojrzałam na nią i rozpoznałam po rękawie od kurtki.  Odetchnęłam. Bo kto tu nosi czarną skórę, oprócz mnie?- Przestraszyłeś mnie głupku- Obracam się, ale już go nie ma.- Nie rób sobie ze mnie jaj i wyłaź!- Kręcę się w kółko zrezygnowana i roztrzęsiona.- Mówię poważnie, nie wiem w jaką grę ze mną grasz, ale nie podoba mi się to- wpadłam na pewien pomysł- poszłam do domu ostrożnie i powoli, żeby przypadkiem się nie przewalić i po omacku złapałam klamkę. Nacisnęłam ją i zza rogu wcisnęłam pstryczek od lampy na zewnątrz. Jeszcze rozpaliłam małą lampką w salonie.
   Lampka w salonie puściła mdłe światło, co spowodowało po prostu wstrząs. Dużo czerwonej cieczy. Po mojej twarzy spływały strumienie łez, a ja nie mogłam się ruszyć. Czułam załamanie, ból, rozpacz, nikt teraz nie wie co czuję. Zaczęłam krzyczeć na cały dom i jeszcze głośniej.
  -Błagam! Niech to będzie zwykły sen!- Wrzeszczałam szczypiąc i uderzając się w kolejne części ciała. Moje oczy tego nie zniosły, nie mogły oglądać widoku... mojej babci i dziadka. Oni...- Drżałam cała, a serce jakby rozpadło się na milion kawałeczków. Oni... Siedzą, są... bladzi, a z oczu, nozdrzy i ust spływa strumień czerwonej krwi. Boję się ruszyć. Jestem przerażona. Co robić?! Brakuje mi oddechu i zaczynam nawoływać rodzinę. Moja rozpacz sięga końca świata. Wybiegam na zewnątrz i...
 -Pomocy!!! Ktoś mnie słyszy?!- Nie wiem co się dookoła dzieje wszystko wiruje. Widzę dwie postacie wiszące na gałęzi drzewa. O mój Boże! To RODZICE- Nie mam już sił krzyczeć. Kto to zrobił?! Kto zabił moją rodzinę?! Jason, gdzie jesteś?! Wołam w myślach i za chwilę widzę, go.
 -Jason?! C-o ty robisz? Co to?!- wskazuję na nóż w jego dłoni pełny krwi którą widzę wszędzie- Błagam! Nie!- Rzucam się biegiem tak szybkim, że nie wiem jak znalazłam się przy Willi chłopaków z One Direction- Zayn! Niall! Harry! Błagam, pomocy! Louis! Liam!- dzonię domofonem, z lękiem że zaraz się zjawi. Nagle... brama sama się otwiera i natychmiast wbiegam do ciemnego domu, rozpalam światło i nikogo nie ma! Są w Nowym Yorku. Pędem do sypialni, otwieram pierwszą- ZAYN! NIE!- podeszłam szybko do leżącego na łóżku bezwładnego i białego  chłopaka, nie rusza się i jest blady, dlaczego?! To jest sen! Niech to będą jakieś halucynacje! Jezu! Oddalam się i wpadam do kolejnych pokoi... wszyscy... nie żyją zwyjątkiem... oddychającego ... Harry'ego.
 -Cornelia?! Co się dzieje?!
 -Nie wiem, wszyscy są tacy...- mówię przez strumienie słonych łez- bladzi, nie oddychają. Widziałam Jasona... to ON! Na pewno ON! Zrób coś błagam zaraz tu będzie albo...- zamieram, gdy słyszę zamknięcie drzwi wejściowych- już jest. Nie! Co robisz?! Czemu to robisz?! Zostaw nas! Odejdź!- Harry wtula mnie w siebie i osłania swoim ciałem przed kolejnymi ciosami.
 -Kocham Cię...- wyszeptał i upadł- Nie! Czemu?! Boże pomóż mi!- Padam na ziemię i widzę zamach skierowany na mnie.


    -AAAAA!!! Puść mnie!
 -Spokojnie! Claudia! Spokojnie! Wszystko w porządku! To tylko sen!- Odskakuję od przytulającego mnie... Jasona.
 -Co?- Nie mogę uspokoić oddechu, a serce nie mało co mi z piersi się przedrze. Jestem cała spocona, a policzki jeszcze mokre od spływających łez- T-o s-see-n?- Mówię drżącym głosem, patrząc na wszystkich stojących w pokoju. Przecież, ja nie mogłam się obudzić. Ale już dobrze, to sen uspokój się. Oni wszyscy tu są, bezpieczni i ... żywi. Cofam się do tyłu, napotykam ścianę po której zsuwam się w dół, aż siadam z podkulonymi nogami na zimnej podłodze.
 -Chodź, już wszystko ok... Już dobrze- zbliża się powoli
 -Proszę... nie podchodź, nie dotykaj mnie- wbrew mojemu przerażeniu podchodzi i kuca przede mną. Delikatnie i powoli przybliża dłoń do mojej nogi. Po chwili jej dotyka, co powoduje dreszcze i wzdrygnięcie całego ciała.
 -Widzisz? Nic się nie stanie- gdy chce mnie przytulić zrywam się i wpadam prosto w objęcia rodziców. Mama gładzi mnie po włosach, a tata całuje delikatnie w czubek głowy uspokajając. Tak strasznie się boję, że  to może stać się prawdą, nie chcę, teraz wiem co odczuję po ich stracie, kocham ich i są moją rodziną. Cała trzęsąca się usiadłam na brzegu łóżka. W uszach dźwięczały mi słowa "Kocham Cię". Nie mogę zapomnieć tego. Pamiętam każdą sekundę tego horroru. Nigdy takich snów nie miałam, to pierwszy raz, i chcę żeby ostatni. Innych nie przeżyje.
 -Już dobrze?- kiwam niepewnie głową, nie odwracając wzroku na Jasona- Połóż się spać. Jesteś zmęczona, dobranoc- Pomimo moich sprzeciwów, pocałowali mnie wszyscy albo w policzek, albo w czoło i wyszli zgaszając światło. On wrócił do swojego łóżka, ale ja już nie mogłam spać, nawet nie miałam na to ochoty, na dworze powoli zaczyna się rozjaśniać.


   -Wyjdę na świeże powietrze, na spacer. Dobrze mi to zrobi, ochłonę trochę- po cichu wzięłam jakieś szare dresy wiszące na krześle i ubrałam je. Bluzkę zostawiłam, to zwykły biały podkoszulek. Wyciągam spod łóżka buty- trampki i wychodzę czym prędzej przez okno, zabierając tylko nie za ciepły sweter.
   Na dworze jest chłodno. Chodziłam pustymi drogami i ulicami Londynu zastanawiając się i jednocześnie uspokajając o znaczeniu tego snu. Przecież może nic to nie znaczyć, ale wiele ludzi wierzy, że dają nam znaki, albo ostrzegają. Nie jestem przesądna czy coś, ale boję się. Kurwa, boje się!  Co jakiś czas przejedzie samochód przez centrum. W końcu jeden się zatrzymuje, co mnie paraliżuje od środka, znowu to uczucie. Kto z niego wysiądzie i czego będzie chciał?
 -Cornelia? To Ty?- wysiada młoda dziewczyna o ciemnych włoach- O matko to ty! Co tu robisz o tej porze? Cała się trzęsiesz, chodź do samochodu, jest ci zimno.
 -Nie. To nie od tego. Przepraszam Walihya, to nie najlepszy moment na rozmowy, wybacz- Podeszła i mocno mnie przytuliła. Już nie mogłam wytrzymać i pozwoliłam ponownie spłynąć cieczy po mojej i tak już opuchniętej twarzy.
 -Chodź, opowiesz mi co się stało- Wsiadłyśmy do samochodu, na tylnie siedzenia. Od kierowcy oddziela nas szyba, więc nas nie słyszał- Co jest? Nie płacz- po kilku minutach uspokoiłam się i opowiedziałam jej mój sen.
 -(...) i On wtedy powiedział, że mnie kocha i umarł. Jak się obudziłam nawet nie mogłam spojrzeć na Jasona, a co dopiero porozmawiać z nim.
 -To tylko sen, spokojnie.
 -Ale, jeśli to prawda? Słyszałam kiedyś gdzieś, że śni ci się osoba, która teraz o tobie myśli.
 -Idź do domu i odpocznij, dobrze? Zadzwonię za kilka godzin, jak tylko będę w domu, bo jadę na lotnisko- zatrzymaliśmy się pod moim domem.
 -Dziękuję- Przytuliłam ją mocno i wysiadłam z auta. Po cichu weszłam do domu i ponownie nałożyłam słuchawki, nie spałam, tylko zatopiłam się w muzyce.
____________________________________________________________
Tak, wiem, że krótki, ale jak tylko chłopaki wrócą, bo następny rozdział będzie *5 dni później* to będzie ich więcej :D. Dzięki za komentarze i jak obiecałam wstawiam rano. Wybaczcie, że takie trochę późniejsze rano, ale spałam i oczywiście musiałam wstać -,-. Dobra to tyle. Komentujcie, bo wiem, że jest was więcej, niż kilka osób, tylko kilkanaście i czekam na komenta. Buziaki xoxo.

2 komentarze:

  1. super ! ale mnie przeraziłaś ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. ; D Byłam na wakacjach, patrzę a tu tyyyle rozdziałów. ;p Ej, jeżeli chodzi o ankietę to są tam moje 3 głosy. ;d z komputera, laptopa i drugiego laptopa. ; ))

    OdpowiedzUsuń